Wystarczy wybrać się na spacer, zobaczyć postępy prac na rozkopanej ulicy Kościuszki i pętli na Salwatorze, a następnie przejść nieopodal na bulwar wiślany. W rejonie ujścia Rudawy do Wisły jest już gotowy przystanek tramwaju wodnego turystycznego. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w przyszłości uruchomiono tam połączenie w ramach miejskiej komunikacji zbiorowej z regularnymi kursami między Zwierzyńcem i Przegorzałami, czy Bielanami.
Dzięki takiemu rozwiązaniu nie trzeba byłoby realizować naziemnej linii tramwajowej z Salwatora do Przegorzał, na którą nie ma za bardzo miejsca. Takie połączenie musiałoby przebiegać ulicą Księcia Józefa. Trudno pomieścić tam drogę dla samochodów, chodniki, ścieżkę rowerową, zieleń i jeszcze torowisko. Do tego w Przegorzałach wśród zielonych terenów musiałaby powstać duży węzeł komunikacyjny z pętlą tramwajową.
W przypadku tramwaju wodnego wystarczyłoby wykonać na wodzie manewr nawracania i płynąć w przeciwnym kierunku.
Nic też nie stoi na przeszkodzie, by taki tramwaj wodny mógł pływać także pod Wawel i dalej do Zabłocia. Jeżeli na takie rejsy obowiązywałaby bilety z taryfy MPK, a więc 20-minutowy za 4 zł, jednoprzejazdowy za 6 zł, czy też miesięczny mieszkańca za 80 zł, to z Bielan, Tyńca czy Przegorzał szybko i w przystępnej cenie można byłoby się przemieścić do centrum.
Kraków. Na na ulicy Kościuszki księżycowy krajobraz. Kiedy s...
Nie wspominając już o tym, że linia tramwajowa z Salwatora do Przegorzał ma powstać w ramach budowy tras Pychowickiej i Zwierzynieckiej z tunelami pod Wisłą i wzgórzem św. Bronisławy. Na to potrzeba miliardów złotych, których Kraków nie ma. Przedsięwzięcie jest możliwe tylko w przypadku znalezienie finansowania zewnętrznego, które nie wiadomo czy i kiedy będzie. Wodne tramwajowe połączenie jest realniejsze, byłoby dużo mniej kosztowne i można je wprowadzić znacznie szybciej.
Chcemy żyć wolniej - ciekawa analiza
