Dawniej kobiety żyjące na Orawie, Spiszu czy Podhalu musiały mieć tylko jedną cechę – być obrotne i robotne. Od dziecka w życie małych dziewczynek, podobnie i chłopców, obecna była praca. Dzień zaczynała się o brzasku. Musiały się spieszyć, bo roboty było dużo. Trzeba było m.in. nanosić wody, wydoić krowy, zamieść dom, oporządzić gospodarstwo, ugotować ziemniaki, zrobić moskole, utkać sukno, uszyć spodnie dla dzieci. Była bieda, więc życie całej rodziny koncentrowało się na tym, by zadbać o jedzenie.
W artykule "Baby" o kobietach ze Spisza na portalu mojepieniny.pl czytamy, że kiedy kobiety nie były dość szybkie, słyszały od teściowych, że pozdychają, jeśli się nie zaczną spieszyć. Natomiast, gdy chciał utulić dziecko, słyszały, że jeśli będzie przy dzieciach na każde zawołanie, to z niczym nie zdarzą. Bo dziecko mogło płakać, nie miało innej roboty. Starsze miały pilnować, żeby młodsze nie przeszkadzały. Na tłumaczenie nie było czasu, bo „porządek musiał być”.
Szczytem marzeń kobiet było zamążpójście. Perspektywa pozostania nikomu niepotrzebną ciotką była straszna. Bo lepiej było być przeklinaną, wyzywaną, ale wydaną. To z tego powodu rodzina robiła wszystko, żeby kogoś namówić, żeby córki się wydały.
Tymczasem te, które nie wyszły za mąż zostawały starymi ciotkami, popychane były z kąta w kąt, wyśmiewane. Wykorzystywane były do pilnowania nie swoich dzieci i do pracy. Na wszystko musiały sobie zasłużyć, na jedzenie i na ciepły kąt. Na garnuszku brata i bratowej zawsze przeszkadzały.
Pośpiech to był przyjaciel, który towarzyszył kobietom nawet w czasie ciąży i porodu. Ciężarna musiała normalnie prawować, bo nikt inny za nią nie zrobił roboty. Nie było też czasu na wielogodzinne przeżywanie porodu i połogu. Nasze prababki rodziły w trakcie m.in. kopania grul czy sadzeniu ziemniaków. Poród nie mógł przerwać pracy, bo praca dawała szansę na przeżycie. A poród nie zawsze. Niemowlę nie mogło wymusić swoim przyjściem szybszego powrotu do domu m.in. z tak dalekiego zagonu. Kto by tam szedł następnego dnia.
W tamtych czasach chłopów nie interesowały babskie sprawy. Bo co to byłby za chłop, który by się babskimi sprawami zajmował. Jak kobieta zaległa to do izby mógł przyprowadzić jej krowę, by ją wydoiła. To była pomoc, a z takiego co obierał ziemniaki, cała wieś się śmiała, że robi babską robotę.
Dziś świat wygląda zgoła inaczej. Przede wszystkim życiem górali polepszyło się. Dziś góralki lubią się pięknie ubrać, umalować, uczesać. I nikogo to nie dziwi. Są podziwiane i oklaskiwane. Pozostały im jednak ceny związane z robotą - są robotne i obrotne. Na Podhalu nie brakuje przykładów pań, które prowadzę własne firmy, zarządzają duża liczbą pracowników i świetnie sobie z tym radzą. Odnajdują się w biznesie, ale także w samorządzie - pełniąc funkcje urzędnicze. Czy choćby - jak Anita Żegleń z Poronina - wójtów w gminach. Choć i obecnie zdarza się, że starsze pokolenie pamięta dawne podejście do kobiet. Pani Anita, gdy została wójtem usłyszała od jednego ze starszych mieszkańców gminy "Świat się kończy, baba na urzędzie". To jednak na szczęcie odosobnione obecnie podejście do kobiet pod Tatrami.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
