18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Boczarska: od aniołka do łobuzicy

Redakcja
archiwum
Krakowianka, która wybrała życie w stolicy. Nagradzana na festiwalach za najlepszą rolę w "Różyczce", gdzie zagrała agentkę SB, która wiąże się z opozycyjnym profesorem, by na niego donosić. Gra w teatrach i w serialach. Z Magdaleną Boczarską, gwiazdą wchodzącej dziś do kin komedii "Jak pozbyć się cellulitu" - rozmawia Marta Paluch.

Trzeba mieć dużo cellulitu, by zagrać w najnowszym filmie Saramonowicza?
W takim samym stopniu, w jakim trzeba było chorować na różyczkę, by zagrać w filmie o tym tytule. Tytuł "Jak się pozbyć cellulitu" jest metaforą. Nie zrobiliśmy poradnika dermatologicznego, tylko zwariowaną komedię z elementami czarnego humoru, w której pojęcie "cellulit" używane jest jako kryptonim. Bohaterki - w tym grana przeze mnie Kornelia Matejko - posługują się tym hasłem, by nikt nie odkrył, co planują. A planują rzeczy, które po wielokroć są naruszeniem prawa.

Zobacz także: Stoch: żona dodaje skrzydeł

Nazwali Panią Kornelia Matejko. Nie było buntu?
Ależ skąd, jestem zachwycona. Dlaczego miałabym się buntować, nosząc nazwisko jednego z najbardziej znanych malarzy? W dodatku od dziecka mieszkałam w Krakowie na placu Matejki. Poza tym moja Kornelia to nietuzinkowa postać, bardzo zmienna, ma ogromną, można nawet powiedzieć, malarską wyobraźnię, którą wpływa na wyobraźnię innych osób. To nazwisko bardzo do niej pasuje, choć nie wiadomo, czy jest prawdziwe. Może to być kolejna z jej kreacji, bo Kornelia ma w tym filmie wiele wcieleń. "Jak się pozbyć cellulitu" opowiada o trzech przyjaciółkach, które są przekonane, że na ich drodze staje bardzo zły mężczyzna. Postanawiają stawić mu czoła z nadzieją, że uda im się uporządkować świat tak, aby zło zniknęło. Tak z grubsza wygląda akcja, ale nasz film jest przede wszystkim - co Andrzej Saramonowicz często podkreślał - pochwałą kobiecej wyobraźni. Warto też wspomnieć, że film jest pierwszą polską produkcją wytwórni Warner Bros.

Leje się krew?
Leje się. Ogromna ilość. Powiem więcej - ta krew jest niecnie wysysana i przetwarzana.

W jednej ze scen schodzi Pani z koleżankami do piwnicy, w której na łańcuchach wiszą mężczyźni. Robicie im coś złego?
Tylko tym, którzy na to zasłużyli...

Wykorzystuje Pani w filmie swoje umiejętności? Np. sztukę walki krav maga?
W tym filmie nie było takiej potrzeby. W "Jak się pozbyć cellulitu" stały przede mną zupełnie inne wyzwania. Specjalnie do filmu musiałam się nauczyć tańczyć i śpiewać jak artystka musicalowa i tańczyć jak tancerka z klubu go-go. Łatwo nie było.

Dlaczego? Prywatnie Pani nie tańczy?
Na rurze? Nie. A pani?

A salto umie Pani zrobić?
To nie nadzwyczajna umiejętność... Aktorzy w szkołach teatralnych są dość dobrze wyszkoleni fizycznie.

Pani profesorzy też potrafią? Krzysztof Globisz?
Zdziwiłaby się pani, ile on potrafi.

Na przykład?
To człowiek, który potrafi się poruszać z gracją motyla i grać w scenach wymagających prawdziwej ekwilibrystyki. Jest bardzo plastyczny. Dla mnie wzór. Wspaniale było z nim pracować w "Idealnym facecie dla mojej dziewczyny", gdzie grał czołową polską feministkę. Ma do siebie duży dystans.
Czego Panią nauczyli w Krakowie Globisz i Krystian Lupa?
Niezachowawczego podejścia do aktorstwa. To najbardziej cenna lekcja.

Jacy byli? Wymagający, surowi?
Wszystko o nich można powiedzieć, tylko nie "surowi". Fantastyczne, niebanalne osobowości. A przy tym zadziwiająco normalni. I zależało im na nas, czuliśmy to.

Dlaczego przeniosła się Pani do Warszawy? W Krakowie kariery zrobić się nie da?
Uznałam, że ja nie zrobię. Czułam, że muszę wyjechać. Warszawa jest dynamicznym miastem. Tu nie da się osiąść na laurach, trzeba cały czas gonić. A mnie to mobilizuje.

Zobacz także: Stoch: żona dodaje skrzydeł

A w Krakowie zaduch?
Raczej tendencja to nadmiernego stopowania czasu. To jest cudowne, jak się nie pracuje, tylko się po prostu jest. Kiedy chcę "sobie pobyć", wracam do Krakowa, bo to fantastyczne miejsce na ziemi. Uwielbiam chodzić do ulubionych restauracji, kawiarni. Do niedawna była to kultowa "Mozaika" przy Gołębiej, ale mi ją zamknęli. Jako studentka lubiłam chodzić do "Różowego Słonia", też już jest zamknięty, i do "Kabaretu" przy Jabłonowskich na pierogi.

Była Pani wtedy łobuzem?
Łobuzem stałam się niedawno. W szkole byłam raczej poukładana.

Żadnego picia tanich win pod Wawelem?
Picie wina nie jest dla mnie równoznaczne z łobuzowaniem. Zdarzało się, że piłam, ale generalnie byłam jednak odpowiedzialną dziewczyną. Jako 16-latka zaczęłam mieszkać sama, a moje mieszkanie było centrum imprezowym dla całej okolicy. Musiałam zachowywać się mądrze, by się nie pogubić. Na szczęście rodzice mieli do mnie ogromne zaufanie, którego nigdy nie zawiodłam.

Dlaczego sama?
Tak wyszło. Rodzice się rozwiedli. Powiedziałam, że nie będę mieszkać z żadnym z nich. Jeśli chodzi o korzenie, to można powiedzieć, że jestem dzieckiem Kleparza. Nasze mieszkanie przy placu Matejki miało okna na podwórko-studnię. Mam w związku z tym zabawne wspomnienie z podstawówki. Na plastyce mieliśmy narysować widok z okna. Zamalowałam więc kartkę na szaro... Do szkoły chodziłam od połowy lat 80., więc jestem dzieckiem przełomu. Pamiętam, gdy stałam w kolejkach po cukier, który się kupowało na kartki... Do Krakowa zawsze będę miała ogromny sentyment, choć teraz moje prawdziwe życie, przyjaciele i mieszkanie są w Warszawie.

Drażni Panią etykietka seksbomby?
Nie przywiązuję do tego wagi. Nie sądzę też, żeby to przylgnęło do mnie na stałe. Czytam tak wiele rzeczy na swój temat i staram się mieć do tego zdrowy dystans. Nie uwierzy pani, ale dziennikarze nie mają patentu na mądrość.

Naliczyłam co najmniej cztery filmy, w których się Pani rozbiera. Ma Pani z tym problem?
Czy gdybym miała, to bym przyjmowała role z takim zadaniem? Moje ciało jest instrumentem, którego używam w pracy. Nie rozbieram się jako Magdalena Boczarska, tylko jako postać, którą gram. Jeśli rola tego wymaga i jest to uzasadnione, tak jak np. w przypadku "Różyczki", to nie widzę w tym problemu.

Zaznała już Pani złych stron sławy, paparazzich?
Po premierze filmu "Idealny facet dla mojej dziewczyny", mężczyzna podający się za dziennikarza grzebał w moich śmieciach. Mam nadzieję, że to margines dziennikarstwa, jego wstydliwe zboczenie. I że przez wiele lat czytelnicy będą woleli kontaktować się z moimi poglądami, a nie śmieciami, które wyrzucam po obiedzie.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska