Całe szczęście, że to obligatoryjna dyrektywa europejska. Gdyby przepisy te zgłosiła którakolwiek z polskich partii, wrzask podniósłby się aż do nieba. Bo nowe regulacje bez wątpienia utrudnią życie wielu firmom, a nawet zwykłym ludziom. Przyzwyczailiśmy się do plastikowych widelców i talerzyków, których nie trzeba myć i suszyć, nie tłuką się, a po imprezie lądują w koszu na śmieci. I tu jest pies pogrzebany.
Bo plastiki nie są zdrowe, a niektóre są bardzo niezdrowe. W dodatku często nie są utylizowane w sposób zgodny z zasadami. Żeby to zauważyć wystarczy wybrać się do dowolnego lasu. Ale najgorzej jest w morzach. Każdego roku do oceanów idzie 8 milionów ton plastiku. Jakby co minutę (!) lądowała w oceanie pełna śmieciarka. Giną ryby i bezkręgowce. Mikrocząsteczki plastiku dostają się do ich organizmów, a potem też człowieka.
Produkty objęte nowymi przepisami stanowią aż 70% wszystkich odpadów morskich. Ograniczenie ma więc sens. I nie spowoduje żadnej katastrofy. Już powstają produkty zastępcze z otrąb, skrobi, mączki kukurydzianej czy papieru. Na razie odrobinę droższe, ale bezpieczne i rozkładające w ciągu miesiąca, a nie – jak plastiki – 500 lat.
Tylko że to nikły skrawek ogromnego problemu. Nie tylko toniemy w śmieciach ale cena wywozu i przetworzenia śmieci stale rośnie. W dodatku wciąż istnieją ludzie, którzy wyrzucają śmieci na dzikie wysypiska. Krakowskie MPO zlikwidowało w ostatnim roku ponad 800 takowych, najwięcej w Nowej Hucie i na terenach ogródków działkowych.
Nie będę pisać jakie zagrożenia dla naszego zdrowia to generuje. Zakładam, że każdy zdaje sobie z tego sprawę. Lepiej zastanowić się jak się z problemem uporać. A istnieje ku temu kilka tropów i kilka wydeptanych ścieżek. Po pierwsze trzeba zmniejszyć ilość wytwarzanych odpadów. Słynne hasło Zero Waste dla zwykłych ludzi oznacza po prostu: mniej kupować i mniej wyrzucać, a opakowań, ubrań i pojemników używać dłużej, a nie tylko jednorazowo. No i przerabiać odpady tak by mogły znów służyć. Czyli sprawny recykling.
Ale prawdziwej rewolucji muszą dokonać producenci. Dlatego Bruksela żąda by zostali wyżej opodatkowani za bezrozumne używanie jednorazowych opakowań. [dyrektywa ROP - rozszerzona odpowiedzialność producentów.]
Bo dziś nawet głupie majtki kupujemy ze specjalnym wieszakiem i w fikuśnej plastikowej paczuszce. Wygląda ślicznie ale nonsensownie powiększa ilość odpadów. Niech się więc producenci ograną. Bo to my – konsumenci - płacimy za wywóz ton śmieci, które oni tworzą w nadmiarze i bez sensu. Nie są to miłe regulacje ale przyniosą efekty. Zakaz starego typu żarówek też oburzał, a teraz na ledowe nikt się nie skarży. Pieniądze z tego podatku mają być skierowane na dopłaty do utylizacji i recyklingu. Oblicza się, że w Polsce chodzi o jakieś 5 miliardów złotych. Wreszcie przestalibyśmy się obawiać nieustannych podwyżek cen za wywóz śmieci.
A przy okazji gminy powinny zadbać o powstanie struktur przerabiających odpady bio. Jest mnóstwo nowych technologii. Jedne produkują kompost, inne ciepło. To da się zrobić. Kilka niewielkich polskich gmin już daje mieszkańcom możliwość efektywnego, taniego i racjonalnego wykorzystania odpadów.
- Ta dzielnica Krakowa przeszła ogromną metamorfozę! Dawniej były tu... pola
- Tu zakupów już nie zrobimy. Te sklepy zniknęły na dobre z krakowskich galerii
- TOP 10 miejsc na zimową wycieczkę w okolicach Krakowa!
- Oto 10 powodów, przez które życie w Krakowie bywa nieznośne
- Zobacz najpiękniejsze kreacje z małopolskich studniówek 2023 cz. II
