Ile waży syn? – pyta w słynnej lotniskowej scenie Ryszarda „Misia” Ochódzkiego pediatra.
- Dwanaście kilo – odpowiada Miś.
- Dwanaście?! Słuszną linię ma nasza władza! - kwituje lekarz.
Scena ta przypomniała mi się podczas oglądania rządowej telewizji (dotowanej wszakże nie przez rząd, tylko przez nas gigantycznymi sumami z podatków). Reporterzy głaszają wszem i wobec wspaniałe wieści z ministerstwa finansów: podatki maleją i będą maleć, „dzięki czemu w kieszeniach Polaków zostanie mnóstwo dodatkowych pieniędzy”. Np. CIT od małych firm zmaleje z 15 proc. do 9 proc. (a przecież już zmalał z 19 do 15), zaś w firmach innowacyjnych - nawet do 5 proc. Eldorado.
W mediach prywatnych przekaz odwrotny: podatki rosną i bedą rosnąć. Dotkliwie! Ba, dojdą nowe, m.in. exit tax (czyli podatek od przeprowadzki z Polski) oraz od „konstrukcji” służących - w mniemaniu urzędników - zmniejszaniu podatków. Z doświadczenia wiemy, że w mniemaniu urzędników wszystko służy zmniejszaniu podatków i oszukaniu państwa, więc będzie (nie)ciekawie.
Czarną wieścią ostatnich dni jest jednak wśród ludzi biznesu nowy pomysł fiskusa na rozliczanie wydatków na samochód: przedsiębiorca odliczy 20 proc., chyba że włączy auto do majątku firmy i będzie prowadził pełną ewidencję podróży.
Wygląda to na stary numer: damy ci złotówkę i odtrąbimy to w telewizji, a zabierzemi ci trzy. Po cichu.
Nieco głupieję, więc sprawdzam w ministerialnych papierach, ileż to zyskamy na słusznej linii naszej władzy. I dowiaduję się, że „w ciągu 10 lat obowiązywania wszystkich zaproponowanych nowelizacji do budżetu państwa wpłynie łącznie ok. 7,5 mld zł, a do budżetów samorządów ok. 3 mld zł więcej”.
Nie ma co: Czysty zysk!
Szkoda, że nie nasz.
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
