Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia. Rubio: Trenowałem i grałem z chorobą nie wiedząc, jak groźny to wirus [rozmowa]

Justyna Krupa
W akcji Rubio z Cracovii (nr 9)
W akcji Rubio z Cracovii (nr 9) Andrzej Banas / Polska Press
Cracovia. Ruben Lopez Huesca, czyli „Rubio”, hiszpański piłkarz Cracovii, opowiada o zmaganiach z zapaleniem opon mózgowych, które wyłączyło go z gry i treningów na wiele tygodni. Teraz chciałby wrócić do składu „Pasów”.

- Po tygodniach walki ze skutkami choroby, w końcu wrócił Pan do gry. Na razie wystąpił Pan w meczu rezerw, ale powrót do ekstraklasowego grania chyba coraz bliżej?

- Chciałem nabrać trochę czucia piłki, zobaczyć, jak się będę prezentował po tej przerwie. I złapać nieco rytmu meczowego. Zagrałem jedną połowę w meczu rezerw ze Słomniczanką, wydaje mi się, że było w porządku. Ważne, że wróciłem do meczowej rywalizacji.

- Trochę jeszcze brakuje panu do optymalnej formy fizycznej? Trzeba przyznać, że miał pan ogromnego pecha, bo choroba pojawiła się w momencie, gdy powoli przecierał pan sobie drogę do składu.

- To był rzeczywiście pech, bo dopiero co strzeliłem wtedy swoją pierwszą bramkę dla Cracovii. Ale tak to już jest – nigdy człowiek nie wie, co go spotka kolejnego dnia w życiu. To prawda, że potrzebuję jeszcze trochę czasu, by wrócić do stuprocentowej dyspozycji. Miałem jednak szczęście, że mogłem popracować nad tym odpowiednio w trakcie tej przerwy na mecze reprezentacji. Sztab przygotował dla mnie specjalny plan treningowy, z dwoma treningami dziennie. Już od dłuższego czasu pracuję według takiego schematu. Czuję, że moja forma idzie w górę.

- Czyli ma pan teraz reżim treningowy nie gorszy, niż w letnim okresie przygotowawczym?
- Dokładnie. Trenuję ciężko, sporo biegam, pracuję nad przygotowaniem fizycznym. Dzięki temu czuję się coraz lepiej.

- Zachorował pan pod koniec sierpnia. Czy teraz, z perspektywy czasu, ma pan podejrzenia, skąd ten wirus mógł się przyplątać?
- Ani ja, ani lekarze tak dokładnie nie wiemy, jak to się stało, że się zaraziłem tą chorobą. Ale pojawił się w organizmie wirus, powodujący zapalenie opon mózgowych. Zacząłem czuć się źle, jednak nadal trenowałem. Organizm w końcu nie wytrzymał. Również w meczu z Arką Gdynia czułem się źle, ale zagrałem te kilka minut. Chciałem pomóc drużynie. Po meczu musiałem jednak już jechać do szpitala, bo byłem w tak złym stanie.

- Czasem w przypadku zapalenia opon mózgowych nieświadomie otoczenie bagatelizuje objawy, które chory odczuwa. Mówią: boli cię głowa? Przejdzie, weź tabletkę. Ale to nie jest zwykły ból głowy.

- Wszyscy myśleliśmy, że to zwyczajny wirus grypy czy coś takiego. Cały tydzień źle się czułem, wymiotowałem. Nie wyobrażałem sobie jednak, że to może być coś tak poważnego, jak zapalenie opon mózgowych. Gdyby miał takie przypuszczenia, wcześniej bym się zgłosił do szpitala.

Poznaj drużynę Cracovii i sprawdź, z jakimi numerami na koszulkach będą walczyć o tytuł mistrza Polski.

Cracovia. Kadra na wiosnę 2020. Pełny skład "Pasów" w piłkar...

- Jakub Rzeźniczak z Wisły Płock, który również cierpiał ostatnio na tę samą przypadłość, narzekał, że głowa bolała go potwornie.
- Ja też zmagałem się z takim bólem cały tydzień. A już w tę sobotę przed meczem z Arką bolało mnie niesamowicie. Siedziałem tylko w szatni z głową w rękach.

- Możliwe, że wiadomość o tym, że taka choroba zaatakowała piłkarzy ekstraklasy przyczyni się pośrednio do tego, że ludzie będą mieć większą świadomość zagrożenia taką przypadłością. I nie zlekceważą ewentualnych objawów.

- Ja generalnie nie miewałem problemów ze zdrowiem. Dbałem o siebie, przestrzegałem diety. Żadnego alkoholu. Teoretycznie wszystko powinno być w porządku. A tu nagle z dnia na dzień coś takiego... Wychodzi więc na to, że takie wirusy mogą zaatakować każdego.

