18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilhelm Sasnal był najdroższy

Joanna Weryńska
"Pejzaż" Tadeusza Dominika
"Pejzaż" Tadeusza Dominika Andrzej Banaś
Aż 237 dzieł sztuki współczesnej autorstwa znanych artystów zlicytowanych zostało w czasie "Aukcji Wielkiego Serca" w krakowskim Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha". Licytacja odniosła pełen sukces. Zebrano prawie 485 tys. zł. W ten sposób pobity został zeszłoroczny rekord z kwotą 380 tys. zł.

Na tę niezwykłą imprezę, zorganizowaną już po raz 17., przybyły całe rodziny krakowian z otwartymi sercami i portfelami. Bowiem akcja - jak co roku - przeprowadzona została, by wspomóc Specjalny Ośrodek Szkolno -Wychowawczy nr 1 im. Jana Matejki, najstarszą placówkę kształcącą młodzież
o specjalnych potrzebach edukacyjnych.

Najdroższym obrazem okazała się praca "300 mil do nieba", anonimowego autora o pseudonimie Whielki Krasnal. Obraz osiągnął zawrotną kwotę 31 tys. zł, bowiem licytujący przypuszczali, że autorem dzieła jest słynny Wilhelm Sasnal, który tym razem dla zmylenia przybrał taki właśnie pseudonim. Organizatorzy nie potwierdzili jednak tych przypuszczeń.

Ale i tak to dzieło przebiło nawet cenę pracy "Bez tytułu" Jerzego Nowosielskiego, która sprzedana została za "marne" 13 tys. zł i obrazu "Pejzaż" Tadeusza Dominika, który oddano za 15 tys. zł. Wyjątkowo tanio "poszedł" także "Bukiet z kwiatami" Janiny Kraupe-Świderskiej (2 tys. 600 zł) i "Obraz mężczyzny" Zdzisława Beksińskiego (3 tys. zł).

- To najbardziej profesjonalna wśród wszystkich aukcji charytatywnych. Dlatego z prawdziwą przyjemnością ją prowadzę. Poza tym, to jedyna licytacja, gdzie mogę pozwolić sobie na jakiś dowcipny komentarz czy docinek - mówił przed rozpoczęciem aukcji Andrzej Starmach, znany krakowski marszand i kolekcjoner dzieł sztuki, który poprowadził "Aukcję Wielkiego Serca" - oczywiście charytatywnie.

Anna Dymna, gospodyni wieczoru, otwierając spotkanie namawiała wszystkich uczestników licytacji, żeby dali się ponieść szaleństwu i lekką ręką wydawali pieniądze, bo każda złotówka oznacza uśmiech dziecka. Starmach zadbał o to, żeby obecni na sali posłuchali rad artystki. Marszand nie szczędził zabawnych powiedzonek, by zdopingować "oporniejszych" uczestników licytacji. Nic nie uszło jego uwagi.

- Pan się wachluje, czy licytuje? - pytał. - To może tutaj drogo kosztować - dodawał kolekcjoner i swoim ulubionym młoteczkiem z wiśniowego drewna podbijał ceny.

Potrafił wprawić w zakłopotanie nawet najbardziej wytrawnych licytatorów. - Dzieciom pan żałuje?
- pytał. - Cała sala na pana patrzy - zawstydzał potencjalnego nabywcę, a ten znalazłszy się w takim mało komfortowym położeniu, rad nierad z pokorą przyjmował rzucaną przez Starmacha cenę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska