Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Smug, bramkarz Hutnika Kraków: Mam teraz w żuchwie dwie tytanowe płytki. Ryzyko zawodowe

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Dawid Smug ma 27 lat. Zawodnikiem Hutnika został przed sezonem 2020/2021
Dawid Smug ma 27 lat. Zawodnikiem Hutnika został przed sezonem 2020/2021 Andrzej Wiśniewski
- Cieszę się, że z dnia na dzień jest coraz lepiej, że opuchlizna schodzi - mówi Dawid Smug, bramkarz Hutnika Kraków. 17 marca 2021, w meczu z Górnikiem Polkowice, został trafiony kolanem w twarz przez rywala i doznał złamania żuchwy. - To jest ryzyko zawodowe. Krzywdę można sobie zrobić nawet kiedy potkniesz się na schodach, a to wydarzyło się na boisku - tłumaczy 27-letni piłkarz.

Kiedy przeszedł pan operację?

W piątek, dwa dni po zdarzeniu, w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Zaraz miną dwa tygodnie.

Na czym polegał zabieg?

Mam wstawione w żuchwie dwie tytanowe płytki, pozostaną do końca życia. Poza tym zostały wkręcone cztery śruby, zgryz mam ściśnięty na drutach, żebym nie otwierał ust. Mogę mówić teraz trochę niewyraźnie, ale chodzi o to, żeby wszystko było nieruchome i kość jak najszybciej się zrosła.

Co pamięta pan z tamtego zdarzenia?

Teraz to już łatwiej powiedzieć, bo parę razy obejrzałem na skrócie, co się wydarzyło... Bezpośrednio po zdarzeniu myślałem, że został wybity dolny ząb. Ból był straszny. Pamiętam, że zostałem na boisku i chciałem dograć do końca pierwszej połowy, żeby Adam Dul się rozgrzał, żeby był przygotowany do gry. Nie chciałem od razu zejść z boiska, ambitny sportowiec jestem. Natomiast nie pamiętam, co się zdarzyło w tych ostatnich pięciu minutach. Dopiero potem chłopacy mi powiedzieli, że jakiś strzał obroniłem, że piłkę wybiłem. Tego nie pamiętałem kompletnie.

To, że został Pan na boisku było szokujące biorąc pod uwagę, jak dramatycznie wyglądał sam moment urazu. Krwawił pan, nie było wątpliwości, że to poważna sprawa.

Ja twardy chłopak jestem. Próg bólu mam dosyć wysoki. Musi mnie naprawdę strasznie boleć, żebym nie trenował. I tak jak mówię - w tym przypadku to był megaból, ale chciałem, żeby Adaś się dogrzał.

Pan zaraz potem pojechał na SOR do Szpitala im. Żeromskiego...
Dokładnie tak.

To pierwsza tak poważna kontuzja w pana karierze? Zdarzyło się wcześniej coś, co wymusiłoby kilkutygodniową przerwę w grze?

Właśnie się śmieję, że zawsze jak coś już się fajnie układa - za mną niezła runda, teraz drużyna pod okiem trenera Szydełki zaczęła dobrze funkcjonować - to, niestety, zaraz piach w oczy... Podobnie było we Włoszech. Kiedy już miałem być pierwszym bramkarzem w Primaverze (w młodzieżowej drużynie w Interze Mediolan - przyp. boch), dopadły mnie duże problemy z nerwem kulszowym. A jak wróciłem do treningów, to złamałem piątą kość śródstopia.

W którym sezonie w Interze to się działo?
W drugim. Nerw kulszowy odezwał się na treningu kilka dni przed pierwszym meczem ligowym. Po prostu mnie zablokowało. Do tego stopnia, że leżałem w łóżku, nie mogłem się ruszyć... Natomiast taką drastyczną kontuzję no to mam pierwszy raz.

W ogóle był to pana pierwszy kontakt z chirurgiem?

Nie, miałem artroskopię kolana, jakieś szwy na głowie. O, skórę na głowie to zszywaną miałem już parokrotnie, nawet już w Hutniku w tamtej rundzie. Miałem starcie z słupkiem.

Sport to zdrowie!
Dokładnie. Tylko nie zawodowy.

Rozgrywał Pan sezon-paradoks. Bo Hutnik stracił najwięcej bramek w lidze, po jesiennych meczach był ostatni w tabeli, ale pan co chwilę zbierał pochwały, i to nie tylko za pięć obronionych rzutów karnych. I na pewno pan czuł, że to udana runda.
Tak, czułem, że dobrze grałem. Rozegrałem wszystkie mecze, maksymalną liczbę minut. Dobrze się czułem na boisku, bo dużo wyciągnąłem. Fajne doświadczenie i chciałem to podtrzymać. Najważniejszym celem było to, żeby drużyna się utrzymała, chciałem jej pomóc. Teraz jedyne, co mogę pomóc, to poza boiskiem. Mogę wspierać chłopaków i cały czas wierzyć, że będziemy wygrywać. Zresztą, jak mogę, to jestem na meczu.

No właśnie, po odniesieniu kontuzji był pan na obu meczach Hutnika. Rozumiem - z Pogonią Siedlce w Krakowie. Ale z Olimpią w Grudziądzu?!
Z Pogonią to było tak, że rodzice przyjechali do Krakowa, żeby odebrać mnie ze szpitala. Miałem wypis około jedenastej (22 marca - przyp.). Powiedziałem, że nie jedziemy do domu, tylko zostajemy na meczu. I tak się stało.

No, a ten Grudziądz?
Teraz siedzę w domu w Koninie, do Krakowa jeżdżę tylko na wizyty do lekarza raz w tygodniu. Poprosiłem tatę, żebyśmy pojechali do Grudziądza. Z Konina to dwie - dwie i pół godziny drogi. Fajnie, że mogłem być z drużyną i wspierać chłopaków.

No i fajnie ogląda się drużynę, która wygrywa.
Dokładnie tak. Ale zdecydowanie bardziej wolę być na boisku niż poza. Więcej stresu i nerwów mnie to kosztuje niż wtedy, kiedy jestem na boisku.

Wiadomo już, ile potrwa dochodzenie do zdrowia czy jeszcze za wcześnie na prognozy?
Powiem tak: książkowo kość powinna się zrosnąć w trzy miesiące. Może stać się to szybciej. Teraz mam jeszcze szwy, szczękę ściśniętą i nie mogę za dużo robić, żeby ciśnienie mi się nie podnosiło. Więc na razie będę w domu odpoczywał. Ale kiedy dostanę zgodę na to, żeby móc się ruszać, robić cokolwiek - w sensie: bieganie, siłownia - to od razu wezmę się do pracy, żeby jak najmniej stracić. Bo to nie jest kontuzja, która wykluczałaby mnie kompletnie z treningów. Typu: noga, kolano, ręce połamane. Natomiast największy problem to powrót do gry kontaktowej. Ja nie ukrywam, że grając na bramce dosyć często zostaję trafiony piłką czy kopnięty, zdarza się w głowę dostać. I do momentu, w którym się wszystko na pewno nie zrośnie, to nie będę mógł wejść w taki normalny trening z drużyną.

W pana głosie słychać jednak wyraźnie pogodne nuty.
Cieszę się, że z dnia na dzień jest coraz lepiej, że opuchlizna schodzi. Bo jak wyszedłem ze szpitala, to miałem wielką głowę... Jest dużo, dużo lepiej, jeszcze mam tylko niewielką opuchliznę na kości na brodzie. Oby jak najszybciej wszystko się goiło. Tylko dobrej myśli mogę być.

Miał pan kontakt z Ernestem Terpiłowskim? On naprawdę starał się tego zderzenia uniknąć, przeskoczyć nad panem...
Tak, nawet od razu napisał do mnie przez Instagrama, jak się czuję, jak to wygląda. Bardzo fajnie. Wiele osób się do mnie odezwało ze wsparciem, to było bardzo miłe i pomogło mi. A ten uraz? No to jest ryzyko zawodowe. Krzywdę można sobie zrobić nawet kiedy potkniesz się na schodach, a to wydarzyło się na boisku, w pracy. Ja jestem taki, że się nie boję, że nie unikam kontaktu. Jako bramkarz nie mogę go unikać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska