Wiślaczki w rywalizacji prowadziły 2:1,ale w czwartek we Wrocławiu musiały uznać wyższość rywalek. - Kobieta jest ponoć zmienna i to by się potwierdzało patrząc na naszą postawę w drugim meczu - mówi kapitan Wisły Can-Pack Agnieszka Szott-Hejmej. - Potrafiłyśmy wypracować 15-punktową przewagę, by po chwili ją stracić. W końcówce odrobiłyśmy niemal wszystkie straty, ale gdy trzeba było zdobyć zwycięskie punkty, pudłowałyśmy - dodaje.
Wisła dysponuje zdecydowanie węższą kadrą niż Ślęza i miało to znaczenie w końcówce, gdy gospodynie zachowały wyraźnie więcej sił. Do tego znakomity występ zanotowała rozgrywająca Ślęzy Sharnee Zoll.
- Tak naprawdę to nie wiemy, jak upilnować tę zawodniczkę. Gdy pozwoliłyśmy jej rzucać, to wygrałyśmy, choć ona sama zdobyła 25 punktów. Gdy w czwartek była bardziej pilnowana, to zaliczyła 11 asyst, a w rolę pierwszego strzelca wcieliła się Agnieszka Kaczmarczyk - przypomina kapitan „Białej Gwiazdy”. - Tak czy owak, musimy ją powstrzymać w niedzielę, bo cała gra drużyny z Wrocławia zależy właśnie od niej - dopowiada.
Trener Wisły Can-Pack Jose Hernandez miał sporo uwag do pracy arbitrów, zapłacił za to przewinieniem technicznym. Jutro emocje będą jeszcze większe, bo żadna ze stron nie może już sobie pozwolić na błędy.
- Jeśli chcemy awansować do finału, nie możemy tracić koncentracji w ważnych momentach, a zdarzyło nam się to już, niestety, kilka razy - powiedział po meczu trener Hernandez.
- Co tu dużo mówić, musimy zostawić na parkiecie zdrowie, by zagrać w finale. Chcemy w roku jubileuszowym Wisły zdobyć złoty medal i na pewno stać nas na to. Obie drużyny są na podobnym poziomie sportowym, zadecyduje dyspozycja dnia - twierdzi Agnieszka Szott-Hejmej.
Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji o koszykarkach Wisły Can-Pack Kraków