https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z siekierą na widza, czyli prowokator Wojciech Smarzowski

Paweł Gzyl
Tomasz Bolt
Ukraińcy mówią, że ten film będzie szkołą nienawiści. Reżyser uważa nakręcenie go za swój obowiązek. Kim jest Wojciech Smarzowski, który apeluje o datki na dokończenie zdjęć do „Wołynia”?

Czy tu się głowy ścina/ Czy zjedli tu Murzyna/ Czy leży tu Madonna? Czy tu jest jazda konna?” Kiedy Wojtek Smarzowski usłyszał po raz pierwszy te słowa z piosenki „Ludzie wschodu” punkowej grupy Siekiera, machnął ręką na swych wcześniejszych idoli - Queen i Deep Purple. Punk był bowiem czymś zupełnie innym niż wokalna ekwilibrystyka Freddiego Mercury’ego czy wirtuozerskie popisy Ritchiego Blackmore’a. Niósł ze sobą wściekłą energię, walił prawdą prosto w oczy, nie owijał niczego w bawełnę.

Jednym zdaniem, ciął jak siekierą. Być może dlatego ten rekwizyt do dzisiaj tak często pojawia się w jego filmach. To właśnie punk nastawił go w drugiej połowie lat 80. tak bezkompromisowo do świata i sprawił, że uwielbia prowokować.
- To jeden z powodów, dla których trzeba robić filmy. Łatwo zaszokować drastycznym tematem czy sceną. Trudniej o prowokację intelektualną, emocjonalną, artystyczną. A ja lubię historie, które są na granicy - teatru i filmu, tragizmu i komizmu, nawet złego i dobrego smaku. Forma bywa świetnym narzędziem prowokacji - przyznaje w jednym z wywiadów.

W ołowianym pasie
Dorastał w małej miejscowości Jedlicze w Podkarpackiem. W gierkowskim PRL-u jedynym sposobem na zabicie wszechogarniającej nudy była piłka nożna. Zainteresował się futbolem po pamiętnym występie reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w 1974 roku. Od tamtego momentu, przez osiem kolejnych lat, na słomiance w jego pokoju wisiały kolejne plakaty polskich piłkarzy. Oczywiście sam też kopał piłkę - i w końcu trafił do lokalnej drużyny. Treningi to była ostra harówka: każdy z dzieciaków dostawał ołowiany pas i musiał w nim zasuwać po lesie do utraty tchu. Pod koniec podstawówki i przez cale liceum grał jako obrońca lub pomocnik drużyny Nafta Jedlicze. W końcu jednak się poddał.

- Zawsze chciałem być piłkarzem. Ale nie miałem talentu. Jestem mało ambitny, niezdolny. Stwierdziłem to wtedy, gdy byliśmy trzecią drużyną świata, miałem więc prawo tak powiedzieć. Dziś pewnie bym się załapał - śmieje się w rozmowie z Onetem.
Piłka jednak zrobiła swoje. Młody chłopak nabrał cech, które potem przydały mu się w zawodzie filmowca - nieustępliwości i wytrwałości.

Gdy nie dają mu pieniędzy na nowy film i wyrzucają jednymi drzwiami, potrafi zawrócić i wejść drugimi. Gdy na początku krytykowano jego dokonania, zacisnął zęby i dalej robił swoje. W pewnym momencie nosił się z zamiarem zrobienia filmu o polskim środowisku piłkarskim. Na razie zaniechał tego pomysłu, ale trzeba mieć nadzieję, że kiedyś do niego wróci.

Krakowska przygoda
Pasję do futbolu zastąpiła pasja do kina. Dlatego po maturze zdecydował się zdawać do łódzkiej filmówki.
Okazało się, że to za wysokie progi jak na prostego chłopaka z Podkarpacia. Kiedy oblał wszystkie egzaminy - ewakuował się do Krakowa na filmoznawstwo.

Nowy kierunek bardzo mu odpowiadał. Pasjami oglądał kolejne filmy. Dzięki temu powoli zaczął się przed nim odsłaniać mechanizm tworzenia kinowego obrazu.

- Oglądałem dużo i bez sensu. Podchodziłem do filmów w bardzo naiwny sposób, wierząc, że każdy niesie w sobie jakieś konkretne przesłanie, niezwykle ważny przekaz, jest w przemyślany sposób skonstruowany, a jeśli ja tego nie widzę, to może jestem niezbyt mądry. Sądziłem, że tego klucza trzeba szukać za wszelką cenę. Ale w końcu zacząłem dostrzegać w wielu wypadkach swego rodzaju hochsztaplerkę. I wtedy okazało się, że filmów wyjątkowych wcale nie ma tak dużo - mówi w jedynym z wywiadów.

Kiedy za trzecim podejściem dostał się wreszcie do łódzkiej filmówki, trafił na wydział operatorski. Szybko jednak zrozumiał, że robienie zdjęć to zajęcie nie dla niego. Przez pierwsze trzy lata na uczelni nie udało mu się dogadać z żadnym reżyserem. Zaczął więc kombinować: jestem za mało otwarty i nie potrafię się porozumieć z innymi, albo to z moim otoczeniem coś jest nie tak.

W końcu doszedł do wniosku, że kiedy sam będzie pisał scenariusze i reżyserował filmy, kłopoty znikną. Okazało się, że nie jest to takie proste.

Pracując z mordercą
Aby po szkole zarobić na wynajem mieszkania w stolicy, wyjechał do Niemiec. Tam pracował na kempingu jako „złota rączka”: kładł papę na dachu, malował ogrodowe krasnoludki i kierował busem. Nie obyło się bez przygód.

- Pewnego dnia, kiedy kładliśmy tę papę, na kemping przyjechała policja. Właściciele błyskawicznie schowali nas do małej komórki. Przez szpary między deskami patrzyliśmy, jak policjanci przeszukują teren. Zoran, Serb z twarzą jak pogięte wiadro, niemiłosiernie pocił się ze strachu. Nie mogłem zakumać, dlaczego on się boi bardziej ode mnie, bo to ja tam pracowałem na czarno, a nie on. Później się dowiedziałem, że gliniarze nie szukali nielegalnych pracowników, tylko właśnie Zorana, bo kogoś zarżnął - opowiadał.

Bogatszy o tego rodzaju przeżycia wrócił do kraju - i zajął się realizacją teledysków. Okazało się, że to zajęcie, w którym może objawić swój talent.

Dowodem tego okazał się wideoklip do piosenki zespołu Myslovitz - „To nie był film”. Mroczna opowieść nosiła już wszystkie znamiona późniejszego stylu Smarzowskiego. Nic dziwnego, że teledysk zgarnął w swoim czasie wszystkie możliwe nagrody. I stał się impulsem dla Wojtka, aby zająć się kinem.

Wesele na trzeźwo
Jego pierwsza fabuła wykorzystywała muzyczne koneksje - bo główne role w „Małżowinie” zagrali krakowscy wokaliści: Marcin Świetlicki i Maciej Maleńczuk. Duszna i gęsta atmosfera filmu, wypływająca z faktu, że pierwotnie było to przedstawienie teatralne, nie wszystkim się spodobała.

Reżyser wtedy bardzo się pieklił - próbował tłumaczyć i przekonywać, aż w końcu zrozumiał, że nie tędy droga.
Kiedy sześć lat później pokazał „Wesele”, wszyscy padli przed nim na kolana.

- Część Polaków po bardzo ciężkich latach, znalazła sposób na zarabianie pieniędzy. Mogą realizować swoje marzenia. Najczęściej materialne, niestety. Nie kupuje się książek, że o czytaniu nie wspomnę, ale trzeba mieć dobre auto albo zrobić wystawną fasadę domu, zmienić kafelki w łazience, bo to się liczy w lokalnej społeczności. Zrobiłem „Wesele” przeciw takim wzorcom - deklarował w „Polityce”.

Po premierze wścibscy dziennikarze dopytywali się, czy aktorzy grali w filmie pod wpływem alkoholu - bo Smarzowskiemu tak sugestywnie udało się pokazać pijanych weselników. Okazało się, że wszystko było realizowane na trzeźwo, choć reżyser przyznał, że sam ma słabość do mocnych trunków właściwie od... przedszkola. Być może dlatego dekadę później przeniósł na ekran powieść Jerzego Pilcha „Pod Mocnym Aniołem”, pokazującą alkoholową degrengoladę utalentowanego pisarza.
Tłumaczył, że urodził się w 1963 roku, a za Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego opary alkoholu otaczały wszystkich nieustannie. - Nie sposób więc, żebym tego nie władował w te swoje filmy - tłumaczył.

Pod spojrzeniem Stwórcy
Kolejne jego filmy robiły piorunujące wrażenie. W „Domu złym” pokazywał jak najprostsze instynkty ludzkie - chciwość i zazdrość - rodzą szalejące zło. A wszystko komentowały punkowe piosenki - ze słynnym „Spytaj milicjanta” Dezertera na czele.

„Drogówka” okazała się bezlitosną wiwisekcją pracy w policji, która pozwalając na reprezentowanie prawa sprawia, że człowiek szybko je łamie, wywołując łańcuch kolejnych tragedii.

