https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas braci Rasiów?

Marek Bartosik
Ireneusz Raś
Ireneusz Raś Andrzej Banaś
Jeden z braci zdobył właśnie pozycję lidera konserwatystów w parlamentarnym klubie PO, ale nie kryje, że przede wszystkim interesuje go odebranie Jackowi Majchrowskiemu prezydentury Krakowa.

Czy wesprze go w tym starszy brat Dariusz, osobisty sekretarz kardynała Dziwisza? Trzeci, najmniej znany z klanu, szuka sobie miejsca w biznesie. Ireneusz, Dariusz i Przemysław Rasiowie.

Wywodzą się z Proszowic
To ciągle największy blok w całej dzielnicy. 10 pięter i 15 klatek schodowych na os. Kościuszkowskim. Tam w 1973 roku do niedużego M3 wprowadzili się państwo Rasiowie z dwoma synami: starszym Darkiem i Irkiem urodzonym w 1972 r. Właściwie mogli dostać mieszkanie większe, ale uznali, że trzypokojowe im wystarczy.

- Nowa Huta w całości mnie ukształtowała, a sąsiedzi wysłali do polityki - mówi poseł Ireneusz Raś

Wątpliwości nabrali, gdy w 1980 r. ze Szpitala Żeromskiego matka wróciła z trzecim synem, Przemkiem. Czasami spotykają się pod tym adresem przy niedzielnym rosole. Poseł Raś nadal jest w tym mieszkaniu zameldowany, choć mieszka już w swoim domu pod Krakowem.

- Nowa Huta w całości mnie ukształtowała, a sąsiedzi wysłali mnie do polityki, bo chcieli, by ktoś wreszcie zajął się dziurami w ulicach na naszym osiedlu - mówi z przekonaniem. Starsi z Rasiów jako miejsce urodzenia mają wpisane Proszowice. Przyszli na świat w tamtejszym szpitalu, rejonowym wówczas także dla gminy Pałecznica, skąd pochodzili ich rodzice. Jeden z dziadków braci miał tam solidne gospodarstwo. Hodował świnie, tytoń i obowiązkowo utrzymywał konia.

Ojciec braci jeździł do pracy w Nowej Hucie. Pracował w firmie, która zajmowała się budową i remontami pieców przemysłowych. Gdy matka wychowywała chłopaków, ojciec dorabiał na budowach m.in. w Hucie Katowice. Był też na kontraktach w Iraku, Szwecji, Niemczech Zachodnich.

Sportowe sympatie
Ireneusz Raś pamięta, jak uwielbiał budować na trawniku przed blokiem fortece ze śniegu i "strzelać" do kolegów twardymi białymi kulami. Albo te chwile głęboko po zimowym zmroku, gdy wracał do domu zgoniony jak pies po kilku godzinach walki hokejowym kijem o krążek.

Dzieciństwo Dariusza było podobne, lubił czytać książki science fiction. Z czasem zaczęło go ciągnąć w stronę Krakowa, a zwłaszcza na Wawel, do katedry i na zamek. Tam często zabierał na spacery Przemka. Ten był jeszcze dzieciakiem, kiedy bracia już wyruszyli w świat. Mieszkał w jednym pokoju z Irkiem.

Darkowi, jako najstarszemu, należał się osobny pokój. Irek tańczył w zespole regionalnym, grał w piłkę w Podgórzu, Hutniku, Grębałowiance. - Niestety, nigdy w Cracovii - mówi z wyraźnym żalem. Pamięta, że jako 9-latka ojciec zabierał go z Darkiem na mecze piłkarskie, w tym Cracovii. Kibicowanie temu klubowi odziedziczyli po ojcu.

Irek trzymał się starszego brata i grupki jego kolegów. Przemycali go do kina "Świt" na filmy dozwolone od lat 12. Tak zobaczył "Wejście smoka" z Bruce'em Lee. Pamięta wspólną z nimi wyprawę na koncert grupy TSA.

- Byłem dzieckiem ruchliwym, zbierałem uwagi w dziennikach, a Darek zawsze był bardziej ułożony - wspomina poseł. Kościół był dla nich, odkąd pamięta, ważnym miejscem. Bardzo długo służyli do mszy. Ireneusz już jako poseł był lektorem w parafialnym kościele pw. św. Brata Alberta. Do ruchu "Światło - Życie" najstarszy z braci Rasiów zapisał się w szóstej klasie, a Irek w piątej, podobnie jak większość jego klasy w podstawówce. Oazy otwierały przed nimi świat.

Wyjeżdżali na wycieczki, niby niedalekie, ale jakoś egzotyczne. Ireneusz pamięta do dzisiaj smak bułki zjedzonej w refektarzu klasztoru w Czernej pod Krzeszowicami. I widać było bardzo wyraźnie, że Darkowi coraz bardziej podoba się liturgia. Niemal identyczną drogą religijną po latach szedł też Przemek.
Droga do Kościóła
Irek jako 9-latek w niedzielę 13 grudnia 1981 r. poszedł z mamą na szóstą rano na roraty do Arki Pana, wtedy kościoła parafialnego dla nich i 100 tysięcy mieszkańców Nowej Huty. Ksiądz Gorzelany powiedział od ołtarza, że wprowadzono stan wyjątkowy.

Te słowa chłopca nie przeraziły, lecz zapamiętał je, bo zaraz po nich mama zaczęła szlochać, podobnie jak wielu ludzi. A potem było pierwsze Boże Narodzenie bez ojca, który nie mógł przyjechać z budowy w Niemczech.- Święćcie, mocno święćcie - mówił po latach do księdza, którego zaprosił na otwarcie swojego biura poselskiego. Znajduje się ono na os. Złota Jesień, w dawnym hotelu robotniczym, w którym stacjonowały oddziały ZOMO.

Pamięta napięcie, jakie nastąpiło po zastrzeleniu w 1982 Bogdana Włosika koło kościoła w Bieńczycach. Wiek nastoletni przypadł mu na czas nasilenia demonstracji w Nowej Hucie. Kręcił się przy nich z kolegami. - Patrzyliśmy, kto jest dobry, kto zły. I mnie dziś już nikt na tamten system nie nabierze, bo zdążyłem go posmakować - tłumaczy poseł.

- Ale ten twój brat wykombinował - usłyszał od kolegi na wycieczce w 1988 r. Machnął ręką, gdyż nie bardzo wiedział, o co chodzi. Wszystko wyjaśniło się, kiedy wrócił do domu. Okazało się, że Darek zostawił w domu list, w którym informował, że pojechał do Krakowa na egzaminy do seminarium duchownego. Mały Przemek dopytywał, co to znaczy "powołanie". O zamiarach Darka rodzina nie wiedziała. Widać było, że powoli dojrzewa do jakiejś decyzji.

W swoim XI LO też nie chciał się przyznać, że idzie do seminarium. Kiedy już musiał zadeklarować kierunek ewentualnych studiów, wpisał w odpowiedniej rubryce "geologia". Potem wystarczyło zamienić jedną literę, by wyszło "teologia".

Studenckie wybory
W seminarium na jego roku studia zaczęło 70 kleryków, do święceń w 1984 r. dotrwało 48. Bp Jan Zając, ówczesny rektor seminarium, nie pamięta, by Raś specjalnie rzucał się oczy, choć należał ponoć do najpilniejszych. Słuchał wykładów m.in. ks. Józefa Tischnera, bp. Tadeusza Pieronka i ks. Józefa Życińskiego.

W tym czasie Ireneusz najpierw uczył się na górnika odkrywkowego. Chodził do Technikum Geologicznego w Krakowie. Wkrótce stanął przed wyborem dalszej drogi. Przyznaje dzisiaj, że był wtedy na tzw. rekolekcjach powołaniowych w seminarium. Zdecydował się jednak pójść na historię na Papieskiej Akademii Teologicznej. Kiedy prosił proboszcza o opinię potrzebną wtedy o wstąpienia na PAT, ks. Jan Bielański upewniał się, czy nie chce iść do seminarium.

- Darek został powołany, a ja odesłany do innych zadań - sumuje Ireneusz. Potem jednak trafił do "zakonu". Mówi o Porozumieniu Centrum, do którego przystąpił pod wrażeniem zwycięstwa postkomunistycznej lewicy w wyborach 1993 roku. - Nie mogłem zrozumieć, jak coś takiego mogło się stać tak szybko - tłumaczy.
Przemek po maturze chciał studiować stosunki międzynarodowe, ale się nie udało. Poszedł więc na historię na PAT, studiów nie skończył. Od dwóch lat ma na Kazimierzu sklep z telefonami komórkowymi. - Jestem osobą całkowicie prywatną i dobrze mi z tym - mówi, choć z braćmi ma bliski kontakt.

Dariusz wyświęcony został w 1994 r. Potem kilka lat był wikarym w Libiążu. W pierwszą rocznicę święceń był ze zwyczajową pielgrzymką seminaryjnego rocznika w Rzymie. Wtedy po raz pierwszy zetknął się z ks. Stanisławem Dziwiszem. Wkrótce miał jednak zniknąć na kilka lat z Polski. Bp Kazimierz Nycz, dzisiejszy metropolita warszawski, a wtedy biskup pomocniczy w Krakowie, uznał, że Raś jest dobrym kandydatem na studia w Rzymie.

W ten sposób został opusiakiem, jak księża nazywają absolwentów prowadzonego przez Opus Dei Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie. Wyjechał, kiedy jego brat dopiero startował w pierwszych, bardzo lokalnych wyborach. Powoli zbliżał się rok 2005, który okazał się przełomowy dla nich obu.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
maria
to sa modrzy i swietni bracia i godni zaufania zreszta cala ich rodzina.
m
maria.
to kapitalna i fajna rodzina
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska