Słońce, góry, boisko oraz ciężka praca i trochę zabawy - tak najkrócej można opisać to, z czym piłkarze Wisły zetknęli się w Zakopanem podczas krótkiego zgrupowania, jakie trener Robert Maaskant zorganizował w przerwie reprezentacyjnej między meczami ekstraklasy.
- Jeśli jesteś w górach, to grzechem byłoby nie podziwiać ich piękna. A przy okazji przynajmniej nikt nie będzie mógł zarzucić mi, że nie wprowadziłem Wisły na wysoki poziom - żartował wczoraj Holender, czyniąc aluzję nie tylko do pobytu w Zakopanem, ale przede wszystkim do wyprawy drużyny na Kasprowy Wierch.
Przeczytaj także: Głowacki: Tęsknię za Wisłą
Kalendarz zajęć pod Giewontem wiślacy mają mocno napięty. W środę mieli pobudkę o godz. 6 rano. Po niej szybkie śniadanie, trening w siłowni, basen, wyprawa na Kasprowy Wierch, obiad, trening, kolacja i odprawa taktyczna. Jak widać, czasu wolnego zbyt wiele nie ma, ale piłkarze nie skarżą się.
Wiślacy nie tylko ostro trenują, lecz mają też czas na zabawy integracyjne. W programie był paintball i chodzenie po parku linowym. Z tego ostatniego zrezygnował wspomniany Piotr Brożek, który miał ostatnio problemy z kręgosłupem.
- Wolę dmuchać na zimne - mówi "Pietia". - Nie będę się narażał na odnowienie urazu chodząc po drzewach.
Brożek nie odmówił sobie jednak wzięcia udziału w paintballu. Zapytany, czy był myśliwym, czy ofiarą, zdecydowanie i z uśmiechem odparł, że myśliwym, ale przyznał też, że "zwierzyna" mu uciekła, bo zaciął się karabin.
Zabawa zabawą, ale i tak najważniejsze są treningi. Walka podczas wczorajszej gry wewnętrznej przypominała tę w lidze. Kości trzeszczały, raz za razem dochodziło do ostrych spięć. Skrócony - 2 x 30 minut - mecz stał na wyższym poziomie niż ostatnie spotkanie ze Śląskiem, a już tempo gry było na pewno dwa razy szybsze.
Szczególnie mógł podobać się Paweł Brożek, który zaliczył trzy asysty, a już wisienką na torcie była akcja, jaką przeprowadził z bratem. Piotr zgubił z lewej strony Osmana Chaveza i dośrodkował idealnie na głowę brata, a ten "zapakował" piłkę pod poprzeczkę. Po tym trafieniu rozległo się na boisku i wokół niego głośne "ooooo!". Oglądając tę grę widać już, że w następnym meczu szykują się zmiany w wyjściowym składzie. Do pierwszej jedenastki wróci Piotr Brożek. Wszystko wskazuje na to, że miejsce w niej straci Maciej Żurawski, który wczoraj cały czas grał w drużynie "czerwonych", czyli teoretycznie słabszych.
Zadowolony ze zgrupowania jest Maaskant, który - zanim zaczął mówić o sprawach czysto piłkarskich - zachwycał się Zakopanem. - Jestem tutaj pierwszy raz i bardzo podobają mi się Tatry. W Holandii co prawda gór nie mamy, ale nie oznacza to, że ich nie znam. Lubię jeździć na nartach i nawet byłem instruktorem narciarskim w Austrii i Włoszech.
Po tych narciarskich dygresjach, Maaskant mówił już tylko o futbolu.
- Zawodnicy są tutaj zmęczeni, ale to normalne. Część z nich nie miała bazy, na której można budować szybkość i inne elementy. Ta uwaga dotyczy Chaveza czy Branco. Teraz nadrabiają czas. Mamy plan pracy na najbliższe cztery tygodnie.
Maaskant jeszcze przed wyjazdem na zgrupowanie do Zakopanego mówił o tym, że pod Giewontem będzie rozmawiał indywidualnie ze wszystkimi zawodnikami. W środę uchylił nieco rąbka tajemnicy, jak to wygląda. - Rozmawiałem z kilkoma piłkarzami, ale głównie z "Sobolem", bo to kapitan, bardzo ważna postać w drużynie i niezwykle waleczny piłkarz.
W Zakopanem prawie wszyscy piłkarze są zdrowi. Prawie, bo ciągle nie w pełni sił jest Andres Rios, a kontuzji nabawił się Mateusz Kowalski, który źle stanął podczas… kolacji.
Na koniec jeszcze raz o zabawach oczami Maaskanta: - Wspinaliśmy się na linach, co jest niebezpieczne i zabawne. Jeszcze weselej było podczas paintballa, bo wszyscy chcieli się zastrzelić. Wreszcie mieli do tego okazję - śmiał się Holender.
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda prawda o kryminalnej Małopolscekryminalnamalopolska.pl
60 tysięcy złotych do wygrania.Sprawdź jak. Wejdź nawww.szumowski.eu