Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warszawianka w Krakowie

Marek Lubaś-Harny
Małgorzata Kościelniak
Małgorzata Kościelniak Michał Okła
W Krakowie robi się wszystko dla przyjezdnych. Za to mieszkańcy są traktowani jak zło konieczne - twierdzi Małgorzata Kościelniak, prezenterka Radia RMF FM, wokalistka i felietonistka, w rozmowie z Markiem Lubasiem-Harnym.

Podobno spełniła Pani marzenia swojego dzieciństwa?__

Jeśli chodzi panu o to, że od dziecka marzyłam, by śpiewać, pracować w radiu, podróżować i pisać, to rzeczywiście. Udało się.

Skąd właśnie takie tęsknoty u małej dziewczynki?__

Muzykę mam w genach. Dziadek był profesorem muzyki, grał na wiolonczeli, mama uczyła muzyki, ciocia grała na gitarze klasycznej. A jeśli chodzi o radio, to samo przyszło. Jako dziecko biegałam
po domu ze sznurem od żelazka i udawałam, że to mikrofon. Ale muzyka była jednak pierwsza.

Rodzina kazała ćwiczyć nutki?__

Ależ nie! W domu żadnej presji nie było. Tylko wsparcie. W moim przypadku śpiewanie to nigdy
nie było parcie na karierę.

Tylko co?__

Pasja. Jeśli jest się bardzo wrażliwym człowiekiem, chce się coś przekazać innym, trzeba sobie wybrać kanał przekazu. Ja wybrałam śpiewanie, radio, pisanie.

I te wszystkie pragnienia po kolei się spełniają. Każdy by tak chciał. Jak Pani to robi?__

Pracuję. A poza tym nie można dać się przekonać tym, którzy mówią, że nie wolno łapać kilku srok za ogon.

A wolno?__

Czasem nie ma innego wyjścia… Bóg mnie pokarał zbyt wieloma talentami naraz. Nie umiałam zrezygnować z żadnej z pasji. I to się nawet uzupełnia. Dzięki śpiewaniu trafiłam do radia. Mając 19 lat, śpiewałam piosenki reklamowe, jedną z nich dla Radia S, obecnego Radia Eska. Zaproponowano mi prowadzenie muzycznego kabaretu, potem własny program, potem etat. Ale nawet mi przez głowę nie przeszło, że to naprawdę będzie moja droga życia. Byłam pewna, że radio to tylko krótka przygoda.

A gdyby umiała Pani wybrać?_
Wybrałabym muzykę. Kłopot w tym, że u nas ze śpiewania jazzu żyć się nie da. No, chyba że jest się żoną Kydryńskiego.
_Czy w tej chwili nie przemawia przez Panią aby zawiść?

Nie. Wolę mojego męża… Po prostu nazywam rzecz po imieniu: żeby żyć z muzyki, nie wystarczy być dobrym.

Przecież w roku 2000 odniosła Pani na tym rynku pierwszy sukces piosenką "Radio, ty i ja", którą zaśpiewała Pani z grupą Ananke. Gdyby wtedy poszła Pani za ciosem.__

Nie było nic za tym ciosem. Nagraliśmy tę piosenkę na własny koszt i nagle radia zaczęły ją nadawać jak szalone. Dopiero wtedy zaczęły się zgłaszać duże wytwórnie. Jedna z nich, na którą pechowo postawiliśmy, zrobiła nas w konia. W rezultacie więc zostaliśmy z pustymi rękami.

Jednak w sumie bilans roku 2001 nie wypadł chyba źle. Zamieszkała Pani w Krakowie.__

Rzeczywiście, znalazłam się na rozdrożu i wtedy właśnie dostałam zaproszenie z RMF FM.

