Do dziś nikt nie wykręcił lepszego czasu na nartach na terenie Polski. Nikliński zrobił to 5 maja 1979 roku. Zjechał wówczas ze szczytu Beskidu do Kotła Gąsienicowego.
Dokonanie tego w końcówce lat 70. stanowiło nie lada wyczyn.
- Sprzęt narciarski nie był wtedy dostępny tak jak obecnie. Gdyby nie kask, który udało mi się pożyczyć, nie byłoby to w ogóle możliwe - wspominał rekordzista.
W wywiadach opowiadał, że wydarzenie tamto zbiegło się w czasie z obchodami 400 lat istnienia Zakopanego. Ustanowienie rekordu miało być zwieńczeniem jubileuszu. Narciarz dodał, że zgodę na odbycie próby uzyskałem od Polskiego Związku Narciarskiego. Pomiar czasu był solidnie przygotowany. Użyto do tego m.in. specjalnego urządzenia, które posiadało homologację Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Nad próbą - ostatecznie udaną - czuwała specjalna komisja. W 2013 roku próbowano na Kasprowym Wierchu pobić jego rekord. Podjął się tego Jędrzej Dobrowolski. Wówczas udało mu się wykręcić prędkość 160 km/h.
Jacek Nikliński zajmował się także szkoleniem młodych narciarzy. Prowadził także firmę sprowadzającą akcesoria narciarskie.
Jego pogrzeb odbędzie się w sobotę 26 listopada o godz. 12 w kaplicy cmentarnej na cmentarzu parafialnym przy ul. Nowotarskiej w Zakopanem.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
