https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wójt gminy Dębno nie zapanował nad emocjami i naruszył nietykalność cielesną petentki? Sprawę bada prokuratura

Paweł Michalczyk
Urząd Gminy Dębno
Urząd Gminy Dębno arch. Robert Gąsiorek
Prokuratura w Brzesku sprawdza, czy wójt gminy Dębno dopuścił się popełnienia przestępstwa poprzez naruszenie w swoim gabinecie nietykalności cielesnej jednej z petentek. W trakcie kilkuminutowej wizyty miały paść przekleństwa, a pracownica gminnej szkoły miała zostać wyprowadzona przez wójta za ramię siłą. Samorządowiec zaprzecza takiemu scenariuszowi.

Nerwowy poranek w urzędzie gminy Dębno

Do zdarzenia miało dojść 10 października 2024 po godzinie 7.30 w gabinecie wójta gminy Dębno. Dwie pracownice szkoły w Niedźwiedzy udały się na spotkanie z włodarzem.

Chciały się dowiedzieć, dlaczego stanowisko drugiej sprzątaczki zostało przewidziane do likwidacji od połowy października 2024. Kobieta dowiedziała się o tym fakcie od dyrektorki szkoły tydzień przed wygaśnięciem umowy. - Powiedziała jej, że wójt nie wyraża zgody na przedłużenie jej umowy - relacjonuje pani Aneta, sprzątaczka szkoły gminnej w Niedźwiedzy.

Kobiety poszły do urzędu gminy 8 października, aby umówić się na spotkanie z wójtem. - Sekretarka kazała nam przyjść 10 października o 7.30. Wójt zaprosił nas do gabinetu, usiadł z nami przy stole. Ponieważ zostaję sama na sprzątanie całej szkoły, mówię: "Panie wójcie, tak nie może być, bo w żadnej szkole tak nie ma, żeby jedna osoba ogarniała całą szkołę", bo u nas są też zajęcia popołudniowe. Dzieci są od godziny 7 do 16.05 - opowiada kobieta.

Wójt początkowo miał wyjaśniać, że o sprawie nie wie, a za sprawy kadrowe odpowiada dyrektor placówki, jednak petentki przywołały informacje, jakie wcześniej uzyskały od dyrektorki szkoły.

- Mówię: "Ktoś tu kręci, bo pani dyrektor mówi, że wójt, wójt mówi, że pani dyrektor decyduje". Powiedział, że się zastanowi nad wszystkim i w poniedziałek da nam znać. A ja zapytałam grzecznie, czy nie dałoby się dzisiaj. Wtedy wpadł w szał, zaczął kląć, "nikt nie będzie decydował, co ja mam robić", podszedł do biurka, zaczął bić pięściami w biurko, potem przyszedł do nas, zaczął nas wypychać, normalnie byłam w szoku - wspomina pani Aneta.

Według jej relacji wójt złapał ją za prawe ramię i wypchnął z całej siły z gabinetu. - Byłam zszokowana jego zachowaniem, bo wydaje się, że jak człowiek jest wykształcony, na stanowisku, to powinien być dla ludzi, a nie przeciwko ludziom. A to, że jestem może biedniejsza, może pracuję na gorszym stanowisku, to nie znaczy, że on mnie tak powinien traktować - mówi pracownica szkoły podległej wójtowi gminy Dębno.

Sprawa zachowania wójta gminy Dębno w prokuraturze

Kobieta nie może pogodzić się z tym, co ją dotknęło. - Nie spodziewałam się potraktowania w tak drastyczny sposób i z taką agresją. Nikt nie ma prawa nikogo poniżać. Takie zachowanie jest nieakceptowalne, szacunek chyba wszystkim się należy, ja bym tak nie postąpiła wobec nikogo. Wójt jest funkcjonariuszem, publicznym i ta funkcja do czegoś zobowiązuje - uważa pani Aneta.

Sprawą zajmują się organy ścigania. - Tutejsza prokuratura nadzoruje postępowanie sprawdzające w sprawie naruszenia w dniu 10.10.2024 w Dębnie nietykalności cielesnej pracownicy szkoły w Niedźwiedzy, to jest w kierunku art. 217 par. 1 kodeksu karnego i inne - przekazała nam Dorota Gac, zastępca prokuratora rejonowego w Brzesku.

Wójt gminy Dębno uważa, że jest niewinny

Wójt gminy Dębno przedstawia nieco inną wersję wydarzeń z 10 października. - Nie jest prawdą, abym naruszył nietykalność fizyczną pracownicy szkoły w Niedźwiedzy. Spieszyłem się na umówione spotkanie na godzinę ósmą, powiedziałem, że: "nie mam czasu rozmawiać, a sprawą zajmę się w poniedziałek" i je wyprosiłem.

Wójt kategorycznie zaprzecza użyciu siły i naruszeniu nietykalności cielesnej jednej z kobiet. - Nie było siłowego wyciągnięcia z gabinetu, to raczej panie zablokowały mi przejście, ja wyszedłem. Mówiły, że ja dzisiaj muszę im dać odpowiedzieć, odpowiedziałem, że nic nie muszę dzisiaj odpowiadać, bo wcześniej muszę rozpoznać sprawę, a dzisiaj nie dam rady, bo spieszę się na spotkanie i wyszedłem. One stały w przejściu, żadnego siłowego odepchnięcia nie było, to te panie mnie nie chciały wypuścić - wyjaśnia Wiesław Kozłowski.

Planty Salinarne w Bochni już po rewaloryzacji

emisja bez ograniczeń wiekowych

Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ

Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska