Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magda Steczkowska: nadszedł mój czas

Maria Mazurek
Nie mam czasu na takie bzdury jak zakupyalbo układanie włosów
Nie mam czasu na takie bzdury jak zakupyalbo układanie włosów Łukasz Urbański
Zapendowska powiedziała o niej: mistrzyni drugiego planu. Ale Magdzie Steczkowskiej już nie wystarcza śpiewanie dla innych. Mieszka pod Krakowem i pracuje nad płytą. W Mogilanach odwiedziła ją Maria Mazurek

Po wielu latach śpiewania w chórkach - m.in. u Maryli Rodowicz, Grzegorza Turnaua, Edyty Górniak - zdecydowałaś się na solową karierę. Czemu tak późno?
Bo artystycznie do tego dojrzałam. Pierwszą propozycję nagrania solowej płyty dostałam mając 19 lat. Wtedy w ogóle nie wzięłam jej pod uwagę i z perspektywy czasu uważam, że słusznie. Choć nie wiem, skąd w nastolatce było tyle mądrości (śmiech). Natomiast w pewnym momencie poczułam, że nadszedł mój czas, że mam już coś muzycznie do zaoferowania.

A media ogłosiły: Magda wychodzi z cienia siostry.
Nigdy nie miałam wrażenia, że żyję w czyimś cieniu.

Tych porównań z Justyną, która wcześniej niż Ty odniosła sukces, chyba jednak nie da się uniknąć.
Nawet się nie staram. Mam tego pełną świadomość i nie jest to dla mnie większy problem. Jesteśmy zupełnie różne. Inaczej wyglądamy, gramy inną muzykę, inne rzeczy nas interesują. Nie uważam, żebyśmy były dla siebie konkurencją.

Teraz pracujesz nad nową płytą. Jak postępy?
Jest prawie gotowa. Efekty pracy będzie można usłyszeć już w marcu. Ogromnie się cieszę, że udało mi się ponownie zaprosić do współpracy Piotra Siejkę, który zajął się produkcją płyty. Poza tym na płycie grają moi koledzy z zespołu: Tomasz Banaś, Marek Buchowicz, Kamil Barański i oczywiście mój mąż, Piotr Królik. Ja napisałam prawie wszystkie teksty.

Sama piszesz teksty, prowadzisz też bloga. Masz w sobie coś z niespełnionej pisarki?
Broń Boże! Nawet pisanie wypracowań w szkole nie przychodziło mi za łatwo. Tak też jest i z pisaniem tekstów - kosztuje mnie to dużo czasu i wysiłku. Czasami nie jestem w stanie ruszyć z miejsca i wtedy proszę o pomoc. Tak było w przypadku jednego utworu z nowej płyty i tekst napisała Paulina Przybysz. Reszta jest moja i jestem z nich zadowolona. Co do bloga, prowadzę go praktycznie przez przypadek. Poprosiła mnie o to jedna z redaktorek "Onetu", a ja pomyślałam: fajny pomysł, czemu nie? I rzeczywiście to polubiłam.

Z internautami dzielisz się swoją codziennością. Dominują wpisy o Twoich trzech córkach. Pełne ciepła, miłości, wzruszeń. Jesteś emocjonalna?
Bardzo! Jestem skłonna do wzruszeń i zawsze byłam - kiedy oglądam piękne filmy, kiedy oglądam bajki z moimi córeczkami, kiedy w ogóle patrzę na moje dzieci, chce mi się płakać ze szczęścia.

Myślisz, że ta emocjonalność jest wpisana w bycie artystą?
Wrażliwość - powinna być. Natomiast jeśli chodzi o negatywne emocje, o agresję, o nerwowość, tłumaczenie się "jestem artystą" jest po prostu wygodne. Ja bywam nerwowa, ale czy to ma coś wspólnego z tym, że jestem artystką? Wątpię. Ma za to wiele wspólnego z tym, że mam troje małych dzieci i nie dosypiam.

Na swoim blogu poruszasz też problem agresji w internecie. Anonimowi komentatorzy potrafią zmieszać artystów - ale też dziennikarzy - z błotem.
Znalazłam na to sposób: nie czytam komentarzy na swój temat. I jestem zdrowsza dzięki temu. Nie jestem w stanie zrozumieć anonimowej agresji. Ktoś ma coś do mnie, wyraża opinie na mój temat jakby mnie świetnie znał, ale nie wystarcza mu odwagi, żeby się podpisać. Jak można brać takie wpisy poważnie?

A złośliwe artykuły na portalach plotkarskich? Poruszają Cię?
Podchodzę do nich z dystansem, z przymrużeniem oka. To jedyne wyjście, nie jestem w stanie przecież nad nimi zapanować. O plotkach na swój temat dowiaduję się zresztą z drugiej ręki - sama nie mam czasu na czytanie takich portali. Mam troje małych dzieci i absorbującą pracę, to wystarczy.

Co zawodowo sprawia Ci największą frajdę? Planowanie płyty, nagrywanie, jej promocja, wywiady, koncerty?
Zdecydowanie koncerty! Nie ma nic cudowniejszego niż moment, kiedy staje się przed publicznością! Uwielbiam to! Praca w studiu jest z kolei twórcza, rozwijająca, ale też bardzo męcząca. Mam to szczęście, że pracuję z cudownymi ludźmi i przede wszystkim - z mężem.

Szczęście?! Większość małżeństw cieszy się, że przynajmniej w pracy może od siebie odpocząć!
My jesteśmy razem 15 lat i praktycznie od samego początku pracujemy razem. Zawsze to lubiliśmy. Pomaga jasno określony podział obowiązków, kto i co ma do powiedzenia w jakiejś kwestii. Poza tym - pracujemy też w innych składach, Piotrek jest przecież współzałożycielem i perkusistą "Brathanków". Nie jesteśmy więc razem non stop. Ale jeżeli wspólnie jedziemy na koncert, a potem wspólnie wychodzimy na scenę, to jest przepiękny czas. Jednocześnie możemy być razem i robić to, co najbardziej kochamy.

Dochodzi do tego organizacja życia prywatnego.
Szkoła, przedszkole, zakatarzone dziecko, które trzeba odwieźć do lekarza. To wszystko nam się udaje, bo my chcemy, żeby się udało.

Jakiś magiczny przepis?
Tak - dobra organizacja. Wtedy nie musimy rezygnować z niczego, co dla nas cenne. Dlatego, mimo że czasem dosłownie staję na rzęsach, żeby pogodzić obowiązki rodzinne z zawodowymi, nie zamieniłabym swojego życia na żadne inne. Dobre wartości staram się przekazać swoim córkom.

A gdyby dziewczynki stwierdziły, że chcą robić karierę muzyczną?
Na to jest zdecydowanie za wcześnie. Choć najstarsza, 10-letnia Zosia oświadczyła mi ostatnio, że chce wystąpić w "Bitwie na głosy". Na szczęście za bardzo się nie stawiała, kiedy usłyszała, że nie ma takiej możliwości.

A co, jeśli za sześć lat swoją prośbę powtórzy?
Jeśli wtedy uznam, że to jest coś, czego ona naprawdę chce i że jest na to gotowa - będę ją w tym wspierać.

Ale czy właśnie takie telewizyjne show są właściwą drogą do zrobienia kariery muzycznej?
W tym momencie, niestety, jedyną. Płyty wydają głównie ludzie, którzy brali udział w przeróżnego rodzaju show - więc, jak się okazuje, teraz tak wygląda nasz rynek.

Kiedyś powiedziałaś, że nigdy nie wystąpisz w "Tańcu z gwiazdami". Podtrzymujesz to?
Na pewno nie jest to moim marzeniem. Niestety, coraz bardziej przekonuję się, że bez telewizyjnego show jest bardzo, bardzo trudno. Zresztą, gdyby to była tylko kwestia łatwiejszej drogi, to w ogóle nie byłoby dyskusji. Ale że czasem okazuje się, iż to kwestia jedynej drogi, nie mogę się już zarzekać. Choć nie chciałabym podejmować takich wyborów. "Bitwa na głosy" to chyba jedyny program, w którym z przyjemnością poprowadziłabym swoją drużynę.

Jak w Google wpisuje się Twoje imię i nazwisko, większość stron odnosi się do Twojego lotu boeingiem, który awaryjnie lądował na Okęciu. Nie przeszkadza Ci to, że tak silnie zostałaś skojarzona z tym lotem?
Nie, przecież tam byłam. Dzięki mediom miałam okazję podziękować załodze i zrobiłam to. Moje wypowiedzi były relacją z pokładu samolotu i tego co działo się później. Nie opowiadałam o swoich przeżyciach, nie udzieliłam żadnego wywiadu kolorowym magazynom, mimo ogromnego zainteresowania z ich strony. Te, które się pojawiły, są wyłącznie wytworem wyobraźni redaktora.

Mieszkasz w podkrakowskich Mogilanach. Dlaczego nie przeniosłaś się do Krakowa?
Bo mam piękny widok na Tatry. Poza tym to miejscowość rodzinna mojego męża, tu mieszka jego cała rodzina, dobrze nam się tu żyje.

Nie ciągnie Cię do dużego miasta?
Nie jestem typem imprezowym, nie lubię siedzieć w knajpach, nie lubię huku - duży natłok dźwięku mam już w pracy, więc w domu wolę od tego odpocząć. Do Warszawy jeżdżę do pracy, i jeżeli tylko jest możliwość zdążenia na ostatni pociąg albo samolot, natychmiast wracam do domu. Kraków uwielbiam, najbardziej za Rynek i Kazimierz, po którym kocham spacerować z dziećmi. Niestety, mam na to coraz mniej czasu.

Święta też spędzisz w Mogilanach?
Pierwszy raz od bardzo dawna - nie. Przez wiele lat spędzałam je tu z rodziną męża. Tym razem odwiedzimy moje siostry - Krysię i Justynę.

Co ugotujesz?
Na szczęście za to odpowiedzialni są moi szwagrowie i mąż. Zgłosiłam swoją kandydaturę do pieczenia ciast, ponieważ to dobrze mi wychodzi i to uwielbiam. Za gotowaniem nie przepadam.

Na co dzień też mąż gotuje?
No, niestety nie. Ja to robię, ale ze średnim, szczerze mówiąc, entuzjazmem.

Na koniec jak baba z babą: o włosach. Czemu masz zawsze krótką, odważną i - jak na polskie warunki - ekstrawagancką - fryzurę?
Gdybym miała długie włosy, nerwy by mnie chyba przy czesaniu zjadły! Krótkie włosy to wygoda i oszczędność czasu. Nie lubię zajmować się takimi rzeczami. Mam to szczęście, że mam wspaniałego przyjaciela-fryzjera, Pawła Okuniewskiego. On zajmuje się moimi włosami, zaprzyjaźniony salon kosmetyczny dba o to, żebym wyglądała jak człowiek, a stylista Konrad przynosi ubrania na wyjścia. Nie muszę się nad tym zastanawiać. To ogromne udogodnienie i oszczędność czasu. Odpada bieganie do sklepów przed każdym medialnym wyjściem.

To zakupów też nie lubisz?
Nie znoszę!

Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię kandydatek!

Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska