W kinie oglądnąłem film „Zabierz mnie na Księżyc”. Każda historia upamiętniająca wyczyn kosmonautów sprzed 55 lat zasługuje na uwagę. Najbardziej emocjonujące były sceny dotyczące przygotowań do startu rakiety jak i samo lądowanie załogi Apollo 11 na Srebrnym Globie.
Wciąż gdzieś w myślach miałem jednak spektakl sprzed kilku dni, kiedy o północy przy blasku księżyca byłem świadkiem montażu zadaszenia nad ruchomymi schodami przy dworcu autobusowym. Brak tego elementu powodował, że przez wiele lat schody ulegały ciągłym awariom i nie nadawały się do użytku. Nieraz przechodząc obok nich pomyślałem: „Ludzie na księżyc latają, a u nas nie ma mocnych na te schody, nie da się”.
W końcu ktoś znalazł na to sposób. Krakowskie „Nie da się” jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamieniło się w „Da się”. Otwarcie nowych schodów można odpowiednio wykorzystać - wizerunkowo, reklamowo. Potrzebny jest pomysł.
Film o pierwszym lądowaniu na Księżycu pokazał, jak ważny w życiu jest marketing. Do tego, by doszło do misji Apollo 11, postawienia pierwszego kroku na Księżycu trzeba było pozyskać fundusze, przekonać do tego przedsięwzięcia, uzyskać dla niego poparcie wpływowych polityków.
Uruchomienie nowych schodów przy dworcu niech będzie pierwszym, małym krokiem w pokonywaniu krakowskiej bylejakości. Przed nami kolejne wyzwania, także wielkie, jak budowa metra. Potrzebni są dobrzy marketingowcy, którzy przekonają rząd do przekazania finansowego wsparcia.
Kto może to zrobić? Mamy liczną grupę krakowskich parlamentarzystów. Ostatnio spotkali się z prezydentem Krakowa. Debatowali o najważniejszych sprawach dla miasta. Okazało się, że można rozmawiać ponad politycznymi podziałami. Oby były tego efekty w postaci konkretnych zmian.
Na razie przy dworcu mamy już konstrukcję jak kosmiczna rakieta. Czas na akcję "Zabierz mnie na schody".
Projekt CPK zostaje, jednak będzie zmodyfikowany
