Zaczęło się dość typowo: ktoś usłyszał miauczenie pod podwoziem samochodu i zawiadomił KTOZ. Jednak, zanim pracownicy Towarzystwa pojawili się na parkingu, kociak zdążył już przenieść się pod inne auto. Potem pod kolejne i jeszcze jedno. Wreszcie ulokował się pod pojazdem KTOZ, skąd nie dawał się wywabić ani wołaniem, ani "kicianiem", ani jedzeniem. Nie pomógł nawet lewarek. Kociaka udało się wywabić dopiero po sześciu godzinach, dzięki połączony siłom pracowników KTOZ i sklepu.
"Kocie dziecko dostało na imię Paszkocik, bo… kocik i na paszę się skusił, poza tym wykazało się inteligencją i sprytem, które przez sześć bitych godzin pozwalały mu wodzić za nos próbujących go złapać dorosłych uczestników dramatu" - piszą uczestnicy akcji na Facebooku.
WIDEO: Trzy Szybkie
- Była legendą Krakowa. Wspominamy wróżkę Dzidziannę spod Sukiennic
- 10 najszybciej wyludniających się miast w Małopolsce
- Jak w subtelny sposób wyśmiać Kraków? Oto najlepsze fraszki!
- Nie masz ubezpieczenia? Tyle zapłacisz za pomoc lekarzy
- Agresja, krzyki i wyprzedzanie na trzeciego. Tacy są polscy kierowcy
- Nową zakopianką pojedziemy tuż po wakacjach! [NOWE ZDJĘCIA]