Osadzona w realiach powojennych Mazur „Róża” pokazywała z kolei, jak inność rodzi najpierw strach, potem gniew i wreszcie nienawiść.

- Jestem tylko człowiekiem i też chcę być lepszy. Natomiast jest tak, że jest w nas coś takiego, że to zło jest zawsze na wyciągnięcie ręki. Każdy temu podlega. Może więc chodzi o to, że to jest takie ludzkie. Ja naprawdę ze wszystkich sił chcę wierzyć, że człowiek jest dobry, ale przyznaję, że jest mi z tym ciężko - dodaje.
Mimo że pomstuje na Kościół za plagę pedofilii w szeregach kapłanów i denerwują go krzyże wiszące w szkolnych salach, to każdy jego film kończy się tzw. „spojrzeniem Stwórcy”, czyli kadrem pokazującym głównych bohaterów z rosnącej wysokości.
Śmieje się, że próbuje stać się ateistą i odrzucić zakorzenioną w sobie potrzebę Boga i niesionego przezeń moralnego ładu, ale... jakoś mu się to nie udaje.

Teraz Wołyń
Jego nowy film - „Wołyń” - również będzie kontrowersyjny. „Rzeź wołyńska” nie istniała do tej pory w polskiej kinematografii. - Temat tego filmu odstrasza. Spółki, firmy, banki, które zazwyczaj wspierają budżety, na hasło „ludobójstwo”, „rzeź”, „banderowcy”, „Ukraina” od razu się wycofują. Brakuje nam 2,5 miliona złotych. Każda złotówka jest cenna, a ja proszę o wsparcie - zwraca się do widzów Smarzowski.

Dotąd nakręcono około 90 proc. zdjęć, film jest już niemal w całości zmontowany, ale nadal brakuje kilku dużych, zbiorowych, ważnych dla produkcji scen. Jeżeli uda się zebrać pieniądze, zostaną dokręcone wiosną.

***
„Wołyń”
- Badania mówią, że połowa Polaków nie wie, co się wydarzyło na Kresach. Mamy zmontowany prawie cały epicki film o ludobójstwie na tych terenach . Mam nadzieję, że to będzie ważne kino. Pozytywnie wypowiadają się historycy i ludzie związani emocjonalnie z Kresami - mówi Wojciech Smarzowski i informuje, że do zakończenia „Wołynia” brakuje kilku kluczowych scen, których nie udało się nakręcić z braku finansów.

***
Jak pomóc w dokończeniu „Wołynia”
Od kilkunastu dni datki zbiera „Fundacja na rzecz filmu Wołyń” (na zdj. plan filmowy).
Wpłaty bezpośrednio na konto Fundacji.

Komentarze 17

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jastrzębiec
Także wpłaciłem na ten film. Stałem się producentem i to powód do chluby ze względu na tematykę. Film jest niewygodny dla grona pogrobowców banderowców niestety część to osoby zaliczane do mniejszości ukraińskiej w Polsce, a poza tym są oni licznie reprezentowani na zachodniej Ukrainie, gdzie nazistom ukraińskim z UPA (oni wzorowali się na ideologii nazistowskiej Ukraińca Dmytro Doncowa) stawia się liczne pomniki. Przeciwnikami filmu są także niektórzy politycy i działacze w Polsce, którzy wymyślili sobie, że skoro Ukraińcy nie chcą się wyrzec tradycji UPA, to niech Polacy zapomną o ludobójstwie Wołyńskim. Pan Michnik, red. M. Czech - prominentny przedstawiciel mniejszości ukraińskiej w Polsce, Kowal, Wóycicki i inni pracowali na takie "pojednanie" od lat. Niestety z ich punktu widzenia Polacy gremialnie chcą prawdy. Dodam, że nie mam nic przeciwko Ukraińcom, którzy jednoznacznie odcinają się banderyzmu. Przeciwnie sądzę, że z takimi sprawiedliwymi Ukraińcami powinniśmy, jeżeli tego sobie życzą również ściśle współpracować.
J
Jastrzębiec
Nie to znany ukraiński manipulator i pseudo-historyk, wielbiciel nazistów z UPA Wiatrowycz - szef ukraińskiego IPN haha. Tylko on wygaduje takie bradnie, a poza nim naćpani, pisani, umysłowo chorzy i agenci.
o
orka
Czekam na ten film, wpłaciłam 50 zł
h
herojam WAŁA!
napisanego przez UPAdlińców.

