Autor: Agnieszka Maj
Cztery lata temu opisywaliśmy kulisy tej tragedii i zmagania rodziców dziewczynki, by dojść do prawdy i coś zmienić, by więcej się nie powtórzyła. Problem w tym, że szkoły językowe nie są objęte przepisami o systemie oświaty.
Jak informuje Małopolskie Kuratorium Oświaty, gdyby to zdarzyło się w zwykłej szkole, to nauczyciel miałby postępowanie karne i dyscyplinarne. Mama Julki od lat walczyła więc o to, by pracownicy prywatnej szkoły językowej zostali pociągnięci do odpowiedzialności za to, że nie zadbali o bezpieczeństwo jej dziecka. Nie kryła, że posłała córkę na lekcję języka angielskiego, a ona wróciła w trumnie. Z ustaleń prokuratury wynika, że 8 maja 2015 r. nauczycielka wypuściła dzieci na korytarz, a te bez nadzoru wybrały się do sklepiku w tym samym budynku. Był zamknięty, więc w niedozwolonym miejscu uczniowie przekroczyli ruchliwą drogę E7- Kraków- Kielce. Dzieci twierdzą, że z zakupami wyszły z Żabki, ale nie widziały momentu, w którym tir potrąca lub przygniata Julię. W każdym razie dziewczynka zginęła pod kołami pojazdu, a ruchliwą trasę przekraczała, ale nie na pasach.
W I instancji kierowca został skazany na 14 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Teraz po apelacji jego obrońcy ma niższą karę. W terenie zabudowanym przekroczył dopuszczalną prędkość o 9 km/h i nie zahamował, gdy zobaczył 11-latkę. Zdaniem prokuratury nie tylko kierowca odpowiada za tragedię, dlatego zarzuty postawiono nauczycielce angielskiego Magdalenie S. i właścicielowi szkoły Jarosławowi B. Zdaniem śledczych nie dopełnili obowiązku troszczenia się o małoletnią. Na procesie przed Sądem Okręgowym w Krakowie nauczycielka nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że zarządzała takie przerwy w zajęciach i robiła to na polecenie szefa placówki. Przekonuje, że nikt jej nie zobowiązał żadną umową do opieki nad uczennicą. Oskarżony Jarosław B. także zaprzecza zarzutom. Prokuratura uważa, nieumyślnie naraził Julkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Śledczy zauważają, że rodzice Julki nie zostali powiadomieni, że są organizowane przerwy w trakcie zajęć i wtedy nikt nie sprawuje opieki nad dziećmi z kursu językowego. Budynek placówki jest na nieogrodzonym terenie, a tuż obok znajduje się ruchliwa droga.
