Mój zachwyt ochłodziło nieco pochodzenie rośliny. Północnoamerykański rodowód mógł oznaczać kłopoty. Na ten przykład ktoś odkryje w nim za kilkanaście lat gatunek inwazyjny, co przytrafiło się wielu przybyszom. Tylko wspomnę na czerwone dęby czy robinie akacjowe.
Po drugie zastanawiałem się, czy polubią go pszczoły i inni zjadacze nektaru i pyłku. Ten drugi problem został rozwiązany od ręki. Nad kolekcją doniczek z krzewami fruwały liczne owady. Zapracowane pszczoły skrzętnie zbierały nektar i pyłek. Drobniejsze błonkówki i muchówki z zapałem oblegały kwiaty. Czyli guzikowiec ma certyfikat rośliny miododajnej.
Z gatunkami inwazyjnym postanowiłem nie przesadzać i wyszedłem ze sklepu z ładnym okazem. Wieczorek, już po posadzeniu w ogrodzie zaczął być oblegany przez drobne ćmy. Krótko mówiąc strzał w dziesiątkę. Krzew rośnie wolno. Nie wymaga specjalnej troski.
O swojej obecności przypomina na przełomie lipca i sierpnia, gdy obficie kwitnie. Przy okazji: kwiaty do złudzenia przypominają komputerowy model wirusa COVID. Ciekawe, jak wielu pamięta otoczkę covidwej paniki, która tak niespodziewanie zanikła tuż po wybuchu wojny na Ukrainie…
- 8 najbardziej trujących grzybów w polskich lasach. Niektóre są śmiertelnie groźne!
- Najlepsze punkty widokowe na Tatry. TOP 10 miejsc, które Cię zachwycą!
- Oto małopolskie: Malediwy, Chorwacja, Prowansja, Toskania, a nawet Hawaje!
- Najbardziej betonowe miejsca w Krakowie. Oto ranking "betonowych pustyń"
- Gdzie na lody w Krakowie? Oto miejsca polecane przez internautów