O co cały raban..?
D
Drzazga
...że od filmu o tragedii dziesiątków tysięcy Polaków wymordowanych w barbarzyński sposób przez UPA (ale też i przez wielu "zwykłych" Ukraińców) odcina się rządząca nam miłościwie "jedynie słuszna" a przy tym podobno najbardziej patriotyczna (??) partia. Tak samo jak "Historia Roja" również i ten film ujrzy światło dzienne i pomoże (mam nadzieję) odkłamać i odkryć to co miało być zapomniane i uznane za nieistotne. Koniec z zatajaniem historii Narodu!
T
Też historyk
Ty chyba jesteś kijowskim historykiem , bo reprezentujesz typowo banderowski punkt widzenia . Wszystkiemu winna Moskwa a banderowcy to anioły , którym Moskwa kazała mordować Polaków. Większego idiotyzmu dawno nie czytałem Napisz jeszcze, że ludobójstwo UPA wywołali sami Polacy bo chcieli opuścić Wołyń i szukali do tego pretekstu...Nic już mnie nie zaskoczy u Upaińców
A
Aga
Z dumą mogę napisać - wpłaciłam! Polecam każdemu wpłacić chociaż kilka złotych. Ja wpłaciłam dosłownie 9 zł, bo więcej zwyczajnie nie mam. Ale po wypłacie wpłacę coś znowu.
h
henryk
Sprawe należy mówić po imieniu jestem emerytem 10 zł dołoże do filmu.Życzę ukonczenia tego filmu Gliński Selin dlaczego blokujecie finanse tylko2.5mil zł
h
historyk
Nie zapominajmy, że cała ta tragedia była inspirowana z Moskwy. Waśnie na tle kulturowym, religijnym i narodowym to idealna broń ideologiczna, systemów totalitarnych. Film potrzebny, ale czy nie jest czasami jego tworzenie właśnie teraz, inspirowane z zewnątrz na potrzeby chwili? Sprawa dla kontrwywiadu się nadaje. Tak dla sprawdzenia i prewencji
f
flara
Jeśli Smarzowski to prowokator i propagandysta, to w jakim świetle stawia to jego poprzednie filmy? Czy ten szaro-gówienny obraz Polski i Polaków jakim nas karmił w Weselu, Róży, Domu Złym itd. też aby nie był przypadkowy? Może on od zawsze kręcił tylko jeden i ten sam film...z jedną tezą?
G
Gość
Ukraińskie zbrodnie na Polakach muszą zostać głośno nazwane, potępione i osądzone! Zaś ukradzione Polsce i innym krajom ziemie zwrócone prawowitym właścicielom!
G
Gość
I po każdej jego wypowiedź to radość na Kremlu
k
krótko i na temat
7 pazdziernika to urodziny Putina. Czy to przypadek? Wątpię. Smarzowski robi Putinowi prezent, bo psucie relacji polsko-ukraińskich leży w interesie Putina.
Smarzowski nawet w tym artykule określany jest mianem "prowokatora". Tak, to prawda. Oglądałem dwa jego filmy: "Dom zły" i "Drogówka", w obu jest epatowanie przemocą. O ile w przypadku powyższych filmów nie był to wielki problem o tyle w przypadku filmu historycznego, politycznego pt. "Wołyń" to wielki problem. Na Kremlu otworzą szampany.
W
WROCŁAWIANIN
DLATEGO MM GDZIEŚ CZY IM RUSKIE ZROBIĄ ROZBIORY. BARDZO DOBRZE PAMIĘTAM JAK MOI DZIADKOWIE, REPATRIANCI ZE LWOWA, OPOWIADALI, ŻE LUDNOŚĆ POLSKA BARDZIEJ SIĘ BAŁA OKROPNOŚCI JAKIE ROBILI ROSJANIE, NIŻ SAMYCH NIEMCÓW. MENTALNOŚĆ SIĘ NIE ZMIENIA. DZICZ TO DZICZ. JAK BY MOGLI TO BY NAM DRUGI WOŁYŃ ZROBILI. O DZIWO. IM BARDZIEJ JECHAŁEM MOTOREM PRZEZ UKRAINĘ NA WSCHÓD, TYM MNIEJ NIENAWIŚCI WOBEC POLAKÓW. REASUMUJĄC. W UKRAINIE PROROSYJSKIEJ ZA DNIESTEM, BARDZIEJ MIELI WYLANE NA POLAKA NIŻ NA ZACHODZIE UKRAINY JAK NP W TARNOPOLU GDZIE ODCZUŁEM WROGOŚĆ. CO SIĘ DZIWIĆ JAK SĄ POTOMKAMI BANDEROWCÓW, KTÓRZY WYRZYNALI NASZYCH DZIADKÓW. NA UKRAINIE BYŁEM W 2011 I 2013
h
hik
i oni mówią o nienawiści....
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska