Sądy krajowe mogą odmówić wykonania zagranicznego wyroku tylko w szczególnym wypadku: gdy ów wyrok jest sprzeczny z obowiązującym w danym kraju porządkiem publicznym. Przykład? Berlińczyk, wyznawca Allaha, twierdzi, że się rozwiódł z żoną podczas wakacji w Maroku wypowiadając – wedle zaleceń szariatu – „talaq”, czyli „odrzucam cię”. Przedstawia orzeczenie marokańskiego sądu. Niemiecki sąd tego nie kupi. Podobnie byłoby z wyrokiem sankcjonującym wielożeństwo. Są to bowiem orzeczenia sprzeczne z europejskim porządkiem publicznym.
Latem zeszłego roku niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości, powołując się na tę samą zasadę – oraz „konstytucyjną wolność słowa” – uznał, że nie trzeba wykonać wyroku polskiego sądu w głośnej sprawie wytoczonej przez byłego więźnia obozu Auschwitz niemieckiej stacji ZDF. Sędziwy krakowianin poczuł się dotknięty użyciem przez publiczną telewizję zwrotu „polskie obozy zagłady” w stosunku m.in. do KL Auschwitz. Sąd Apelacyjny w Krakowie kazał go przeprosić. Dwa niemieckie sądy, trzymając się unijnych zasad, odmówiły rewizji tego wyroku. Ale najważniejszy niemiecki trybunał to podważył.
Można z tego wysnuć wniosek, że przeprosiny za użycie kłamliwego zwrotu „polskie obozy” byłyby sprzeczne z niemieckim (europejskim) porządkiem publicznym. Za to konstytucyjna niemiecka wolność słowa chroni oszczerców bajdurzących o „polskich obozach zagłady”.
Unijny Trybunał Sprawiedliwości winien się tym zająć. Sprawiedliwość mocno tutaj skrzeczy. Blisko stuletnia ofiara niemieckiego piekła czeka na nią szósty rok. Doczeka?
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ: