Historycy i miłośnicy Krakowa od lat alarmowali - i nadal to robią - że z krajobrazu miasta znikają pełne uroku dawne wiejskie chałupy. Popadają w ruinę, są rozbierane. W 2019 r. wreszcie zapadła w Krakowie decyzja, że spółka KNHP zajmie się stworzeniem skansenu. Wtedy też zaczęły się działania przygotowawcze. Według początkowych zapowiedzi do skansenu w Krakowie, z kilkunastoma obiektami, mieliśmy wejść w 2023 roku.
Tymczasem do tej pory z działań w terenie, w miejscu, które ma służyć ratowaniu ginącego budownictwa drewnianego, udało się przeprowadzić tylko... ogrodzenie działki pod to przedsięwzięcie. I to - jak wskazują wypatrujący powstania skansenu - w sytuacji, gdy nawet w bezpośrednim sąsiedztwie, w Nowej Hucie na terenie dawnych wsi dogorywają ostatnie chałupy.
W ich dokumentowaniu, pokazywaniu i śledzeniu losów nie ustaje Antoni Łapajerski, miłośnik historii Nowej Huty, społeczny opiekun zabytków.
Strefa, która chwilowo "zamroziła" przeszłość
- Od lat 90. ubiegłego wieku robię zdjęcia zachowanych drewnianych domów na terenie Nowej Huty. Domy takie szybko znikają z naszego krajobrazu, dlatego z coraz większym zaangażowaniem je dokumentuję. Przez te trzydzieści parę lat zaobserwowałem jak zmienia się podejście właścicieli, mieszkańców do starych, zabytkowych domów drewnianych. Paradoksalnie nowohucki Kombinat przyczynił się do tego, że wiele z tych domów zachowało się do dzisiaj - mówi nam Antoni Łapajerski.
Jak tłumaczy, w 1980 roku ówczesna Dzielnicowa Rada Narodowa podjęła uchwałę o utworzeniu strefy ochronnej wokół kombinatu. Ta strefa miała około 3 tys. hektarów i obejmowała dawne wioski, które leżały w otoczeniu Kombinatu: Krzesławice, Mogiłę, Pleszów, Luboczę, Wadów. Utworzenie strefy wiązało się z ujawnieniem wyników badań dotyczących emisji pyłów i dwutlenku siarki, wytwarzanych przez hutę. W strefie obowiązywał zakaz budowy i remontowania domów, zakaz prowadzenia działalności gospodarczej, jak też duże ograniczenia co do korzystania z ziemi.

- Ta strefa ochronna była utrzymywana do 2005 roku, wtedy ją zlikwidowano. W okresie, gdy nie można w niej było budować, wiele starych domów przetrwało. Natomiast po 2005 roku zaczęły się masowe rozbiórki i wyburzenia. Było to o tyle zrozumiałe, że po latach ograniczeń ludzie, korzystając z możliwości, chcieli szybko poprawić standard życia i zaczęli stawiać nowe domy. Część starych domów spłonęła - opowiada Łapajerski.
Znikają, ale zaczynają być doceniane
Podsumowuje on też swoje obserwacje, jakie poczynił, dokumentując architekturę drewnianą na obszarze nowohuckim. Jak zauważył, najczęściej przyczyną już ostatecznej zagłady starego domu jest to, że po śmierci ostatniego właściciela wielu spadkobierców nie może się porozumieć co do losów swojego domu. Wtedy najczęściej dom stoi pusty, a niezamieszkany i nieremontowany szybko niszczeje. Czasami pojawia się w nim dziki lokator, który zaprószy ogień i dom spłonie.
- Inna kwestia to polityka władz PRL, które z hasłem "idzie nowe" wmawiały ludziom, że to co stare jest gorsze, nie warte zachowania. Jest jednak iskierka nadziei. W ostatnich latach zauważyłem, że coraz częściej ludzie doceniają dawne budownictwo drewniane jako miejsce do zamieszkania. Dostrzegają walory drewna jako materiału budowlanego, ale i z uznaniem traktują dawną sztukę ciesielską i dekoratorską w zachowanych domach drewnianych - mówi Antoni Łapajerski.
Dalej wskazuje on, że jedną z przyczyn znikania starych domów była też budowa trasy S7. W obszarze inwestycyjnym znalazły się dwa XIX-wieczne domy w Mogile: dom z 1832 roku przy ul. Kopaniec 15 i dom z 1870 r. przy ul. Powiatowej 11. Zabytkowe chałupy, niestety, musiały być rozebrane. Obok domu przy ul. Powiatowej była jeszcze stodoła kosznicowa, ale spłonęła zanim doczekała się przeniesienia. - Budynki kosznicowe to takie, które mają ściany plecione z wikliny. O ile pamiętam, to w Nowej Hucie było pięć takich stodół: trzy w Mogile, jedna w Łęgu i jedna w Chałupkach. Ta w Chałupkach jest ostatnią, która do dziś została i jest przewidziana do przeniesienia do Parku Etnograficznego w Branicach. Mam nadzieję, że dojdzie do tego - dodaje Łapajerski.
Dlaczego skansen tak wolno powstaje?
Gdy z tym nowohuckim dokumentalistą wybieramy się w podróż tropem dawnej drewnianej zabudowy na terenie Nowej Huty, wchodzimy m.in. do chałupy z 1867 r. (ta data jest wyryta na drewnianej belce we wnętrzu) przy ul. Nadbrzezie 24 w Pleszowie. Ona też jest przewidziana do przenosin do skansenu. Na razie czeka jednak i starzeje się pod tym adresem.


Kawałek dalej przy tej samej ulicy, zamiast jednego z najładniejszych starych drewnianych domów na obszarze Nowej Huty, z 1919 roku, zastajemy pusty, "wyczyszczony" teren po tym budynku i koparkę. Był to dom wybudowany zgodnie z modą z okresu międzywojennego, z pięknym, ozdobnym gankiem, oszalowany, z podcieniami od strony podwórka. Ganek był dekorowany kratownicami z cienkich listewek, a jego balustrady wykonane były z desek z wycinanymi piłą włosową wzorami. Na wiosnę tego roku jednak dom spłonął, z wyjątkiem właśnie ganku. A w listopadzie - już także po nim nie było śladu.


Antoni Łapajerski podkreśla, że takie właśnie domy powinny jak najszybciej znaleźć się w skansenie - a niestety tak się dotąd nie stało.
- Nie wiem, co jest przyczyną - czy sprawy organizacyjne, czy budżetowe - że skansen w Nowej Hucie tak powoli powstaje. Przyznane na ten rok 1,5 miliona na przeniesienie domu z Chełmu wykorzystane ma być dopiero w grudniu. Moja opinia, ale i opinia społeczna jest taka, że tworzenie skansenu w Nowej Hucie trwa za długo - mówi. - Domy drewniane, nawet te wytypowane do przeniesienia, szybko ulegają degradacji, a z każdym rokiem zwiększa się też koszt ich odtworzenia i doprowadzenia do stanu możliwego do ekspozycji.
Jest pierwsze pozwolenie, będą przenosiny
O sytuację ze skansenem zapytaliśmy dyrektora Oddziału Park Edukacyjny "Branice" w spółce Kraków - Nowa Huta Przyszłości S.A.
- Przyjmowane na początku realizacji projektu, czyli w 2019 roku, ramy czasowe były bardzo optymistyczne. Nie braliśmy wówczas pod uwagę zawirowań rynkowych związanych z epidemią czy znaczącym wzrostem cen towarów i usług - mówi na początek dyr. Marcin Rybski. - Poza tym, choć mało kto już o tym pamięta, w roku 2023 miała zakończyć się realizacja przedsięwzięcia jako projektu finansowanego za środków unijnej inicjatywy UIA (Urban Innovative Actions), ale niestety ostatecznie tych środków nie udało się pozyskać.
Dyrektor zaznacza też, że w 2019 roku decyzja, by spółka KNHP zajęła się tworzeniem skansenu, była podyktowana dostępnością terenu na taką inwestycję w sąsiedztwie Centrum Rekreacji i Wypoczynku "Przylasek Rusiecki", a żadna z miejskich ani wojewódzkich instytucji kultury nie "podniosła tej rękawicy".

- Obecnie, także dzięki współpracy z pasjonatami budownictwa drewnianego, zebraliśmy już mnóstwo doświadczeń i kompetencji, by przyspieszyć sam proces, który w przypadku zabytkowych obiektów jest bardzo skomplikowany. Musimy mieć na uwadze, że translokacje realizowane są zgodnie z obowiązującym prawem budowlanym, przepisami o ochronie zabytków, a także pod reżimem ustawy Prawo zamówień publicznych - zaznacza dyrektor Oddziału Park Edukacyjny "Branice".
Dyrektor wymienia też, że dotychczas prowadzone działania obejmowały m.in.:
projektowanie całego zagospodarowania terenu oraz budynku edukacyjno-ekspozycyjnego,
wizje lokalne, wybór obiektów do przeniesienia, zagadnienia formalne związane z przeniesieniem własności obiektów (obecnie trwa proces inwestycyjny czterech budynków: dom z ul. Przyszłości w Krakowie, dom z ul. Nadbrzezie w Krakowie, dom i stodoła z Krzyszkowic koło Myślenic),
pozyskanie, ewidencjonowanie i magazynowanie przyszłych eksponatów ruchomych,
przygotowanie terenu pod budowę Parku Edukacyjnego "Branice",
prace nad stworzeniem scenariusza i programu edukacyjnego w oparciu o wytypowane obiekty.

- Nie możemy też pominąć kwestii finansowych. Z dotychczasowych decyzji budżetowych Rady Miasta Krakowa i Sejmiku Województwa Małopolskiego wynika, że powstanie w Krakowie skansenu nie należy do zadań priorytetowych - kwituje dyr. Rybski.
Jak przekazuje dyrektor, spółka Kraków Nowa Huta Przyszłości pozyskała od gminy na realizację tego zadania kwotę 2,6 mln zł, przy czym już zostało wydanych 1,5 mln zł, a podpisane umowy opiewają na kolejne 3,4 mln zł. Nie ma też obecnie dostępnych środków zewnętrznych, z których mogłaby na ten cel skorzystać. Dlatego - jak przekonuje dyrektor - spółka jest zmuszona realizować ten projekt etapami, "zachowując balans pomiędzy potrzebami a płynnością finansową".
- Dotychczasowe postępowania przetargowe pokazały, że w przypadku translokacji pojedynczego domu musimy się liczyć z kosztami rzędu 1,5 mln złotych. Powodem takich kosztów może być zarówno skomplikowany proces projektowy, jak i brak na rynku doświadczonych specjalistów od tradycyjnych technik budowlanych - mówi dyr. Rybski.
Skansen nie rozwiąże problemu. Więc co?
Dyrektor zapewnia, że zespół zajmujący się budową infrastruktury Parku Edukacyjnego "Branice" pilnie obserwuje doniesienia medialne dotyczące "dogorywających" chałup, jak też korzysta z kontaktów z zaangażowanymi w tę tematykę pasjonatami. Ale też zwraca uwagę, że na przyszłe miejsce krakowskiego skansenu wyznaczony został teren o powierzchni ok. 4,5 ha. Stworzona koncepcja zakłada, że da się w to miejsce przenieść 10 zagród, czyli kilkanaście różnej wielkości budynków.
- W samym Krakowie zabytkowych, drewnianych domów, które niszczeją jest, kilka razy więcej. Park Edukacyjny "Branice" nie będzie remedium na zjawisko znikania drewnianych domów z otaczającej nas przestrzeni - zaznacza dyr. Marcin Rybski. - Jako społeczeństwo stajemy się coraz bardziej zamożni, stare domy nie są pożądane jako miejsce zamieszkania, a często stanowią barierę do ewentualnego obrotu atrakcyjnymi nieruchomościami, na których stoją. Stąd właściciele, najczęściej już niemający emocjonalnego związku z domem swoich przodków, pozostawiają domy bez opieki.
Zdaniem Marcina Rybskiego być może rozwiązaniem byłoby zwiększenie dostępności programu wsparcia dla prac remontowych obiektów architektury drewnianej in situ (czyli w miejscu, gdzie stoi), jednak - jak zauważa - proces będzie bardzo trudny do odwrócenia.

- Z naszej strony intensyfikujemy działania, by wytypowane do translokacji obiekty jak najszybciej doczekały się przenosin - mówi też dyrektor.
W przyszłym roku pierwsze obiekty w Branicach
Jedną z najnowszych wiadomości jest ta, że pod koniec listopada zostało wydane pozwolenia na rozbiórkę i odtworzenie jako eksponatu muzealnego w Branicach drewnianego domu z lat 30. XX wieku z ul. Przyszłości 3 (Chełm) w Krakowie. To dom, który jako pierwszy miał być przenoszony do skansenu. Wykonawca zadeklarował, że jeszcze w grudniu rozpocznie prace.

Ruszyła także rozbiórka i translokacja stodoły z zagrody z Krzyszkowic, która ma trafić do skansenu w związku z przebudową skrzyżowania na "zakopiance" (droga krajowa nr 7) w tej miejscowości. Inwestorem przebudowy drogi jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oddział w Krakowie i to ona (a nie KNHP w tym przypadku), w ramach tego zadania zleciła także przenosiny zabytku.
Jak wymienia przedstawiciel KNHP, w kolejnych etapach możemy się spodziewać przewiezienia do skansenu domu z Krzyszkowic, a także dalszych prac projektowych związanych z domem z ul. Nadbrzezie 24 (zgodnie z umową, opiewającą na prawie 1,6 mln zł, ta chałupa stanie się elementem skansenu do sierpnia 2026 roku). Dyr. Rybski podsumowuje, że dom z ul. Przyszłości, stodoła i dom z Krzyszkowic oraz chałupa z ul. Nadbrzezie to pierwsze cztery obiekty, które - taką ma nadzieję - w przyszłym roku "już chociażby w części" staną na terenie Parku Edukacyjnego w Branicach.