WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Wisła Kraków wypełniła plan minimum na europejskie puchary z nawiązką. Tak, to nie pomyłka. Jako pierwszoligowiec jest w tym towarzystwie - jak to ładnie określił kapitan „Białej Gwiazdy” Alan Uryga - pewnego rodzaju zjawiskiem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje od drużyny Kazimierza Moskala cudów. No, ale też coś wymagać trzeba. I tym czymś było przejście KF Llapi. A skąd ta nawiązka. Ano stąd, że Wisła nie tylko przeszła zespół z Kosowa, ale też wygrała dwa mecze, dopisując w ten sposób sześć punktów do klubowego rankingu. Warto to docenić.
Andrzej Banaś

Wiele się mówiło o trudnych warunkach, w jakich przyszło grać wiślakom w Podujevie. I nie były to tanie wymówki. Czytelnicy mogą wierzyć, że jeszcze w środę przejście kilkudziesięciu metrów w wolnym tempie powodowało, że człowiek był w cały mokry, taki ukrop panował w Kosowie. A co dopiero mówić o grze w piłkę nożną w takich warunkach. Na szczęście w czwartek pogoda trochę pofolgowała, ale wciąż było bardzo duszno, parno. Do tego boisko z tępą trawą, po której piłka nie chciała chodzić szybko. Gospodarze polewali to boisko i polewali, ale niewiele to pomagało. No, ale wiślacy nawet jeśli trochę ponarzekali na warunki, w jakich przyszło im grać, to koniec końców się do nich dostosowali i po prostu ograli rywala.
Bartosz Karcz

Miała Wisła w meczu z KF Llapi różne momenty, ale pokazała, że w tych najważniejszych potrafi zagrać mądrze, potrafi zagrać wyrachowanie. Może przeciwnik nie był z górnej półki, ale trzeba było włożyć wysiłek w ten mecz, trzeba było go rozegrać tak, żeby wybić rywalowi argumenty z ręki. I to się krakowianom udało.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Europejskie puchary to dla Wisły znakomita przygoda i świetny element przygotowań do najważniejszego, czyli ligowej walki o ekstraklasę. Weźmy takich Oliviera Sukiennickiego czy Rafała Mikulca. Zagrali tydzień temu przy Reymonta przy pełnych trybunach, zobaczyli jak to wygląda. Teraz wystąpili na wyjeździe na kameralnym obiekcie. Podobnym do wielu w I lidze. To bezcenna sprawa, że wiślacy mają takie przetarcie przed startem ligi. To trenerowi Kazimierzowi Moskalowi może tylko pomóc w tym, żeby w I lidze miał już bardziej zgraną drużynę. Choć sporo z tego, co on chce grać, wiślacy już zaprezentowali w obu meczach. A to pressing na różnej wysokości, a to rozgrywanie od bramki. Pisaliśmy to już tydzień temu, jest się o co złapać przy budowie tej drużyny.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Wiślacy muszą nauczyć się bezwzględności, muszą nauczyć się wykorzystywania szans, jeśli takie przychodzą. W czwartek w pierwszej połowie Wisła zmarnowała dwie bardzo dobre okazje. Najpierw Olivier Sukiennicki, za moment Rafał Mikulec. Tym razem życie nie wystawiło za to rachunku, ale można być pewnym, że przy kolejnych tego typu sytuacjach wystawi. Dlatego wiślacy muszą popracować jeszcze nad skutecznością.
Andrzej Banaś

Trener Wisły Kazimierz Moskal lubi piłkarzy uniwersalnych. Można odnieść wrażenie, że wręcz sprawia mu przyjemność, gdy opowiada, że np. Olivier Sukiennicki to może grać na kilku pozycjach w środku pola, a on mu jeszcze dorzucił sprawdzian na skrzydle najpierw w sparingu z Hutnikiem Kraków, a następnie w meczu z Llapi przy Reymonta. Albo Giannis Kiakos. Przychodził do Wisły jako lewy obrońca, a jest wystawiany przede wszystkim jako skrzydłowy, a po meczu Moskal jeszcze mówił, że jak będzie trzeba, to Grek sobie i na środku pomocy poradzi. Biorąc pod uwagę fakt, że na ten moment trener Wisły nie ma na każdą z pozycji po dwóch, trzech zawodników, taka uniwersalność niektórych graczy może być bardzo przydatna w jednym czy drugim meczu.
Andrzej Banas

W KF Llapi rzucał się mocno w oczy grający z numerem 77 Elvir Gashijan. Wiślacy mieli z nim mnóstwo pracy. Owszem chłopak grał też ostro i tak naprawdę powinien wylecieć z boiska już w pierwszej połowie, ale przede wszystkim pokazywał duże umiejętności techniczne. Grał jak stary wyjadacz, a ma dopiero 17 lat! Popytaliśmy i nie było dla nas specjalnym zaskoczeniem, że Wisła zainteresowała się tym chłopakiem już wcześniej. I była skłonna za niego wyłożyć spore pieniądze, bo około 400 tysięcy euro. Oczywiście traktując ten transfer jako dużą inwestycję w przyszłość. Oferta została z góry odrzucona. Zresztą nie tylko ta z Wisły, bo o chłopaku na Bałkanach jest już głośno. Hajduk Split miał za niego oferować 500 tysięcy euro, ale też oferta nie została przyjęta. Ponoć KF Llapi byłoby gotowe oddać Gashijana dopiero za minimum milion euro. Warto się jednak temu piłkarzowi przyglądać, bo po tym, co zademonstrował w konfrontacji z Wisłą, może mieć przed sobą całkiem ciekawą przyszłość.
Bartosz Karcz

Wisła zagra teraz w II rundzie eliminacji Ligi Europy z Rapidem Wiedeń, który oczywiście w tej rywalizacji będzie zdecydowanym faworytem. Kazimierz Moskal będzie miał jednak na te spotkania już nieco szersze pole manewru. Piłkarzem Wisły Kraków jest już przecież Łukasz Zwoliński, a wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych dni „Biała Gwiazda” wzmocni się w kolejnej formacji, tym razem defensywnej. Jarosław Królewski już nawet zapowiedział na platformie X badania medyczne pewnego zawodnika, który wkrótce powinien podpisać kontrakt z Wisłą. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie w ostatniej chwili, to sprawa zostanie zamknięta w przeciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin.
MECZE Z AUSTRIAKAMI GRATKĄ DLA KIBICÓW
Już w czwartek na Reymonta przyjedzie Rapid Wiedeń. Ależ to będzie gratka dla kibiców! Utytułowany, renomowany rywal. Dawno czegoś takiego w Krakowie nie było. Można spodziewać się kompletu na trybunach, a tydzień później licznego wyjazdu do Wiednia. Allianz Stadion to obiekt mogący pomieścić nieco mniej widzów niż ten, na którym gra Wisła. Wiedeńczycy występują na stadionie o pojemności 28 666 widzów. Proste działanie pokazuje, że Wisła będzie mogła liczyć na około 1400 biletów dla swoich fanów. Być może krakowski klub dostanie ich jednak nieco więcej. W każdym razie takie starania będą czynione, a czy przyniosą efekt, zobaczymy. Zresztą w Wiedniu mieszka mnóstwo Polaków, wielu fanów „Białej Gwiazdy”, więc można się też spodziewać, że pojawią się na innych sektorach niż tylko ten gości. Rapid na razie poinformował, że więcej informacji na temat sprzedaży biletów na mecz z Wisłą poda w piątek. Można też liczyć na liczny przyjazd wiedeńczyków pod Wawel. Już organizują w tym celu autokary.
My dodajmy, że kibice Wisły są wyjątkowo spragnieni wyjazdów. Mimo iż mecz w Podujevie był zamknięty dla publiczności, ci i tak znaleźli sposób, by w kilkadziesiąt osób pojawić się na trybunach i wspierać swój zespół. Byli widoczni i słyszalni…
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Już w czwartek na Reymonta przyjedzie Rapid Wiedeń. Ależ to będzie gratka dla kibiców! Utytułowany, renomowany rywal. Dawno czegoś takiego w Krakowie nie było. Można spodziewać się kompletu na trybunach, a tydzień później licznego wyjazdu do Wiednia. Allianz Stadion to obiekt mogący pomieścić nieco mniej widzów niż ten, na którym gra Wisła. Wiedeńczycy występują na stadionie o pojemności 28 666 widzów. Proste działanie pokazuje, że Wisła będzie mogła liczyć na około 1400 biletów dla swoich fanów. Być może krakowski klub dostanie ich jednak nieco więcej. W każdym razie takie starania będą czynione, a czy przyniosą efekt, zobaczymy. Zresztą w Wiedniu mieszka mnóstwo Polaków, wielu fanów „Białej Gwiazdy”, więc można się też spodziewać, że pojawią się na innych sektorach niż tylko ten gości. Rapid na razie poinformował, że więcej informacji na temat sprzedaży biletów na mecz z Wisłą poda w piątek. Można też liczyć na liczny przyjazd wiedeńczyków pod Wawel. Już organizują w tym celu autokary.
My dodajmy, że kibice Wisły są wyjątkowo spragnieni wyjazdów. Mimo iż mecz w Podujevie był zamknięty dla publiczności, ci i tak znaleźli sposób, by w kilkadziesiąt osób pojawić się na trybunach i wspierać swój zespół. Byli widoczni i słyszalni…
Wojciech Matusik

Rapid Rapidem, Liga Europy Ligą Europy, ale najważniejszy mecz tygodnia Wisła rozegra nie w czwartek, a w niedzielę z Polonią Warszawa. I mobilizując się na zespół z Wiednia, warto, żeby to mieli piłkarze „Białej Gwiazdy” z tyłu głowy. Bo inaczej znów historia się powtórzy i tak jak widzieliśmy inną Wisłę w minionym sezonie w lidze, a inną w Pucharze Polski, tak żeby teraz nie było podobnie w przypadku rozgrywek europejskich i I ligi. I żeby za moment nie okazało się, że start w Europie mimo dużych zysków wizerunkowych, finansowych, nie okazał się przekleństwem dla układu tabeli w I lidze dla krakowian. Oni po prostu muszą nauczyć się grać co trzy dni i muszą nauczyć się odpowiednio nastawiać na to mentalnie. Wiosną Albertowi Rude nie udało się tak tego ułożyć, żeby zawodnicy tak samo podchodzili do meczów w lidze i Pucharze Polski. Teraz taką próbę musi podjąć Kazimierz Moskal w związku ze startem w rozgrywkach europejskich. Oby z lepszym skutkiem niż Hiszpan. Anna Kaczmarz

Wideo