- To nie zmienia faktu, że jeden punkt zdobyty na beniaminku chwały nam nie przynosi - uważa Waldemar Klisiak, II trener Aksamu. - Przeciwnie. Gdybyśmy oba mecze wygrali, nawet przy ostatniej nieszczęśliwej porażce w Krakowie 2:6, tracilibyśmy do czwartych "Pasów" jedynie pięć punktów. Chcemy wygrać z Katowicami, żeby w nieco lepszych nastrojach udać się na przerwę w rozgrywkach.
Szkoleniowiec Unii uważa, że kibice w Oświęcimiu będą świadkami pojedynku bramkarzy. - Właśnie silna obsada bramki w osobie Kalemby jest jednym z atutów katowiczan, więc trzeba zrobić wszystko, żeby go na początku nie rozgrzać - zwraca uwagę Klisiak. - Idealne byłoby strzelenie w pierwszej tercji jednej czy dwóch bramek. Obyśmy też lepiej grali w przewagach liczebnych niż pod Wawelem.
Oświęcimscy trenerzy liczą, że - poza pierwszą formacją - inne też będą brały na swoje barki ciężar odpowiedzialności za wynik. Na razie punktują głównie Jarosławowie Rzeszutko z Różańskim.
- W czasach dominacji Unii, kiedy sam występowałem na lodzie, zawsze jakaś formacja miała swój wielki dzień, co dezorganizowało szyki obronne rywali, nastawiających się zazwyczaj na wyłączenie z gry pierwszej "piątki" - wspomina Klisiak.
W Katowicach po kontuzjach do składu wracają Nick Sucharski i Bobby Preece. W GKS pojawił się kolejny gracz zza oceanu, Byron Elliot.
- Nie możemy pozwolić się rywalom rozkręcić, bo - jeśli to stanie się faktem - możemy mieć poważne kłopoty - analizuje Jarosław Rzeszutko, napastnik pierwszej formacji Unii. - Nie przeceniałbym roli naszej formacji. Każdy w zespole ma swoje zadanie do wykonania, więc jeśli wszystkie elementy będą "trybić", powinno być tak dobrze, jak w konfrontacji przeciwko sanoczanom, których pokonaliśmy w niedzielę 4:2, ale już we wtorek, w Krakowie, zabrakło nam takiej żelaznej konsekwencji. Czwarta Cracovia staje przed szansą przeskoczenia mających o punkt więcej jastrzębian. Mecz w Jastrzębiu Zdroju ma więc bardzo istotne znaczenie dla układu tabeli.
- To dla mnie i mojego brata Leszka będzie podróż sentymentalna. Wychowaliśmy się w Jastrzębiu, tutaj zapieliśmy po raz pierwszy łyżwy na nogi, do 15. roku życia graliśmy w różnych kategoriach wiekowych. Ale w piątek na lodzie sentymentów nie będzie. Od tamtych czasów w Jastrzębiu wiele się zmieniło i to na korzyść. Mają teraz bardzo mocną drużynę budowaną stopniowo i systematycznie. Sprowadzili dobrych obcokrajowców, ale opierają się też na własnych wychowankach. W Jastrzębiu nauczyli się grać w hokeja reprezentanci kraju bramkarz Kamil Kosowski i napastnik Mateusz Danieluk, wychowankami są Tomasz Kulas, utalentowani napastnicy, bliźniacy Łukasz i Radosław Nalewajkowie - mówi Daniel Laszkiewicz.
Kapitan "Pasów" uważa, że szanse obu zespołów trzeba ocenić jako 50 na 50 procent . - Może nawet z lekkim wskazaniem na gospodarzy. W pierwszej rundzie wygrali z nami u siebie 5:1, w tym meczu popełniliśmy mnóstwo błędów, łapaliśmy głupie kary. Musimy się ich wystrzegać w dzisiejszym spotkaniu. Bardzo przydałyby się nam trzy punkty, bo przeskoczylibyśmy rywala w tabeli - dodaje Daniel Laszkiewicz.
W zespole Cracovii nadal nie zagra zawieszony na trzy mecze czeski napastnik Josef Fojtik. Do pełni sił wrócił za to Petr Dvorzak.
W ostatnim meczu tej kolejki dojdzie do pojedynku na szczycie wicelidera GKS Tychy z liderem Ciarko PBS Sanok. Emocje gwarantowane, bo sanoczanom zdarzają się wpadki, nie są ekipą, która wygrywa wszystko i wszędzie, a zwłaszcza w Tychach każdemu gra się ciężko.
Zima zaatakuje już dzisiaj. Czekamy na Wasze zdjęcia! Przysyłajcie nam ośnieżone ogrody, domy i ulice! Piszcie e-maile na adres [email protected]! Czekamy na informacje o opadach i utrudnieniach na drogach. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!