Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki karp jest jak stara kura. Owszem, można go podziwiać, ale nie jeść!

Halina Gajda
fot. archiwum prywatne
O karpiach małych i dużych, rybich zwyczajach i wędkach naszpikowanych elektroniką opowiada Piotr Zapert, wędkarz z kilkudziesięcioletnim stażem, członek Bieckiej Grupy Karpiowej Sazan.

Wigilijny sezon na karpie czas zacząć...
Rzeczywiście. Tylko że ja nie lubię karpi. Nie smakują mi. W ogóle nie przepadam za rybami. No, od czasu do czasu sięgam po makrelę wędzoną. Ze sklepu oczywiście.

Jak to?! Wędkarz, który nie je ryb? Na dodatek zdobywca ważącego ponad 13 kilogramów okazu?
Nie jestem jedynym wędkarzem, który za rybami nie przepada. Prawdą jest natomiast, że złapałem karpia ważącego ponad 13 kilogramów. Nie był znowu taki duży, bo rekord Polski to ponad 30 kilogramów. Łowię dla przyjemności, nie dla zasady: co na haku, to w plecaku.

Zastanawiam się, ile osób musiałoby usiąść do wigilii, żeby zjeść taką wielką rybę.
Nie sądzę, żeby taki okaz komukolwiek smakował. Duża ryba znaczy stara ryba. Prozaiczne, ale prawdziwe. To tak jak z rosołem ze starej kury. Będziemy ją gotować trzy dni, a ona i tak będzie trudna do pogryzienia. Byłem raz przy oprawianiu takiego olbrzyma. Z tą różnicą, że był to amur. Smrodu przy patroszeniu nie da się opisać słowami. Mięso też do wykwintnych nie należało.

Uparcie będę drążyła temat karpi - wszak wigilia za pasem - skoro są kilkunastokilogramowe okazy, na dodatek w stawach hodowlanych, to po coś się je hoduje.
Dla przyjemności wędkarzy. Po prostu. Lubimy spędzać czas nad wodą. Ubijanie wszystkiego, co się złowi, jest po pierwsze niehumanitarne, po drugie - gdyby tak podchodzić do sprawy, to bardzo szybko wytrzebilibyśmy wszystko, co żyje w stawach i rzekach. Zniszczone środowisko nie pozwala na szybkie odradzanie się ryb. Jest coraz mniej takich wędkarzy, którzy łowią, by zabić i zjeść.

Brakłoby mi cierpliwości na to moczenie kija w absolutnej ciszy przez wiele godzin.
Jakiej ciszy?! To jakiś zupełnie nieprzystający do rzeczywistości obrazek wędkarza. Nie wiem, skąd się wziął, bo na ryby przyjeżdżają całe rodziny. Jest ruch, gwar, zabawa, czasem muzyka czy granie w piłkę. Nikt nie siedzi nad brzegiem wpatrzony w wodę i spławik. Technika i elektronika dotarła i do nas. (śmiech) Teraz wędki zaopatrzone są w czujniki, które powiadamiają, że coś się złapało. Dopiero wtedy się reaguje. Adrenalina podskakuje - ryba może mieć dwa kg albo dwadzieścia. Bywa, że dynamicznie - wciąż przecież nie wiemy, co mamy na haczyku. Poza tym trzeba działać szybko - przyholować takiego karpia do brzegu, mieć pod ręką odpowiedni podbierak. Jak będzie za mały, to nici z naszej zdobyczy, bo się po prostu do niego nie zmieści. Potem trzeba wyciągnąć haczyk, zmierzyć, zważyć, oglądnąć i zostaje parę minut na sesję zdjęciową, po której uwalnia się rybę z powrotem do wody.

Myślałam, że stoi się w bezruchu. To byłoby coś!
Wędkę czasem zarzuca się kilkadziesiąt metrów od brzegu. Trudno więc stać w wodzie, czasem zimnej, po szyję i wpatrywać się w spławik. Bywa, że godzina łowienia daje łup, że ho, ho. Bywa i tak, że przez dwa tygodnie nic się człowiekowi nie trafi. Wędkarstwo to ruletka.

Wędka z czujnikiem elektronicznym - świat się wali! A gdzie cała aura wędkarskiej tajemniczości, noce wędkowanie, czekanie, aż żyłka drgnie?
Tajemniczo bywa. A i owszem. Zdarzyło mi się, że sygnalizator "dał" znak, że na wędce coś jest. Zwijam żyłkę, ale jakoś dziwnie mi to idzie. Cały czas słyszę jakieś nieprzystające do ryb dźwięki, ale co tam, ciekawość, co się złapało, była silniejsza. Szybko się dowiedziałem - okazało się, że to... kaczka. Ów dziwny dźwięk to był trzepot skrzydeł. Kaczki są z natury dosyć krzykliwe, a ta była spokojna, dała się spokojnie holować. Nawet się bardzo nie wyrywała. Dopiero jak wyplątałem ją z żyłki, kwaknęła mi dziękczynnie i popłynęła do swoich spraw. A ja stałem osłupiały.

Skoro wrzucacie ryby z powrotem do stawu czy rzeki, to może się zdarzyć, że ten sam okaz jest złowiony kilka razy.
Tak. Ale takie egzemplarze się poznaje. Czasem nadajemy im imiona. (śmiech)

Ryba do ryby przecież jest podobna!
Bzdura. Każda ryba jest inna. Nie ma dwóch takich samych. Cechy charakterystyczne to na przykład ułożenie łusek, jakaś szrama albo blizna. Oczywiście za każdym razem złapana rybka może ważyć więcej. Tak przynajmniej jest w przypadku naszych, hodowanych w stawach w Siepietnicy.

Co Pan ma na myśli?
To, że jak karp dobrze się czuje, to rośnie. Ten gatunek ma to do siebie, że jak mu się coś nie spodoba, to zamiast rosnąć, zaczyna gubić kilogramy. Innymi słowy - chudnie. Stres go zjada. Całkiem jak u ludzi.

Skoro tak dobrze je znacie, to może próbowaliście oswoić jakąś?
Ryby raczej nie da się wytresować. (śmiech) Chociaż widziałem przypadek, gdy przypływały na widok karmiącego je wędkarza. Nie sądzę jednak, żeby były tak wytresowane.

Karpie mają jakieś oryginalne obyczaje?
Nie, raczej nie. Jedyną ciekawostką jest to, że karp żeruje przy dnie, więc od czasu do czasu musi sobie oczyścić skrzela. Robi to wyskakując ponad powierzchnię wody. Wygląda to widowiskowo. Może nie robi przy tym salta z kilkoma obrotami, ale jest na co popatrzyć. Trzeba tylko cierpliwości, by czekać na odpowiednią chwilę. Jeśli chodzi o obyczaje innych gatunków, to na przykład pstrągi wyskakują ponad wodę, żeby złapać muchy latające w powietrzu. Warto się przyjrzeć, bo czasem widać je nawet na Ropie w mieście.

Jeszcze jedno pytanie - czy do tych kolosalnych rozmiarów może dorosnąć każdy karp, czy to jakiś specjalny gatunek?
Nie ma gatunku karpi-gigantów. Same rosną do takich rozmiarów. Jeśli oczywiście mają ku temu warunki. Np. duży staw. Największy z naszych ma około 11 ha powierzchni. Kiedyś karpie łowiło się na ziemniaka. Gotowanego. Teraz są specjalne kulki proteinowe.

Gdyby Pan złowił kiedyś złotą rybkę, to o co by Pan ją poprosił?
Parę rzeczy by się znalazło, ale najbardziej - z czysto pasjonackiego punktu widzenia - żeby wędkarstwo było sportem, a nie formą pozyskiwania pożywienia.

Rozmawiała Halina Gajda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska