To zbiór reportaży z PRL z lat 70. Dlaczego nosi taki tytuł? - W XIX w. jeden z powstańców listopadowych o nazwisku Dębicki wyemigrował do Ameryki i tam wziął udział w wojnie Teksasu z Meksykiem. W zamian za to otrzymał tam nadział ziemi, na której później odkryto ropę. W latach 70. jeden z warszawskich adwokatów powziął starania, by odzyskać ten spadek, a do pokrewieństwa z owym powstańcem zaczęły się przyznawać tysiące ludzi o nazwisku Dębicki. Zupełnie nieprawdopodobna historia - mówi Małgorzata Szejnert.
- Nie nagrywałam wtedy rozmów. Byłam młoda, miałam dobrą pamięć. Notowałam najważniejsze rzeczy, jakieś wspaniałe zdania, które musiałam zanotować. Gdy pisałam te reportaże, język polski był o wiele bardziej zróżnicowany niż dzisiaj - dodaje autorka.
Co uważa za motto pracy reportażysty? - Opowiedzieć ludziom o czymś, czego nie wiedzą. Powiedzieć im coś, co jest ważne, napisać to tak, by było też do czytania, a nie tylko było ważne. Zawsze piszę o rzeczach, o których sama nie wiem. Napisałam kiedyś książkę o Śląsku, chociaż ze Śląskiem nigdy nie miałam nic wspólnego - opowiada dziennikarka.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+