Ostatnio w naszym Magazynie Sportowym Trzecia Strona Błoń, który można zobaczyć w tym miejscu, zainicjowaliśmy dyskusję na temat kondycji sportów halowych w Krakowie. Nie chcielibyśmy, żeby te rozważania skończyły się na jednej audycji, a żeby była ona raczej punktem wyjścia do szerszej dyskusji. O tym, że jest ona potrzebna i ważna przekonują nas reakcje na wspomnianą audycję. W skrócie - kibice dostrzegają, że poruszyliśmy ważny temat i też chcieliby, żeby sporty halowe na najwyższym poziomie wróciły do Krakowa.
Żeby w ogóle można było mówić o renesansie sportów halowych, potrzebny jest do tego odpowiedni obiekt. Tauron Arena nigdy nie spełni takiego warunku, bo to hala - choć piękna - bardziej widowiskowa niż sportowa i nie ma szans, żeby była udostępniana krakowskim klubom co dwa tygodnie na rozgrywki ligowe. Potrzebny jest mniejszy obiekt, na 4-5 tysięcy widzów, który choć też mógłby spełniać warunki hali widowiskowej, choćby na nieco mniejsze koncerty, to jednak ciężar byłby położony na sportową funkcję takiej hali.
Ostatnio pojawiły się szanse, że powstanie hali Wandy na nieco ponad dwa tysiące widzów. Naszym zdaniem nie załatwi to jednak problemu obiektu dla sportów halowych w Krakowie, bo po pierwsze to wciąż zbyt mały obiekt, a po drugie jego lokalizacja nie jest po prostu optymalna.
Warto może zatem w tej dyskusji wrócić do pomysłu budowy hali a terenach TS Wisła Kraków, klubu, który ma największe tradycje sportów halowych pod Wawelem, ale też największy potencjał, żeby w razie renesansu swoich sekcji halowych, taki obiekt zapełniać. Dyskusja o budowie w tym miejscu jest tym bardziej zasadna, że Wisła miała już kiedyś z funduszy unijnych zagwarantowane osiem milionów euro na budowę hali. Ostatecznie poszły one na Tauron Arenę, a miasto zapewniało wtedy, że na obiekt przy ul. Reymonta środki znajdą się w późniejszym czasie. Nie znalazły się do dzisiaj...
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że TS Wisła sama takiego obiektu nie wybuduje, bo wciąż musi bardziej koncentrować się na spłacie długów niż myśleć o tego typu inwestycjach ze swoich środków. Ma jednak Wisła jeden konkretny atut - teren, na którym taka hala mogłaby powstać. Wiemy, że prezes Tomasz Jażdżyński nie chce słyszeć np. o skomunalizowaniu tego terenu, żeby była to hala miejska. I rozumiemy ten argument, bo jakby na to nie patrzyć, teren jest majątkiem Towarzystwa. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby usiąść z przedstawicielami miasta i pomyśleć o znalezieniu takiego rozwiązania, które przy współpracy TS Wisła i Miasta Krakowa pozwoliłoby znaleźć taką formułę, która wspólnymi siłami pozwoli np. starać się o pieniądze na budowę takiej hali choćby ze środków ministerialnych czy unijnych. Oczywiście z zabezpieczeniem interesów wszystkich stron.
Mamy pełną świadomość, że coś takiego nie wydarzy się z dnia na dzień, ale rozmawiać o tym warto już dzisiaj. Prawda bowiem jest taka, że dla takiego miasta jak Kraków, brak hali z prawdziwego zdarzenia do uprawiania sportów halowych na najwyższym ligowym poziomie jest po prostu powodem do wstydu. I dobrze byłoby, żeby spróbować ten stan zmienić.
