W dwóch poprzednich meczach w Rzymie, z byłą liderką światowego rankingu Wiktoryją Azaranką (WTA 16) i zwyciężczynią US Open z 2019 r. Bianką Andreescu (WTA 90), Iga Świątek (WTA 1) miała problemy w pierwszych setach. W obu przypadkach przełamywała jednak rywalki (Kanadyjkę po tie-breaku), a w drugich odsłonach nie dawała im szans - Azarenkę ograła 6:1, Andreescu 6:0.
- Wyciągam wnioski w trakcie meczu. W drugim secie potrafię przeformułować taktykę i skoncentrować się na rzeczach, które dają mi przewagę. W zeszłym sezonie nie było to takie łatwe. To przychodzi z doświadczeniem - podkreślała 20-letnia raszynianka po piątkowym ćwierćfinale.
W półfinałowym spotkaniu z Aryną Sabalenką (WTA 8) Polka nie miała czego po pierwszym secie poprawiać. Potrzebowała zaledwie pół godziny, by pokonać rywalkę 6:2. Grała na dużym luzie, praktycznie nie popełniała błędów. Azarenka była dla niej otwartą książką - w końcu w ostatnim czasie mierzyła się z nią trzykrotnie. W listopadzie przegrała w Guadalajarze podczas WTA Finals, w tym roku była jednak górą w ćwierćfinale turnieju w Doha i finale w Stuttgarcie.
Drugi set potwierdził tylko dominację Świątek. Tym razem oddała rywale tylko jednego gema, wygrała tym samym 27. mecz z rzędu. To jedna z najlepszych serii w XXI w. Taką samą zaliczyła Serena Wiliams, a lepsze tylko Justine Henin (32) i... ponownie młodsza z sióstr Williams (34). W niedzielę nasza tenisistka może wygrać też piąty turniej z rzędu (wcześniej w Doha, Indian Wells, Miami i Stuttgarcie).
Polka spokojnie czeka na wynik drugiego półfinału (zaplanowanego na godz. 17.). Zmierzą się w nim Ons Jabeur (WTA 7) z Tunezji oraz Rosjanka Daria Kasatkina (WTA 23). Z pierwszą Świątek jeszcze w tym sezonie nie grała, z drugą mierzyła się aż trzykrotnie. Za każdym razem wygrywała gładko. W Australian Open 6:2, 6:3, w Dubaju 6:1, 6:2, a w Doha 6:3, 6:0.
ZOBACZ TEŻ:
