Szkodliwa i bezmyślna koncepcja S7. Marnotrawstwo środków i ludzkiej energii

W zasadzie chodzi o autostradę, choć nazywaną drogą ekspresową. Bo takowa nie musi spełniać wymogów autostrady i brzmi mniej inwazyjnie. Co nie zmienia faktu, że S7 będzie liczyła 3 pasy ruchu w każdą stronę.

Z tego odcinka ma korzystać ponad 60 tysięcy aut osobowych oraz 10 tysięcy TIR-ów na dobę. I te 70 tysięcy pojazdów GDDKiA chce kierować przez Kraków. Ma zostać rozbudowany jeden z istniejących węzłów komunikacyjnych. Do wyboru: w Krakowie-Łagiewnikach, Krakowie-Bieżanowie, Krakowie-Wieliczce lub nowy węzeł Kraków-Tuchowska. Wszystko po to aby połączyć planowaną S7 z południową obwodnicą A4, która już teraz często się korkuje. Łatwo sobie wyobrazić efekt dodatkowego strumienia aut. Choć wcale nie Kraków będzie ich celem. To głównie ruch tranzytowy - w proponowanych wariantach K1, K2, K3, K4 i K5 - tłoczony do miasta zamiast je omijać.

Ta inwestycja zmiażdży strukturę społeczną kilku podkrakowskich gmin. W najgorszej sytuacji są Świątniki Górne - najmniejsza obszarem ale za to najgęściej zaludniona gmina powiatu krakowskiego. Nie oszczędzają jej aż 4 z planowanych 6 wersji S7. Biorąc pod uwagę, że dominują tu tereny zielone lecz osuwiskowe – w każdym z wariantów z gminy zostaną tylko okruszki. A mówimy o miejscu posiadającym długą historię i silną tożsamość.

Niektórzy mieszkają tu od pokoleń, inni dopiero się wprowadzili. Ci ostatni, zazwyczaj kosztem wielkiego wysiłku, zbudowali wymarzony dom z ogródkiem. Nikt ich nie uprzedził, że GDDKiA planuje gigantyczną inwestycję. Myśl, że zostaną wywłaszczeni lub dostaną za płotem estakady, hałas i światła S7, budzi w nich zimną wściekłość. Wśród starych mieszkańców dominuje rozpacz. Droga przetnie wsie. Dzieci, które do szkoły chodzą na piechotę będą musiały być wożone na około przez węzeł komunikacyjny położony w innej gminie. To samo

dotyczy banalnych odwiedzin u sąsiadów, dziadków, drogi do kościoła czy cmentarza. Seniorzy umierają ze strachu, bo mając 70 czy 80 lat przymus przeprowadzki nie wiedzieć gdzie traktują jak wyrok.

GDDKiA uspokajała dziesiątki tysięcy protestujących obiecując wielokilometrowe tunele. Miało być jak w bajce: pod ziemią po trzypasmówce będą śmigać samochody, a na powierzchni będzie się toczyło życie. To była tylko bajka. Generalny dyrektor naciskany przez posła Sonika przyznał, że tuneli nie będzie, bo są za drogie.

Trzeba grosz publiczny oszczędzać. Dlaczego więc, kiedy niedawno w tych gminach uchwalano plany zagospodarowania, nie poinformowano radnych i mieszkańców o planie budowy quasi-autostrady? Domy rosły tu jak grzyby po deszczu, wydano setki milionów złotych na kanalizację, gminy inwestują w nowe szkoły, przedszkola, centra kultury. Pieczołowicie od lat odnawiany Szlak Twierdzy Kraków też ucierpi, bo w kolizyjnym położeniu są Forty Swoszowice, Rajsko, Barycz i Kosocice. To gigantyczne marnotrawstwo pieniędzy i ludzkiej energii!

Zamysł połączenia północy Polski z południem jest sensowny, a nawet niezbędny. Ale od chwili obecnej do dnia, w którym pojadą po tym odcinku pierwsze samochody, minie jakieś 10 lat. Trzeba projektować tak, aby nowa droga odpowiadała oczekiwaniom, jakie pojawią się za 10 lat. Czy rzeczywiście całkowicie nowa trzypasmowa quasi-autostrada jest niezbędna? GDDKiA uparcie twierdzi, że rozbudowa starej Zakopianki nie wchodzi w grę. Kiedy jednak analizujemy ruch na tej drodze, okazuje się że użytkują ją głównie mieszkańcy miejscowości położonych na południe od Krakowa by dojechać do pracy czy szkoły. Zatem rozwój transportu publicznego ograniczyłby korki, a modernizacja wraz z budową trzeciego pasa zupełnie by je wyeliminowała. Nowa S7 ma służyć ruchowi tranzytowemu i nie ma powodu by ją wiązać z A4 na terenie Krakowa. Przeciwnie – trzeba ją od Krakowa odsunąć.