To dzięki staraniom mieszkańców budowie zaczął się przyglądać inspektorat nadzoru budowlanego. - Prace od początku są prowadzone niedbale - uważa Kazimierz Andrzejczyk, mieszkaniec ul. Podgórze, który od ośmiu miesięcy walczy o usunięcie nieprawidłowości. - Koszmar zaczął się w maju 2010. W ciągu trzech miesięcy Szreniawa wylała osiem razy. Mieszkam tu od 1989 roku i nigdy wcześniej nie mieliśmy problemów z wodą - wyjaśnia pan Kazimierz, który przez wiele dni nie miał dojazdu do posesji, bo 200-metrowy odcinek drogi z Proszowic do Pałecznicy znalazł się pod wodą.
Podtopione zostało także 140 ogródków działkowych. Sąsiadom inwestycji woda wdarła się na podwórka, do piwnic i kotłowni. - Zalała nam 35 tys. sadzonek. Wszystkie zgniły. Musimy je wykopać. Straciliśmy jakieś 32-35 tys. zł - ubolewa Jan Łakomy, właściciel plantacji. - Od 42 lat pierwszy raz miałem wodę na podwórku - dodaje.
Zobacz także: Kraków: wojna o turystów. Meleksy płoną (VIDEO)
W sierpniu 2010 Zarząd Dróg Wojewódzkich uznał, że powodzie to nie wina usterek przy budowie obwodnicy, ale pogody. Mieszkańcy mieli inne zdanie. Sprawą zainteresował się nadzór budowlany. - Kilkadziesiąt osób podpisało się pod skargą. Nasza kontrola wykazała, że jest zagrożenie mienia, zdrowia i życia. Przy większym natężeniu opadów, sytuacja mogłaby wyglądać jeszcze gorzej - potwierdza Janusz Żbik, Małopolski Inspektor Nadzoru Budowlanego. Okazało się, że dno rzeki jest wyższe o 85 cm w stosunku do stanu projektowanego. W styczniu inspektor nakazał dostosowanie prześwitu pod mostem do przepisów. Wykonawca, czyli firma Poldim, ma na to czas do połowy maja.
- Muszą zastosować się do tego zalecenia - podkreśla Roman Leśniak z ZDW. - Jeśli nie wywiążą się z umowy, grożą im potężne kary - dodaje. Zwraca jednak uwagę, że rozwiązanie umowy z firmą Poldim jest ostatecznością, ponieważ trzeba byłoby wtedy ogłosić nowy przetarg i znaleźć nowego wykonawcę, co zajęłoby dwa, trzy miesiące.
Mieszkańcy zwracają jednak uwagę na inne niedociągnięcia w budowie obwodnicy, między innymi na rury odpływowe po drogą, tzw. przepusty, które znajdują się zbyt wysoko, uniemożliwiając swobodny przepływ wody. Nie spływa ona z łąk, tylko zostaje, tworząc sztuczne rozlewisko. - Podczas budowy setki ton gliny spłynęły do rzeki, powodując jej zamulenie. To kolejne zagrożenie powodziowe - mówi Andrzejczyk.
Zagłosuj na Najbardziej Wpływową Kobietę Małopolski
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nowe fakty w sprawie śmierci Urszuli Olszowskiej
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy