Do zdarzenia doszło w sobotę w nocy przed pensjonatem "Willa pod Wierchami" przy ul. Krzeptowskiego w Zakopanem. - Około godziny 22 w tym budynku skończyła się dyskoteka, jaką właściciele obiektu zorganizowali dla goszczących u nich kolonistów ze Skierniewic - mówi Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji. - Po jej zakończeniu dzieciaki miały pójść do swoich pokoi, ale czworo z nich postanowiło jeszcze się "przewietrzyć". Wyszli na zewnątrz i tam zainteresowali się psem właścicieli.
Czworonóg rasy mieszanej był zamknięty w kojcu, a na dodatek uwiązany na łańcuchu. Klatka stała w głębi podwórka, tak że normalnie pies nie mógł dosięgnąć nikogo spacerującego. - Nastolatek celowo musiał więc wejść do klatki. Wstępnie wyznał nam, że chciał się z psem pobawić, bo wydawał mu się miły - mówi Pietruch. - Według lekarzy, pies nie pogryzł chłopaka, tylko skoczył na niego w zabawie i przeciągnął mu po twarzy łapę rozcinając skórę.
Zaraz po zdarzeniu opiekunowie odwieźli chłopaka do szpitala. Tam założono mu na twarzy kilka szwów. - I dla nas sprawa się w tym miejscu kończy - mówią policjanci. - Nie ma podstaw, by oskarżyć właścicieli psa o jego niedopilnowanie czy też opiekunów z kolonii o pozostawienie 14-latka bez opieki.
Innego zdania jest jednak matka Kacpra - Monika Sas. Choć mieszkająca w Skierniewicach kobieta jeszcze nie widziała na żywo twarzy syna (dopiero dziś wraca on z kolonii), to na podstawie przysłanych jej zdjęć jest pewna, że pies musiał pogryźć jej pociechę. - O żadnym podrapaniu nie może być mowy - mówi. - Syn wyszedł na podwórko i tam zaatakował go wielki pies. Skoczył na niego.
Matka wini wychowawcę grupy oraz właścicieli ośrodka. Uważa, że opieka nad dziećmi była niewystarczająca, goście ośrodka nie powinni mieć dostępu do psa, a zwierzę powinno chodzić w kagańcu. - Będę dochodzić odszkodowania dla syna w sądzie - zapowiada.
Zofia Czop z "Willi pod Wierchami" nie poczuwa się do winy. Jak mówi, jej około pięcioletni pies jest przyjazny dla ludzi i był na łańcuchu w miejscu, którędy goście ośrodka nie powinni chodzić. - Chłopcy poszli do psa i ten skoczył na jednego z nich. Może chciał się bawić? Zawadził go pazurem w policzek i złapał za nos. Już wcześniej dzieci się z nim bawiły. Mąż zwracał uwagę, żeby tego nie robiły. Sam Kacper mówił, że to była jego wina - mówi.
Już raz sąd skazał właściciela psa
Czy na pewno górale mogą być pewni, że sąd ich nie skaże?
Przed dwoma laty również w Zakopanem zdarzył się podobny przypadek pogryzienia turystki przez psa. Wówczas to kobieta z Opola, mimo znajdujących się przed posesją Andrzeja S. ostrzeżeń, że jest to teren prywatny i że znajduje się tam pies, zdecydowała się wejść na jego podwórko. 20-latka podeszła do uwiązanego na łańcuchu psa, a ten ją ugryzł w udo. Potem kobieta tłumaczyła przed sądem, że chciała dojść do znajdującego się niedaleko wyciągu narciarskiego. Narzekała, że ma uraz po ataku psa. Domagała się 8 tys. zł odszkodowania. Sąd dał wiarę jej wersji, jednak karę złagodził. Skazał górala na 600 zł grzywny i koszty sądowe.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+