- Dość długo musiał pan być poddawany hospitalizacji. W dodatku w obcym kraju, gdzie nawet telewizji sobie pan nie poogląda. Chyba nuda musiała trochę doskwierać?
- Generalnie było to trochę skomplikowane, bo czasem trudno mi było zrozumieć, co lekarze do mnie mówią. Ale odwiedziła mnie mama, by potowarzyszyć mi w tym czasie w szpitalu. Dla mojej rodziny to wszystko było nieco szokujące. W końcu mieszkałem w Polsce dopiero od kilku tygodni, a nagle przytrafiło mi się coś takiego. Ale prawda jest taka, że mogło mi się to przydarzyć równie dobrze w Hiszpanii. Lekarze w szpitalu powiedzieli mi, że nie powinienem używać telefonu, nie mogłem nawet czytać. Bo to wszystko męczyłoby moją głowę. W praktyce przez ponad dwa tygodnie leżałem unieruchomiony. Muszę jednak przyznać że lekarze, którzy się mną zajmowali, byli fantastyczni. Naprawdę macie świetnych fachowców w Polsce.

- Miał Pan jakiś kontakt z Kubą Rzeźniczakiem, skoro połączyła was ta sama pechowa przypadłość?
- Nagraliśmy dla niego krótki filmik, by trochę go pocieszyć i życzyć mu siły. Na pewno też szybko dojdzie do formy, bo też jest walczakiem. Jestem pewien, że da sobie radę.

- Pański brat - Carlitos - dał radę wpaść w odwiedziny podczas tego trudnego dla pana okresu? Jak mu się wiedzie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich?
- Carlos jak najbardziej odwiedził mnie w szpitalu, kiedy jeszcze był zawodnikiem Legii Warszawa. Później jednak ten transfer do Al-Wahda FC stał się faktem i musiał już wyjechać z Polski. Teraz jest bardzo zadowolony, miasto mu się podoba, ludzie wokół bardzo o niego dbają. Carlos zapewniał mnie, że tam można żyć naprawdę komfortowo. Ludzie starają się traktować cię wspaniale. Prawda jest taka, że mają też duże pieniądze i niczego człowiekowi nie brakuje. Chętnie bym go odwiedził, ale teraz nie będzie o to łatwo.

- Czuje pan, że po tej przerwie na reprezentację będzie już pan gotowy do tego, by wrócić do składu Cracovii w ekstraklasie?
- Pracuję, by tak właśnie było. Mam nadzieję, że trener Michał Probierz będzie mógł już na mnie liczyć, bo ja bardzo chciałbym już wrócić do rywalizacji w lidze. I przede wszystkim pomóc drużynie. Na początku, gdy wznowiłem treningi, to błyskawicznie traciłem siły. Musiałem robić sobie przerwy, bo szybko czułem się zmęczony. Ale tak było tylko na początku, później zacząłem łapać formę. Teraz mogę już normalnie trenować z całym zespołem.

- Jednak w trakcie pańskiej przymusowej przerwy od gry Cracovia skonsolidowała się jako zespół, wypracowała pewien sposób gry i nie będzie łatwo wskoczyć w to wszystko z marszu.
- Zdaję sobie sprawę, że będzie trudno, bo mamy świetnych piłkarzy. Jesteśmy jednak zespołem i będę się tym cieszył niezależnie od minut spędzonych na boisku. Trener Probierz często ze mną rozmawia i muszę przyznać, że potrafi dać do zrozumienia zawodnikom, że każdy z nas jest ważny dla drużyny. Jesteśmy jednością i walczymy o ten sam cel. Na ten moment jesteśmy wysoko w tabeli, wygrywamy i chcemy, by tak pozostało przez cały sezon.

- A jak pańskie umiejętności językowe – pracuje pan nad lepszą znajomością angielskiego?
- Koledzy z zespołu mnie chwalą, że zrobiłem postępy. Wszystko wymaga trochę czasu. W szpitalu też musiałem się jakoś dogadywać po angielsku. Poza tym, wraz z Pelle van Amersfoortem i Rafą Lopesem uczęszczamy na lekcje polskiego. Nie jest łatwo, ale ważne, że próbujemy. Najtrudniejsza jest chyba wymowa, te wszystkie „sz” i „cz”… Ale z każdym językiem jest tak, że jeśli bardzo chcesz, to da się go nauczyć.

- To była wasza inicjatywa, czy pomysł klubu?
- Nasza, to dla nas ważne. Jesteśmy w końcu w Polsce i istotna jest nie tylko nauka angielskiego, ale i polskiego.


Cracovia kontratakuje i włącza się do konfliktu Wisły SA z TS Wisła. Echa wywiadu z Tomaszem Jażdżyńskim


Tomasz Jażdżyński z Wisły Kraków odpowiada na zarzuty Cracovii


Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska