Młodzi są zatem bardziej dzisiaj radykalni niż Karol Marks, autor Manifestu komunistycznego i jeden z ojców totalitarnego systemu, który ma na sumieniu dziesiątki, jeśli nie setki milionów ofiar. On bowiem nie twierdził, że religia gorsza jest od narkotyków, stawiał raczej między nimi znak równości. Mówił, że religia jest jak „opium dla ludu”, bo pozwala uciec od rzeczywistości, uśmierzyć cierpienie, którego każdy człowiek doświadcza. Marks był prekursorem systemu totalnej kontroli społecznej i zniewolenia obywatela przez system (komunistyczny).
Kościół Powszechny jest dzisiaj jedyną organizacją o skali globalnej niekontrolowaną przez rządy, organizacje ponadpaństwowe, korporacje takie jak: Google, Microsoft, Facebook czy postępowe, zwykle „otwarte” w nazwie NGO-sy. Jest cierniem w procesie kontroli społecznej naszej codzienności, o której mają decydować algorytmy, a nie my sami, a cóż dopiero wykluczony z przestrzeni publicznej Bóg. O religii, Kościele i księżach możesz więc dzisiaj pisać źle, albo w ogóle, a jeśli wyjdziesz przed szereg, wyleją się na ciebie wiadra obelg, kpin i nienawiści.
Gdy nasz dziennikarz ośmielił się niedawno skrytykować pomysły jednego z radnych, by odebrać szkolnym katechetom pensje i przypomniał jak ważne było i jest dla nas chrześcijaństwo, bo np. Wiara jednoczyła Polaków w najtrudniejszych chwilach. Rycerze z „Bogurodzicą” na ustach wygrywali bitwy. „Rota” pomogła zerwać kajdany zaborców, zareagował natychmiast dziennikarz najbardziej tolerancyjnej gazety w Polsce, zwolennik kompostowania ciał i sadzenia na nich drzew zamiast utrzymywania cmentarzy. Zareagował typowo - jak diabeł na święconą wodę. Aleksander Gurgul, bo tak się nazywa, napisał na Twitterze: „Macie ochotę na solidną dawkę kucowatości z katotalibanizmem w jednym? Polecam lekturę…”
I ja polecam. Felietony Piotra Tymczaka z cyklu „Moje miasto” w każdy czwartek w „Gazecie Krakowskiej”.
