W Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie łosie rogi rosną w szklarniach, w tym w szklarni Victoria - po sąsiedzku z cytrusami i wanilią, zwisając nad paprociowym buszem.
- Jedną z najciekawszych grup paproci, jakie można zobaczyć w krakowskim Ogrodzie Botanicznym, są pochodzące ze stref tropikalnych rośliny z rodzaju płaskla, po łacinie Platycerium, a najczęściej zwane po prostu łosimi rogami - mówi dr Bogusław Binkiewicz, botanik z Ogrodu Botanicznego UJ. - Ta roślina może być bardzo duża, pojedynczy liść może mieć nawet ponad metr długości i z pewnością robi spektakularne wrażenie.
Łosie rogi pochodzą ze stref tropikalnych i umiarkowanych Ameryki Południowej, Afryki, Australii oraz egzotycznych wysp Oceanii.
- Są to rośliny nadrzewne, czyli epifityczne. Nie rosną na ziemi, tylko na pniach i gałęziach innych roślin, gdzieś wysoko nad dnem lasu, ponieważ potrzebują do rozwoju sporo światła. Nie są jednak pasożytami, więc nie korzystają z substancji produkowanych przez drzewa lub krzewy, na których rosną, tylko same prowadzą proces fotosyntezy - podkreśla dr Binkiewicz.
Oryginalne liście, i to dwóch typów
Łosie rogi tworzą dwa typy liści. Pierwsze z nich - tzw. liście niszowe - mają postać dużych płatów (trochę przypominają liście sałaty lodowej...). To z ich pomocą roślina mocuje się do pnia lub gałęzi drzewa. Liście niszowe z czasem zasychają, robią się brunatne. Jednak - jak chętnych do hodowania płaskli przestrzega botanik - nie powinno się ich usuwać, ponieważ pełnią ważną funkcję. Za nimi bowiem gromadzi się próchnica, materia organiczna, z której roślina korzysta do dalszego wzrostu. Tam też często zbiera się woda i dzięki temu roślina nie przesycha, bo ma cały czas dostęp do wilgoci.

Drugi typ liści to te, którym ta paproć zawdzięcza swoją nazwę: wyglądające właśnie jak poroże łosia albo jelenia. Zwisające w dół, mogą osiągać nawet do półtora metra długości. Często na ich końcach, od spodniej strony, tworzą się ciemnobrązowe skupienia zarodni produkujących zarodniki. Jak uspokaja botanik - to normalna sytuacja, nie jest to objaw choroby i w związku z tym nie należy się tym martwić.

Kwiatu paproci natomiast tutaj nie znajdziemy - łosie rogi, tak jak i inne paprocie, nie kwitną i nie tworzą kwiatów.
Zwisająca wielka kępa
Specjalista z krakowskiego Ogrodu Botanicznego zwraca uwagę, że Platyceria to bardzo duże, oryginalne i ciekawe rośliny, które mogą z powodzeniem znaleźć sobie miejsce również w naszych mieszkaniach.
Sadząc paprocie z grupy łosich rogów należy pamiętać, że wcale nie potrzebują doniczki - jako rośliny nadrzewne rosną bez kontaktu z ziemią.

- Możemy je uprawiać po prostu jako wielką kępę zwisającą z sufitu, albo możemy je umocować w jakiś stabilny sposób na ścianie. Albo - jeżeli zadamy sobie odrobinę trudu i mamy do dyspozycji kawałek pnia, gałęzi lub kory - można taką roślinę do nich przymocować za pomocą sznurka jutowego czy na przykład żyłki. Po pewnym czasie ona zacznie obrastać to podłoże, tworząc taką naturalną i atrakcyjną dla oka kompozycję - opisuje botanik.
Wody im nie żałujmy
Co lubią, a czego nie łosie rogi?
- Wymagają stanowiska z nieco rozproszonym światłem albo półcienistego. Nie powinny natomiast rosnąć w oknie skierowanym na południe, silnie nagrzewającym się w ciągu dnia. Wymagają wysokiej, ale niekoniecznie tropikalnej temperatury - około 20 stopni, jakie zwykle mamy w naszych domach, w zupełności wystarczy. Natomiast musimy pamiętać o tym, że są to rośliny, które potrzebują dużo wilgoci, więc miejsce, w którym rosną, powinno mieć wilgotny mikroklimat - mówi dr Binkiewicz, wskazując, że tej paproci będzie służyło umieszczenie obok akwarium lub zastosowanie nawilżacza powietrza. Dobrze będzie się też czuła w łazience.

Botanik uspokaja, że jeżeli nawet w wybranym przez nas miejscu nie ma wilgotnego mikroklimatu, możemy w łatwy sposób zadbać o zapewnienie łosim rogom tego, czego potrzebują. Jak tłumaczy, roślinę trzeba co pewien czas intensywnie podlewać, po czym przez kilka dni jej podłoże powinno sukcesywnie przesychać. Gdy przeschnie zupełnie, znów możemy ją obficie podlać.
- Można to robić na przykład w wannie w łazience, albo gdzieś nad miednicą lub zlewem, ponieważ te rośliny lubią wodę i nie powinniśmy jej żałować - instruuje Bogusław Binkiewicz. Proponuje, by łosie rogi przelać mocno przez około pięć minut, najlepiej przestaną wodą, i zostawić w zlewie na noc, by nadmiar wody z niej odciekł. Następnego dnia naszą paprotkę możemy z powrotem wywiesić w jej stałym miejscu.
Taki zabieg podlewania należy wykonywać raz na tydzień lub dwa, sprawdzając, jak roślina się miewa. Jeśli końcówki liści zaczną przysychać, będzie to oznaczało, że roślina ma za mało wody, podlewamy ją zbyt rzadko. Jeśli z kolei jakiś liść zaczyna gnić, jest to sygnał, że przesadzamy z podlewaniem.

Latem do wody, którą się podlewa łosie rogi, można dodać w niewielkich ilościach nawozy płynne do roślin doniczkowych. Można również do wnętrza kępy liści, jakie tworzy płaskla, dosypać trochę podłoża jak do storczyków. Roślina tworzy korzenie, które wrastają właśnie tam do środka i stamtąd pozyskuje potrzebne jej substancje.
Platycerium Wandae, czyli polski akcent
Płaskla, jeśli stworzymy jej dobre warunki, będzie inwestycją na lata - bo łosie rogi to rośliny długowieczne. Te rosnące w szklarni krakowskiego Ogrodu Botanicznego mają po ok. 30-40 lat. Taki stary okaz może ważyć nawet kilkadziesiąt kilogramów!
W sumie znanych jest około 20 gatunków łosich rogów. Jeden z nich poznał podczas swojego pobytu na Jawie i w 1902 r. opisał jako pierwszy Marian Raciborski. Był to polski botanik, następnie też dyrektor Ogrodu Botanicznego. Odkryty przez siebie gatunek płaskli nazwał Platycerium Wandae, najprawdopodobniej na cześć swojej młodszej siostry.