Rząd Donalda Tuska zapowiada reformy. Nie doszło do nich w pierwszej kadencji, chociaż warunki były dla zmian sposobniejsze, choćby dlatego że kryzys nie pogłębił się jeszcze aż tak bardzo. Pewnie o reformatorskiej wstrzemięźliwości zadecydowała obawa, by nie denerwować wyborców, bo jeszcze nastroje się odwrócą i po władzę sięgnie konkurencja. Przecież każde zmiany coś naprawiają, ale kogoś też muszą zaboleć, czyjąś wygodę umniejszyć. Dziś nie ma wyjścia; bynajmniej nie dlatego że koniecznie musimy się reformować dla samych zmian. Jeśli trzeba rzeczywiście coś oszczędzić i zmniejszyć rozdęty dług państwa ciągnący nas w stronę Grecji czy Węgier, to obcinanie wydatków i obciążanie ludzi podatkami niewiele dadzą, trzeba ograniczyć przywileje niektórych grup, które je sobie wcześniej wywalczyły, więcej pracować, później przechodzić na emeryturę, a przede wszystkim naprawić marnotrawny, zbiurokratyzowany system finansowy państwa, w którym rozpływają się miliardy. A gdzie nauka i oświata, skoro o przyszłej pozycji Polski w świecie zadecydują nowoczesne technologie, a nie sama ciężka robota i wydobycie przysłowiowego "czarnego złota"?
Dramatycznie trudnych zadań dla rządzących jest aż nadto, a grup, których interesy będą zagrożone, też można sporządzić długą listę. Jak to wszystko pogodzić? Jak przeprowadzić niezbędne zmiany i nie odejść w niesławie? Potrzebny byłby nie tylko znakomicie opracowany plan, ale fachowość, dobra wola, zręczność i elastyczność. A co widzimy?
No właśnie… Jak te nieuchronne reformy mogą wyglądać, pokazała sprawa refundacji leków. Przecież ustawa, która tyle złej krwi wywołała, nie była tylko bublem prawnym napisanym przez idiotów z zamiarem zaszkodzenia nam wszystkim. Miała słuszne jądro, chodziło w niej o to, by położyć tamę chciwości koncernów farmaceutycznych, które mając wielu drobnych odbiorców i z każdym osobno ustalając ceny, windują swoje zyski jako strona silniejsza w negocjacjach. Jeśli partnerem jest państwo, a ceny we wszystkich aptekach mają być jednakowe, to siła odbiorcy rośnie, może więcej wytargować. To słuszne jądro zostało zagubione w biurokracji, nieudolności i urzędniczej wierze w drobiazgową kontrolę, system kar i drobne oszczędności kosztem zwykłych ludzi. Nikt tego nie przetestował, nie skonsultował, nie sprawdził i w efekcie mamy to, co mamy. Rząd chyłkiem wycofuje się z ustawy, Sejm szybciutko uchwala zmiany, lekarze triumfują, ich śladem aptekarze biorą się za protest, a skołowani pacjenci jak zwykle zapłacą za wszystko.
Czy tak będzie z innymi, jeszcze bardziej niezbędnymi reformami? Poprzednia pani minister zdrowia, która przygotowała złą ustawę, awansowana do roli marszałkini Sejmu, hojną ręką kupuje posłom tablety, kiedy dopiero co dostali laptopy. Nie wspominając już o tym, że pod jej rządami nawet odchodzący parlamentarzyści, którzy nie zaskarbili sobie uznania wyborców, dostają po 30 tys. zł odprawy. Reforma Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - od którego w nowej kadencji rządu oddzielono administrację - zaczyna się od zwalniania ze służby najlepszych i najbardziej doświadczonych szefów policji. Nie inaczej w sporcie, nowa pani minister Mucha zaczęła rządy od rozdania dwóch tysięcy wejściówek na Euro oficjelom i urzędnikom zamiast kibicom.
Skończmy na prokuraturze. Przecież mamy tutaj jeszcze bardziej przeraźliwy dom wariatów niż wokół ustawy refundacyjnej! Nie jestem ekspertem od broni, ale wiele razy miałem pistolet w ręku, nieraz z niego strzelałem, oczywiście do tarczy. Wiem jedno: trzeba niezwykłej precyzji i zimnej krwi, by pod pozorem usiłowania samobójstwa tak walnąć sobie w głowę, by uszkodzić tylko policzek i następnego dnia po dramatycznej próbie udzielać już wywiadu. Pomijając już fakt, że podwładnemu w jakiejkolwiek instytucji - nie mówiąc już o wojsku - nie powinno nawet przyjść do głowy zwoływanie konferencji prasowej bez zgody przełożonego.
Dobrze idą tylko podwyżki cen, ale to ćwiczyliśmy w poprzednim ustroju. Podobnie jak nawykowa papierkomania: ostatnio tasiemcowe formularze dla odliczenia podatków musi wypełniać nawet gospodarz domu, który kupuje węgiel do ogrzewania. Chwała Bogu, że zima lekka!
Jak by powiedział marszałek Piłsudski: kury szczać prowadzić, a nie reformy robić!
Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter, wydał ostatnio powieści "S.O.S." i "Paradygmat" oraz tom esejów "Wołanie o sens".
Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
Konkurs dla matek i córek. Spróbuj swoich sił i zgarnij nagrody!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!