Projekt uchwały zabraniałby wieszania dykt wyborczych na słupach i latarniach znajdujących się w pasie drogowym. Przed wyborami, to popularne miejsca, gdzie kandydaci zamieszczają swoje podobizny.
- Chciałem, aby w ten sposób nie zaśmiecać miasta. Podczas wyborów takie dykty pojawiają się nagminnie, a potem wiele z nich nadal straszy, bo nikt ich nie ściąga - mówi Rafał Komarewicz. Jak dodaje, podobna uchwała przeszła chociażby w Radomiu. Ale w Krakowie się nie udało.
Jak mówi szef prezydenckiego klubu, na jego pomysł radni PiS zareagowali atakiem paniki, bo wielu z nich ma już zakupione i zamówione dykty wyborcze. Dlatego, gdy głosowano za wprowadzeniem uchwały w trybie pilnym na środową sesję rady miasta, radni PiS opuścili salę obrad. Został tylko Adam Kalita, który był przeciw. Cała reszta, czyli kluby Przyjazny Kraków, PO i radna Marta Patena byli za. Ale nieobecna na sesji była Małgorzata Jantos. A żeby uchwałę wprowadzić, a potem ją przegłosować potrzeba było 22 głosy. Zabrakło jednego.
Rafał Komarewicz nie wyklucza, że spróbuje wprowadzić uchwałę na kolejną sesję. Ale po tym, jaki napotkał opór, musi się zastanowić nad całą sprawą.
KONIECZNIE SPRAWDŹ: