Wadowiczanki w pierwszym meczu pokonały Krótką Mysiadło 3:0 (26:24, 26:24, 25:23). - Może wynik wskazuje, że był to dla nas „spacerek”, ale w rzeczywistości na parkiecie trwał zacięty bój _– podkreśla Piotr Kwak, trener Skawy. - _Wcale nie było łatwo, bo w pierwszym secie przegrywaliśmy już 2:12. Ważne, że udało nam się odwrócić bieg wydarzeń na parkiecie.
Pierwszy dzień był dla wadowiczanek podwójnie szczęśliwy, bo gospodynie przegrały z MOSiR Jasło 1:3. - Nie udźwignęły ciężaru rywalizacji, wiadomo, stres i presja zrobiły swoje – ocenił trener Kwak, który oglądał to spotkanie z uwagą w perspektywie dalszej turniejowej rywalizacji.
Następnego dnia Skawa pokonała MOSiR Jasło 3:0 (25:17, 25:19, 26:24), a Golub-Dobrzyń w trzech setach odprawił Krótką Mysiadło.
O awansie decydował zatem ostatni mecz. W uprzywilejowanej pozycji były wadowiczanki. Do realizacji celu potrzebowały wygrania jednego seta. Ostatecznie zwyciężyły 3:1 (23:25, 25:19, 25:21, 25:21). - Pierwszy set pokazał, że łatwo nie będzie, bo – choć prowadziliśmy 8:3 - to rywalki wygrały odzyskując wiarę w końcowy sukces. Na szczęście szybko sprowadziliśmy je na ziemię _– cieszy się trener Kwak. - _Było to o tyle utrudnione, bo mieliśmy w zespole kilka kontuzji. Musiałem zagrać pełnym składem. Na parkiecie pojawiły się rezerwowe zawodniczki. Pewnie, że wcześniej w ligowych bojach były ogrywane, ale turniejowa rzeczywistość, to inna bajka.
Skawa nie przywiozła do klubu żadnego trofeum. Organizatorzy nie przygotowali żadnego pucharu ani dyplomu dla zwycięskiej ekipy. - Może byli pewni, że wygrają, ale sport dlatego jest taki piękny, bo nieprzewidywalny – ocenił trener Kwak.
Chełmek ostatni w Grudziądzu
Najlepszy w turnieju okazał się LKS Luks Dobroń i to on awansował do II ligi. Za nim uplasowali się gospoadrze, Stal Grudziądz. Miejsce na najniższym stopniu podium przypadło w udziale drużynie LKPS Borowno.
Chełmek fatalnie rozpoczął turniej finałowy, bo od porażki z Dobroniem 0:3 (18:25, 21:25, 22:25). – Popełniliśmy w tym spotkaniu wiele prostych błędów – powiedział Marek Nowak, trener Grunwaldu. – Nie wiem, czy rywale byli poza naszym zasięgiem, ale tego dnia wychodziło im wszystko.
Chełmecki szkoleniowiec przyznał, że w premierze turnieju finałowego jego podopiecznym nie udało się odrzucić rywali od siatki.
Kluczowe dla Chełmka okazało się drugie spotkanie, przegrane z Borownem 2:3 (25:19, 25:17, 17:25, 23:25, 7:15). Podopieczni Marka Nowaka na własnej skórze doświadczyli starej sportowej maksymy, że kto nie kończy meczu w trzech setach, prowadząc 2:0, ten przegrywa po tie-breaku.
W ostatnim meczu Chełmek nie sprostał gospodarzom turnieju półfinałowego, ulegając w trzech setach. Ten mecz nie miał już żadnej stawki.