Pokazała Pani tym, którzy uciekają z Krakowa do Warszawy, że można na odwrót.__

I tu pewnie chciałby pan usłyszeć, że przenosząc się do Krakowa, spełniłam jeszcze jedno marzenie? Muszę pana rozczarować. Propozycja wydała mi się absurdalna. Miałabym się wynieść
z Warszawy, którą kocham, w której miałam rodziców, przyjaciół, pracę, zespół i niedokończone studia? Nigdy w życiu! Kiedy zadzwonili pierwszy raz, podziękowałam i odmówiłam grzecznie.
Na pytanie, kiedy mają znów zadzwonić, powiedziałam, że za pół roku. Dokładnie sześć miesięcy później odezwali się. A że byłam w innym punkcie życia, pomyślałam sobie: "A, raz Gosi śmierć!".
Przeprowadzka do Krakowa rzeczywiście była dla Pani aż takim szokiem?

Absolutnie. To była całkowita zmiana. Nowi miasto, praca, mieszkanie, znajomi. Z poprzedniego życia został mi tylko kot.__

Czym więc prezes Tyczyński Panią przekonał?

Na pewno nie służbowym samochodem i komórką. Tego nie chciałam.Tak naprawdę po długich rozmowach trafił, mówiąc: "Przecież ty się, Gośka, zanudzisz na śmierć, jeśli nie będziesz mieć nowych wyzwań. Tam już wszystko zrobiłaś. U nas dostaniesz nowe możliwości. Latałaś balonem?
A robiłaś program z helikoptera?". Co obiecał, to spełnił. To była niezwykła osobowość. Codzienne zaskoczenie. Pamiętam, jak pewnego dnia na zebraniu rozdał nam gumki myszki i powiedział: "To, żebyście sobie wymazali z głów wszystko, co mieliście w nich do tej pory i zaczęli je meblować od nowa". Stworzył od podstaw, ze swoich marzeń, daleko od stolicy radio, które wciąż jest w Polsce największe.

Mimo oporów na początku wsiąkła Pani w Kraków?__

Nie tak szybko. Mieszkam tu już siedem lat, a przez pierwsze sześć czułam się warszawianką, która przyjechała do Krakowa. Na chwilę.
To jednak oznacza, że wreszcie poczuła się Pani krakowianką?__

Dopiero rok temu tak naprawdę zdecydowałam się wybrać. Skończyć z wynajmowaniem mieszkań w Krakowie, kupić mieszkanie, zmienić rejestrację samochodu, przestać zdradzać Warszawę
z Krakowem i odwrotnie.

Nie powie Pani chyba, że lepiej żyje się w Warszawie!__

Na pewno wygodniej. Wbrew temu, co sądzą krakowianie, Warszawa jest miastem bardziej przyjaznym dla swoich mieszkańców. Parkingi, drogi, komunikacja. Korki są tu i tam, ale
w Warszawie otwiera się, a w Krakowie zamyka kolejne ulice przed mieszkańcami, nie dając żadnego innego wyjścia.

Pani zdaniem, Kraków zmienia się na gorsze?__

Niestety. Kiedy mieszkałam w Warszawie, a tu przyjeżdżałam na weekendy, bo gościnnie śpiewałam w teatrze Bagatela, Kraków był ciepły, spokojny, przytulny, niezmienny. Urocze było na przykład
to, że wystarczyło wybrać się na Rynek, a zawsze człowiek spotkał kogoś znajomego. Teraz prawdziwi krakowianie gubią się w tłumach przyjezdnych. Szukają swoich miejsc gdzie indziej.

Źle, że turyści przyjeżdżają?__
Doskonale. Kraków jest znakomitym miastem dla turystów. Znam masę ludzi z daleka, którzy twierdzą, że kochają Kraków, że to miasto ich marzeń. Ale niech spróbują tu pomieszkać na co dzień. W Krakowie robi się wszystko dla przyjezdnych, którzy pobawią się, zjedzą, wypiją i wrócą
do siebie. Za to mieszkańcy są traktowani jak zło konieczne. Zamknięci w kolejnych osiedlach bez dróg dojazdu, duszący się w korkach, karani przez straż miejską za wszystko, zamiast czuć się wyjątkowo - czujemy się często tępieni. A piękno starego Krakowa zasłaniają setki kolejnych szyldów i reklam. To boli.

Jeśli na zakończenie się dowiem, że Pani Krakowa nie kocha...__

Ależ przeciwnie. Gdyby tak było, nie byłoby tylu emocji. W Krakowie mieszka się głównie dlatego, że się to miasto kocha. Mimo wszystko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska