Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień powszedni postpolityki

Jerzy Surdykowski
Jerzy Surdykowski, felietonista "GK"
Jerzy Surdykowski, felietonista "GK"
Kiedyś napisałem, czym różni się tak zwana postpolityka od polityki dawniejszej. Ta zwyczajna, o której uczymy się w szkole, którą opisuje konstytucja, w której - jak nam się zdaje - uczestniczymy podczas wyborów, to po prostu sprawy publiczne, o jakich obywatele demokratycznie decydują, a politycy rządzą w ich imieniu.

Szlachetne to, ale takiej polityki już nie ma, jest ona szacownym zabytkiem, cóż z tego że urodziwym, ale niemożliwym do użycia. Realna polityka dzisiejsza z przedrostkiem "post" tworzy erę następną, tak jak po komunizmie następuje zwykle postkomunizm.

Postpolityka jest dzieckiem ogarniającej świat globalizacji, kiedy gospodarki różnych państw są tak ze sobą powiązane, że nie sposób prowadzić w jednym kraju polityki gospodarczej innej niż "ta sama, co wszędzie". Jeśliby się któryś rząd nieopatrznie wychylił, zaraz uciekną banki, waluta poleci na łeb, a kapitaliści wyprowadzą produkcję za granicę. To samo można powiedzieć o prawach człowieka: niech zwycięży partia, która obiecuje dyskryminację pedałów, Żydów (albo innych "pseudoPolaków"), zaraz podniesie się w świecie taki wrzask, że obiecanki pozostaną na papierze, a partia przegra następne wybory.

Jeśli nie da się dyskutować o gospodarce, bo byłaby to dyskusja specjalistyczna i dotycząca jakichś ułamków procenta, to trzeba rozognić spór wokół problemu pozornego, ale działającego na wyobraźnię. Nie inaczej z oświatą, służbą zdrowia, emeryturami i czymkolwiek. Dzisiaj przecież wiadomo jak jest, a z pustego i Salomon… Do owego rozognienia nastrojów i skupienia zwolenników dobrze nadaje się jakaś wielka i symboliczna katastrofa, stąd umiejętne wykorzystanie Smoleńska, co nie było trudne przez błędy strony przeciwnej.

To oczywiście za mało, można więc bredzić o kondominium, bluźnierczo wzywać Pana, by "ojczyznę wolną zwrócić nam raczył", a nawet udawać ofiary prześladowań religijnych jak za Stalina.

Tylko kto się na to nabierze? Stąd też liczne próby odwołania prezydentów miast. Wolne żarty; na rok przed wyborami samorządowymi, kiedy obywatele i tak będą musieli głosować? W tej perspektywie koszty referendum, a potem wyborów to wyrzucone w błoto miliony. Ale nie z perspektywy partyjnictwa. Wrzenie wokół Łodzi, Zakopanego, Elbląga, a niedługo Warszawy pozwala utrzymać ciśnienie pary w postpolitycznym kotle, przyciągnąć zainteresowanie ludzi, a ewentualne zwycięstwo zaprząc jako lokomotywę.

Gdy ten tekst trafi do Państwa, będą już znane wstępne wyniki, dziś tylko widzę jak na Zalew Wiślany zjeżdżają tabuny stołecznych politykierów. Jedna z partii proponuje przekopanie mierzei dzielącej zalew od morza i uczynienie Elbląga pełnowartościowym portem. Podobno nie zrobiliśmy tak dotąd, bo boimy się Ruskich.

Trzeba nie znać się na morzu, by wygadywać podobne bzdury: upowszechnienie kontenerów działa na rzecz największych portów i dzisiaj Gdynia czy Szczecin straciły swoją pozycję na rzecz Hamburga i Bremy, skąd kontenery docierają do nas koleją albo ciężarówkami. W tej sytuacji kolejny port jest potrzebny tylko do mącenia ludziom w głowach. Gdyby rzecz działa się w Krakowie, to oponenci dybiący na fotel prezydenta Majchrowskiego powinni obiecywać przekształcenie "szkieletora" w darmową agencję towarzyską.

Ale rządzący nie lepsi. Okazało się, że najwyższe piętra Platformy kupują za pieniądze podatnika garnitury, winko i inne takie. Premier więc oświadczył, że przygotowuje projekt zakazujący finansowania partii z budżetu. Zakłada więc, że wyborca ma pamięć krótką i zaśmieconą przez telewizję. Czas jakiś po historycznym 1989 roku obowiązywał u nas taki zakaz, więc co sprytniejsi partyjniacy brali kasę od biznesu albo mafii w zamian za wiadome usługi. Z podobnym problemem Amerykanie zmagają się ponad 200 lat. Ale po co rozglądać się po świecie? Lepiej walnąć na odlew, obojętnie czy słusznie, byleby postpolityczny wyborca uznał, że coś się ruszyło.

Ciekawie może się to rozwijać, ale na mnie już czas. Nie dlatego, że kończy się felieton. To ja się kończę, bo w minionej epoce politycznej ludzie uważnie czytali, a nie tylko oglądali. Dziś jest inaczej… Dlatego czas, by ostatnie niedobitki słowa pisanego ustąpiły miejsca młodszym, lepszym i nowocześniejszym. Żegnam więc Państwa i cichutko znikam.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska