https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

BLISKIE SPOTKANIA. Krakowskie ulice zbrodni. W kamienicy przy ul. Długiej 52 doszło do trzech zabójstw

Marcin Banasik
Wideo
od 12 lat
Emerytowany policjant Andrzej Chytkowski zabiera nas w mroczna podróż po krakowskich ulicach zbrodni. Gdyby na mapie Krakowa każde miejsca zabójstw zaznaczyć na czerwono, plan miasta szybko wypełniłby się barwą krwi. Rzadko która ulica nie była świadkiem napadów, gwałtów czy morderstw. Na początek skupimy sią na ul. Długiej, a konkretnie na kamienicy nr 52. Materiał powstał w ramach naszego cyklu wideo "BLISKIE SPOTKANIA".

Były policjant i archiwum

Andrzej Chytkowski to były policjant, technik kryminalistyki, zajmujący się m.in. zabezpieczeniem śladów zbrodni. A także miłośnik lotnictwa. 61-latek kilkanaście lat temu trafił do archiwum zakładu medycyny sądowej, szukając informacji na temat pilotów, którzy zginęli w katastrofach lotniczych na terenie Małopolski. Okazało się, że sekcji zwłok lotników wojskowych nie wykonywano przy ul. Grzegórzeckiej 16.

– Zaciekawiły mnie jednak protokoły dotyczące zwykłych ludzi. Okoliczności i przyczyny ich śmierci dużo bowiem mówiły o tym, jak ludzie kiedyś żyli - dodaje.

Archiwum opuścił z pięcioma zeszytami, które zapełnił historią ciemnej strony miasta.

Wśród zapisków byłego policjanta często pojawia się budynek przy ul. Długiej 52. - W pierwszej połowie XX wieku doszło tam do kilku zbrodni, które sprawiły, że kamienica na długo okryła się złą sławą - mówi Chytkowski.

W życiu sentymentalny

Nad swoimi zapiskami Chytkowski pracował przez pięć lat. W budynku przy Grzegórzec-kiej spędził wiele godzin, wertował protokoły z sekcji zwłok. Protokoły są w tomach, oprawione rocznikami, każdy rocznik ma 10-14 tomów.

- Siedziałem i grzebałem - opowiada. - Przychodziłem o szóstej rano, kiedy nie było jeszcze studentów, ani wykładowców. Puściuteńko. Miałem ciszę i spokój. Mogłem pracować. Wychodziłem o dziewiątej. Zdarzało się, że przychodziłem przez tydzień, a później miesiąc nie chodziłem.

Przy wielu tych sprawach osobiście pracował

Weźmy datę 24 lutego 1997 roku. 62-letni mężczyzna, pracownik umysłowy, samobójca znaleziony na torach kolejowych przed stacją PKP Łobzów. Leczony w poradni zdrowia psychicznego, wcześniej nie podejmował prób samobójczych.

Chytkowski, który wtedy pierwszy raz dźwigał ludzką głowę, po latach ma takie wspomnienie, że nie wyobrażał sobie, że ona może być taka ciężka.

- Wiele z tych historii wraca po nocach - wyznaje. - Niektóre przypadki do dziś widzę, jakby były wczoraj, nawet co, gdzie na stole ułożone. Najtrudniej było jechać do dzieci, jak już się swoje miało. Jak sobie to przypominam… - wspomina Chytkowski.

Jedyny w policji nosił długie włosy. - Pisałem wiersze, dalej piszę, ostatnio miłosne. Słuchałem Beatlesów, nosiłem buty na obcasach, modne wtedy. W życiu byłem sentymentalny, a tu taka praca, że ciągle miałem do czynienia z trupami. Ludzie nie wierzyli, że się mogę tym zajmować - mówi.

Czytaj więcej:

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska