Takie spostrzeżenie wysnułem po ostatnim weekendzie. Fakt, mamy ferie i wzmożony ruch. Fakt, była wymiana turnusów i wielu turystów wyjeżdżało, a inni przyjeżdżali. Ale takie sceny obserwuję także poza sezonem turystycznym.
Droga od Białego Dunajca do Zakopanego i z drugiej strony od Zakopanego do Białego Dunajca praktycznie stanęła. Zakorkowana była zarówno zakopianka, jak i drogi dochodzące do niej – czyli wszystkie boczne objazdy: Ustup i dalej Kasprowicza na terenie Poronina, a z drugiej strony zakopianki – Frączkówka. Najgorzej było dojechać do Misiag – do punktu, gdzie znajduje się przejazd kolejowy w kierunku ul. Za Torem i na Frączkówkę w Poroninie. Tam też znajduje się nowo wybudowany peron kolejowy „Poronin Misiagi”. Wystarczy, że jedzie pociąg – cała droga praktycznie w obu kierunkach się zatrzymuje. Blokują ją samochody, które chcą skręcić z zakopianki na przejazd kolejowy. A że podróż koleją wybiera coraz więcej osób – bo po modernizacji torów na linii Sucha Beskidzka – Zakopane jazda jest wygodniejsza i szybsza – pociągów jest więcej. A to oznacza, że szlaban na Misiagach częściej opada. I częściej mamy korki…
GDDKiA co prawda zapowiada do 2030 roku modernizację zakopianki na odcinku Nowy Targ - Zakopane (zadanie podzielono na dwie części), ale wiadomo, że nie będzie to nowa droga – w nowym śladzie. Bo po prostu nie ma gdzie jej zrobić – nie ma miejsca. Drogowcy chcą robić lewo skręty, prawoskręty, polepszać skrzyżowania, chodniki etc. Moim zdaniem to rozwiązanie pomoże – ale jedynie w martwym sezonie. Gdy przyjadą turyści, korki nadal będą. Może nieco mniejsze, ale z pewnością nie znikną. Po kilku samochodach lewo i prawoskręty w końcu się wypełnią i staną główne pasy ruchu na krajówce.
Do tego dochodzą korki przy rondach – Poronin, Szaflary, Nowy Targ, Zakopane. Fakt, ronda upłynniły ruch szczególnie na drogach podporządkowanych względem zakopianki. Na takim Ustupie da się bowiem wyjechać z Wojdyłów na zakopiankę, co dawniej było nie lada wyzwaniem. Ale z drugiej strony ronda spowolniły ruch na zakopiance…
Kiedyś były plany budowy drogi dwujezdniowej do samego Zakopanego. Do wyburzenia było kilkaset domów. Górale powiedzieli głośno: nie damy. I nie dali. Pomysł upadł, kasa na drogę odpłynęła. I dobrze, bo to nie rozwiązałoby problemów, a zniszczyłoby wielu ludziom życie. Zamiast domów mielibyśmy szeroką drogę, które… stałaby w korku. Bo ulice w samym Zakopanem nie byłyby w stanie szybko wchłonąć potężnego ruchu z drogi krajowej.
Nie wierzę także w scenariusz, że nagle turyści opamiętają się, zostawią auta w domach, a do Zakopanego zaczną przyjeżdżać kolejką czy autobusami. Jest ich tak dużo, że zabrakłoby autobusów i pociągów. Z tych ostatnich już wysypują się tabuny ludzi na dworcu w Zakopanem. Nie zapowiada się także na nagłe odwrócenie trendu popularności Zakopanego. Bo przecież miliony ludzi nie pojadą nagle do Krynicy czy Karpacza. Choćby nie wiem, jakie luksusowe hotele tam były w niewiarygodnie niskiej cenie. Z prostej przyczyny – tam nie ma Tatr...
Wydaje się więc, że Zakopane i okoliczne miejscowości skazane są na korki i raczej nie ma na to remedium. Czy taka jest cena sławy miasta pod Giewontem?
