Nie lubi uczniów - każdy nauczyciel prędzej czy później spotyka na swojej drodze młodego człowieka, który jest nie tylko od niego ładniejszy, ale też bardziej inteligentny, mądrzejszy i sympatyczniejszy. Kogoś, kogo wszyscy lubią, boi nie lubić nie sposób.
Jest zawalony pracą - to się często zdarza, ale zwykle nauczyciele sami się w takie położenie, przez swoją nadgorliwość, pchają. Ci bardziej ogarnięci, jak ognia unikają sprawdzianów i pochopnego stawiania ocen niedostatecznych, które robią tylko problemy, wywołują frustracje, zagrożenia, wnioski na radzie i to, co najgorsze - pytania stroskanych rodziców.
Przeraża go sztuczna inteligencja - wręcz przeciwnie. Polonista, dzięki AI może wreszcie czytać teksty wygenerowane przez nieuczciwych uczniów, które mają ręce i nogi, czyli podmiot i orzeczenie a przy tym są w miarę logicznie skonstruowane. Nauczyciele wiedzą też, że są tematy, które AI będzie w stanie nieźle podrobić, ale też takie z którymi sobie nie poradzi. Jeżeli więc pragnie rzeczywiście poznać zdanie swoich wychowanków, rozbudzić ich kreatywność to zada „jak wyobrażasz sobie śmierć swojego największego wroga?”. No, a jeśli mu nie zależy, to walnie standardowy „Prowidencjalizm w Nie-boskiej Komedii”, co AI styknie koncertowo.
Jest biedny - wielu nauczycieli poszło w ten zawód bo było ich na to stać. Odziedziczyli spadek, mają jakiś inny, popołudniowy zawód i świetnie im się powodzi. Poza tym zarabiają coraz lepiej i niewykluczone, że wkrótce zbliżą się do anestezjologów i pielęgniarek, którzy jeszcze nie tak dawno strajkowali o podwyżki. Może być, bez wątpienia, tylko lepiej.
Jest mądry - w przypadku głupich nauczycieli istnieje ryzyko, że uwierzą w swój geniusz wyłącznie z racji piastowanego stanowiska. Na szczęście większość belfrów zdaje sobie sprawę ze swojej mizerii umysłowej. Dzieje się to przeważnie w trakcie dyżuru, na korytarzu w trakcie długiej przerwy, gdy zanurzony w tłumie wrzeszczących nastolatków przebiega pod oczami całe swoje życie. Studia, marzenia, pierwszą miłość, konfrontuje teraz z agresywną masą dzikich wariatów, z których co chwila ktoś do niego podbiega, zadaje kretyńskie pytanie, albo z powagą dzieli się swoimi głębokimi przemyśleniami. Wtedy, dyżurujący nauczyciel, pyta sam siebie - coś ja tu robię? Dlaczego byłem… Dlaczego jestem idiotą?
