Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zalewa jej dom, urzędnicy uspokajają

Robert Szkutnik
Maria Immel, żeby chronić dom, wykopała rów odwadniający. - Ale to niewiele daje - mówi
Maria Immel, żeby chronić dom, wykopała rów odwadniający. - Ale to niewiele daje - mówi Robert Szkutnik
Maria Immel ze Spytkowic-Kępki już ponad dziesięć lat zmaga się z urzędami o zrobienie w okolicy jej domu rowów odwadniających. Po każdych większych deszczach woda zalewa jej posesję. W tym roku jej dom był podtopiony już cztery razy. - Woda regularnie zalewa kotłownię, a na ścianach domu jest już grzyb - skarży się Maria Immel.

Pierwsze pisma, dotyczące rozwiązania sprawy podtopień, skierowała do urzędów w 1999 roku. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Mimo że o problemie poinformowała nie tylko władze gminy, ale także Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie i Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Wadowicach.

Urzędnicy gminy twierdzą, że problemu nie powinno być, bo przecież wykonano rowy odwadniające przy ulicy Morzyckiej, przy której mieszka pani Maria. Sęk w tym, że dom jest w niecce, a woda zalewa posesję od strony torowiska PKP i pól uprawnych, położonych wyżej niż obejście pani Marii. - Od tej strony zawsze była tzw. wodnica, czyli rów odwadniający, a gospodarze mieli obowiązek go utrzymywać - wyjaśnia kobieta - Niestety, niektórzy zasypali ten rów i powiększyli sobie działki, powodując zagrożenie powodziowe. A władza nie reaguje - wyjaśnia Immel.

W obawie o swoje mienie Immel sama wykopała na gruncie gminnym rów odwadniający. Ale to niewiele dało, bo kończy się on przy posesji sąsiadów.

Sprawa rowu, który zniknął, rozpatrywana była już w poprzedniej kadencji samorządu Spytkowic, ale bez rezultatu. Nowe władze też się nią zajęły, uznały jednak, że skoro jedna z nieruchomości należy do gminy, to samorząd ma obowiązek wyłączenia się z udziału w sporze o rów. Wójt wyłączył też z udziału w sprawie swoich pracowników (dom w okolicy ma jedna z pracownic), bo bał się o zarzut stronniczości. Z takimi argumentami nie zgodziło się Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Krakowie i wójt będzie musiał w końcu zająć się rowami.

Szybko to jednak nie nastąpi. - To jest skomplikowana sprawa - mówi wójt Spytkowic Mariusz Krystian. - Rów, który tam podobno był, nie jest zaznaczony na mapach. Ponadto są kwestie własnościowe, skomplikowane prawnie - wyjaśnia. Wszystko - jak twierdzi wójt - trzeba dogłębnie zbadać. Tymczasem podczas majowych i czerwcowych ulew gmina Spytkowice tylko na szkodach w infrastrukturze drogowej straciła ponad 6 mln zł. Część strat spowodowana była tym, że woda nie miała którędy spływać.

Prawo wodne

Art 29. par. 3 nakłada obowiązki na właścicieli wody oraz nieruchomości: "Jeżeli spowodowane przez właścicieli gruntu zmiany stanu wody na gruncie szkodliwie wpływają na grunty sąsiednie, wójt, burmistrz lub prezydent miasta może w drodze decyzji nakazać właścicielowi gruntu przywrócenie stanu poprzedniego lub wykonanie urządzeń zapobiegających szkodom."

Brak rowów odwadniających i zły stan istniejących był m.in. przyczyną ubiegłotygodniowego zalania Małyszyc w gm. Trzyciąż. Woda nie miała którędy spływać.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska