Wyjaśnienie jest proste. Larwy głównego szkodnika kasztanowców (o czym za chwilę), zimują w odpadłych liściach. Jeśli je zabrać i zakompostować, na wiosnę mniej zabójczych motyli opadnie drzewa. Ot i cała filozofia walki ze szrotówkiem kasztanwcowiaczkiem. Ćma delikatnej budowy ciała i kilkumilimetrowej rozpiętości skrzydeł jest bardzo skuteczna. Maleńkie gąsienice wyjadają blaszkę liścia, a ataki powtarzają się co roku. Widziałem już kilka kasztanowców, którym szosówek skrócił życie. Owad ma fascynująca historię. Wyfrunął z niebytu, czyli został po raz pierwszy zauważony, w 1984 roku w Macedonii.
Co robił i gdzie był wcześniej, nie wie nikt. W piętnaście lat podbił praktycznie cały kontynent! Rocznie powiększał zasięg o ponad sto kilometrów. Jest jeszcze jedno. Kasztanowce rosną Macedonii od wieków. Do 1984 roku szrotówek kasztanowcowiaczek nie był widoczny. Przecież pożółkłe, posuszone liście popularnych drzew nie uszłyby uwadze ludzi. Owad musiał jeść coś innego i nagle zmienić menu lub zostać przywieziony do Macedonii. Tylko skąd?
