https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dawno takiej serii nie było, czyli wnioski po meczu Wisły Kraków z Chrobrym Głogów

Bartosz Karcz
WOJCIECH MATUSIK
Wisła Kraków pokonała w środę 2:1 Chrobrego Głogów i umocniła się na barażowym miejscu w I lidze. Krakowianie mieli w tym meczu różne momenty, mogli go wygrać wyżej, ale mogli nie wygrać wcale. Generalnie pokazali wszystkie te atuty, z których ich znamy, ale też niedoskonałości, których nie brakuje. Czas na pomeczowe wnioski.

Lista wniosków po meczu Wisła Kraków - Chrobry Głogów

Pierwsza taka seria od jesieni

Trzy wygrane mecze z rzędu - dawno Wisła nie miała takiej serii. Dokładnie od jesieni, gdy kolejno pokonała Odrę Opole, Pogoń Siedlce i Bruk-Bet Termalicę. W I lidze, gdzie stawka jest bardzo wyrównana, właśnie wygrywanie seriami powoduje, że zespół wzmacnia swoją pozycję. I tak jest w przypadku Wisły. Teraz krakowianie staną przed szansą, żeby wygrać cztery razy z rzędu, bo jadą do broniącej się przed spadkiem Odry Opole. Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach, a przede wszystkim przy znajomości tematu, nie powie, że to będzie dla „Białej Gwiazdy” spacerek. Jest ona jednak faworytem tej konfrontacji i z tego w niedzielę będzie próbowała się wywiązać. A kiedy Wisła wygrała ostatni raz cztery razy z rzędu? Ani w obecnym, ani w poprzednim sezonie ta sztuka nie udała się im ani razu. Żeby znaleźć taką passę, trzeba cofnąć się aż do wiosny 2023 roku, gdy prowadzony wówczas przez Radosława Sobolewskiego zespół wygrał aż siedem razy z rzędu.

WOJCIECH MATUSIK / POLSKAPRESS

Angel Rodado prawdziwy skarb „Białej Gwiazdy”

Angel Rodado wrócił do gry szybciej niż można się było spodziewać w momencie, gdy doznawał kontuzji. Jego powrót oznaczał zwycięskiego gola krótko po wejściu na boisko w środowy wieczór. Nie ma w Wiśle zawodnika, który miałby lepiej ułożoną stopę, miałby lepszą technikę strzału. M.in. z tego względu Rodado jest dla „Białej Gwiazdy” prawdziwym skarbem. Bo wystarczy zestawić parabolę lotu piłki po jego uderzeniu, które przyniosło Wiśle gola na 2:1 z tym, jak piłka latała, gdy w tym meczu strzelali inni zawodnicy...

WOJCIECH MATUSIK / POLSKAPRESS

Angel Baena wskoczył piętro wyżej. Czy na stałe?

Pewnego rodzaju zaskoczeniem może być, że najlepszym zawodnikiem meczu z Chrobrym został Angel Baena. Nie dlatego, że to wyróżnienie Hiszpanowi się nie należało, bo należało się w pełni, ale, że aż tyle dał zespołowi w obrębie jednego meczu. Baena to piłkarz, o którym często pisaliśmy, że robi dużo dymu, ale ognia z tego jest mało. Bo to skrzydłowy, który ma łatwość wygrywania pojedynków, ale gorzej było z wykończeniem, ze strzałami, z ostatnim podaniem. W ostatnim czasie widać jednak u niego dużą poprawę. Trener Mariusz Jop chwalił swojego piłkarza po meczu z Chrobrym. Mówił, że Baena jest świadomy swoim mankamentów i sumiennie na treningach pracuje nad ich wyeliminowaniem. W środę było widać tego efekty. Strzelił pierwszą bramkę. Zaliczył kluczowy odbiór przed golem Angela Rodado. Wygrywał wiele pojedynków, wymuszał faule. Na pewno ostatni czas to wskoczenie przez tego zawodnika na półkę wyżej. Czy na stałe? Przekonamy się o tym już niebawem.

Skuteczność to wciąż duży problem Wisły

Mecz z Chrobrym był bardzo nerwowy dla wiślaków do ostatnich sekund. Stało się tak dlatego, że znów grali oni nieskutecznie. Oddali 22 strzały, a zdobyli tylko dwie bramki. Goście tak naprawdę w grze obronnej zaprezentowali się gorzej niż poprzedni rywale wiślaków. Dopuszczali do wielu sytuacji. I Wisła mogła, a nawet powinna zamknąć ten mecz wcześniej, strzelając trzecią bramkę. Finalizacja to jednak wciąż i wciąż rzecz, o której trzeba mówić, starać się ją poprawiać.

Jak nie strzelasz, możesz stracić, czyli rzecz o grze obronnej

Zacznijmy od tego, że Wisła za łatwo dała sobie w tym meczu strzelić gola. Stanowczo za łatwo. Później poprawiła się w sztuce bronienia, ale gdy już wyszła na prowadzenie, problem wrócił, bo krakowianie nie potrafili już mieć takiej kontroli nad końcówką meczu, jak choćby w meczach z Górnikiem Łęczna, Kotwicą Kołobrzeg czy Wartą Poznań, gdy również bronili nikłego prowadzenia. Muszą wiślacy pamiętać, że za nieskuteczność można czasem zapłacić wysoką cenę. Tym razem kolejny raz udało się „dowieźć” jednobramkową przewagę do końcowego gwizdka. Nie zawsze tak jednak musi być.

Bramkarz, który daje dodatkowy bonus

Drugi mecz z rzędu Patryk Letkiewicz mocno zapracował na miano jednego z bohaterów meczu. Owszem, nie zaczął tego spotkania dobrze, bo część winy za straconego gola spada również na jego barki. No, ale interwencją z doliczonego czasu odkupił wszystkie winy i to z nawiązką. Dawid Hanc pewnie do tej pory zastanawia się, jakim cudem Letkiewicz odbił piłkę po jego soczystym uderzeniu z woleja. A jednak bramkarz Wisły stanął na wysokości zadania i kolejny raz można powiedzieć, że był bonusem dla zespołu, że swoją grą pomógł zdobyć komplet punktów. I na koniec małe wyjaśnienie dlaczego tym razem przy ocenach Letkiewicz dostał osiem, a po meczu z Warta siedem, bo w niektórych komentarzach kibice się nad tym zastanawialu. Po prostu uznaliśmy, że moment interwencji, o której wspomnieliśmy, jej trudność zasługuje na podniesienie noty nie o jedno, a dwa oczka od wyjściowej piątki. A jeszcze jeden stopień w górę to za całokształt, bo Letkiewicz zagrał w środę bardzo solidnie.

WOJCIECH MATUSIK / POLSKAPRESS

Zmiana mentalności, drużyna gra bardziej racjonalnie niż pięknie

Kibice Wisły świetnie pamiętają, nawet z tego sezonu, ile razy „Biała Gwiazda” grała bardzo ładnie, tworzyła mnóstwo sytuacji, a na koniec meczu zostawała z jednym punktem albo i z żadnym. Wisła z ostatnich tygodni aż tak efektowna nie jest - to też jest fakt, ale gra po prostu bardziej racjonalnie. Potrafi wyjść na prowadzenie i to nawet w sytuacjach, gdy pierwsza traci gola, a później umie skutecznie tego prowadzenia bronić. Wisła stała się po prostu bardziej efektywna w dążeniu do celu. Trzeba pamiętać, że „Biała Gwiazda” w tej lidze nie jest jakąś samotną wyspą, tworem innym niż pozostałe zespoły. I dlatego należy docenić, że drużyna Mariusza Jopa nauczyła się wyciskać, ile się da z meczów w ostatnim czasie, czyli komplety punktów. Wiele innych zespołów z czołówki robi dokładnie to samo. Ich mecze nie są efektowne, nie porywają, ale kończą się wygranymi. Często jedną bramką, często zdobytą w samej końcówce. Jesteśmy na takim etapie sezonu, że liczy się to, co dopisuje się do dorobku punktowego, bo dzisiaj każda ich strata może bardzo dużo kosztować w końcowym rozrachunku. I za tę zmianę Wisłę po prostu trzeba pochwalić, a jednocześnie jej kibice muszą mieć w sobie wiarę w to, że jest to tendencja stała i tak będzie już do końca sezonu.

WOJCIECH MATUSIK / POLSKAPRESS

Sędzia Piotr Rzucidło wytrzymał presję

Przed meczem Wisły z Chrobrym wiele mówiło się o osobie sędziego, Piotra Rzucidło. To arbiter, z który z perspektywy wozu VAR popełnił dwa poważne błędy na niekorzyść „Białej Gwiazdy” w meczach z Arką Gdynia (brak karnego za zagranie ręką) i Wartą Poznań (brak czerwonej kartki dla Jakuba Kiełba). A że ten drugi mecz został rozegrany raptem cztery dni przed starciem z Chrobrym, to wyznaczenie tego arbitra do poprowadzenia meczu w Krakowie było mocno kontrowersyjne i niepotrzebnie podgrzewało atmosferę. Wywierało też dodatkową presję na Rzucidle. Ten jednak sprostał zadaniu, dobrze poprowadził spotkanie. Oczywiście, pamiętamy, że głogowianie podnosili, że w sytuacji tuż przed pierwszą bramką dla Wisły przyjmując piłkę Angel Baena miał sfaulować Kacpra Tabisia. Sędzia puścił jednak grę, a po konsultacji z wozem VAR uznał gola. Czy słusznie? Żadna z powtórek nie dowodzi bezspornie, że Baena faulował. Nie ma jednej, która pokazałaby np. w stu procentach, że Hiszpan zrobił tzw. stempel na nodze rywala - jak chcą niektórzy. A skoro sytuacja nie jest czarno-biała, to należało utrzymać decyzję z boiska, co też słusznie i w zgodzie z duchem gry Piotr Rzucidło zrobił.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska