https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnicy obrażeni, gromy pod adresem krakowskiego wydawnictwa. Emocje wzbudził debiutant

Anna Piątkowska
Wydawnictwo Literackie stawiając na powieść debiutanta ściągnęło na siebie gromy czytelników
Wydawnictwo Literackie stawiając na powieść debiutanta ściągnęło na siebie gromy czytelników ANDRZEJ BANAS
Książka „Światłoczułość” ukazała się w październiku nakładem Wydawnictwa Literackiego. To debiut Jakuba Jarno. Pisarza tajemniczego, o którym wiadomo jedynie, że mieszka na wsi i nie chce ani więcej o sobie mówić, ani udzielać wywiadów. „Uważa bowiem, że książki będą za niego mówić”. Tajemniczy debiut zelektryzował rynek literacki w Polsce.

„Historia, która domagała się, by ją opowiedzieć”, „przejmująca podróż przez czas, od której nie sposób się oderwać, każdy kolejny zakręt jest bowiem jak zaproszenie do nowego świata, który chcemy zgłębić” – zapowiada okładkowa notka.

„Światłoczułość” – należy dodać – to dobrze napisana powieść, fani prozy Wiesława Myśliwskiego z pewnością docenią pióro debiutanta. „Znakomita książka”, „czytałam jak zahipnotyzowana”, „jak dobrze, że autor postanowił pisać” – to zaledwie kilka komentarzy w portalu Lubimyczytać.pl.

Samo Wydawnictwo Literackie w książkę nikomu nieznanego autora uwierzyło tak bardzo, że od razu zainwestowało w stworzenie audiobooka z gwiazdorską obsadą.

Tropy czytelniczych śledztw wiodą do autora kryminałów Remigiusza Mroza. To on ma się skrywać za tajemniczym Jakubem Jarno – byłby to nie pierwszy raz, kiedy Mróz pisze pod pseudonimem, autor ma już na koncie głośną sagę sygnowaną wymyślonym nazwiskiem Ove Løgmansbø.

I tu pojawia się oburzenie czytelników, bo jak to, Remigiusz Mróz, który produkuje kryminał za kryminałem miałby być autorem książki, która zachwyciła czytelników innych niż ci, którzy pochłaniają kryminały (czytaj tych z wyższej półki). Czytelnicy - nie wszyscy, trzeba dodać - poczuli się oszukani mistyfikacją, choć póki co ani Remigiusz Mróz, ani Wydawnictwo Literackie oficjalnie nie potwierdzili prawdziwej tożsamości debiutanta (choć pisarz jak na bezpodstawne sugestie dotyczące autorstwa zbyt mocno angażuje się w promocję nieswojej powieści).

Czytelnicy poczuli się nabici w butelkę, a na krakowskiego wydawcę spadają gromy o udział w takiej zabawie.

Tymczasem na świecie, również w Polsce, od lat rekordy popularności bije włoska pisarka Elena Ferrante, autorka m.in. „Genialnej przyjaciółki” uznawana za jedną z najlepszych współczesnych autorek, której tożsamość nie jest znana. Nie wiadomo, czy za pseudonimem kryje się pisarz, pisarka czy może grupa twórców, bo i takie spekulacje się pojawiły. Domysły na temat tego, kim jest Elena Ferrante snują nie tylko czytelnicy i krytycy, ale również badacze literatury, dziennikarze, a nawet branża wydawnicza. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek dowiemy się, kim jest poczytna włoska pisarka, a jej kolejne książki znikają z półek jak świeże bułeczki i nikt nie czuje się nabity w butelkę.

Takie mistyfikacje nie są przecież wymysłem ani Jakuba Jarno, ani Ferrante. Pod pseudonimem Joe Alex pisał kryminały pisarz i tłumacz Maciej Słomczyński, pseudonimu Wit Szostak używa pisarz i filozof Dobrosław Kot, za wymyślonymi personaliami Robert Galbraith skryła się pisząc kryminał autorka serii o Harrym Potterze J.K. Rowling. Lista jest długa.

Skąd więc oburzenie i gromy spadające na krakowskie wydawnictwo? Czyżby czytelnicy poczuli się obrażeni tym, że produkujący taśmowo książki Mróz udowodnił, że włada słowem po mistrzowsku i jeśli chce może napisać książkę jak sam Myśliwski?

od 7 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska