https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie zastąpi dziecku mamy i taty

Małgorzata Iskra
fot. KATARZYNA PROKUSKA
Z Józefą Grodecką, dyrektorką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie, rozmawia Małgorzata Iskra.

Krakowski program budowania systemu opieki nad dzieckiem i rodziną okazał się najlepszy
w kraju. Jak ten sukces zamienić w realną pomoc?
__

Brak pomysłów oznaczałby brak znajomości potrzeb. A my je znamy. Proponujemy więc bardzo konkretne działania, które będą kontynuacją i rozszerzeniem tych podjętych w 1999 roku, gdy MOPS przejął od Wydziału Edukacji kompetencje pomagania dzieciom.

Czy starczy na to pieniędzy? __

Na te działania otrzymujemy od gminy coraz więcej pieniędzy. Poza tym oprócz nagrody w wysokości 30 tysięcy złotych otrzymaliśmy z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej dofinansowanie
na realizację trzech projektów wspierających między innymi rodziny zastępcze oraz te rodziny,
w których dzieci korzystają z ośrodków dziennego wsparcia, zwanych dawniej świetlicami.

A jak z krakowską biedą? Czy i ona z roku na rok wzrasta? __

Dobra sytuacja gospodarcza miasta i spadek bezrobocia decydują o zmniejszaniu się grona osób wymagających pomocy. O ile na przykład w 2005 roku MOPS pomagał ponad 18 tys. krakowskich rodzin, o tyle w 2007 roku - 16,7 tys. a w pierwszej połowie tego roku już tylko 5,5 tys. Krakowska bieda jest porównywalna do tej dotykającej inne metropolie, u nas jednak o wiele łatwiej z nią walczyć, gdyż wspomagają nas organizacje pozarządowe. MOPS pomaga wszystkim tym, których dochód w rodzinie nie przekracza pewnego skromnego pułapu. Jednak gdyby wrócili nasi dawni klienci, wtedy pomoc mogłaby okazać się niewystarczająca. W pewnych sytuacjach prawo zobowiązuje nas do wypłaty 50 proc. zasiłków - i tak pewnie musielibyśmy robić. Obecnie krakowianie otrzymują je w pełnym wymiarze. I to już nie jest pomoc zapewniająca środki do życia.

Tego optymizmu nie ma w wypowiedziach osób korzystających z pomocy społecznej. __

Zapewniamy próg minimalnej egzystencji, a oczekiwania ludzi rosną. Likwidujemy nędzę, ale część ludzi ma poczucie biedy. Choćby emerytka, która na lekarstwa musi wydać 200 zł z 700-złotowej emerytury, a prawo nie pozwala nam zwrócić jej pieniędzy za te leki. Ludzie korzystający z naszej pomocy widzą sklepy pełne towarów, na które ich nie stać, i czują rozgoryczenie. Ale z drugiej strony nie ma zgody społecznej na to, by osoba korzystająca z zasiłków żyła na poziomie wyższym niż pracownik otrzymujący minimalne wynagrodzenie.

Na co trzeba postawić, by wyciągać ludzi z biedy czy nawet nędzy?__

Nie ma prostej recepty. Na pewno ważna jest przemyślana pomoc osobom ubogim. Lecz kto wie,
czy lepszych efektów nie daje prewencja, czyli prowadzenie takich działań, by dzieci dzisiejszych klientów pomocy społecznej nie powielały drogi swoich rodziców. Bez pomocy nie można też pozostawiać ludzi niezaradnych, zwłaszcza że często najwłaściwszą, ale i najłatwiejszą
do zapewnienia formą pomocy bywa rada udzielona przez pracownika pomocy społecznej.

Niepełnosprawni też bywają niezaradni. __

Niedługo spotkamy się z problemem, jak pomóc ludziom starym. Już dziś w Krakowie mieszka 17 proc. ludzi w wieku poprodukcyjnym. To narastający problem, prawdziwe wyzwanie. Mamy 2-3 lata na podjęcie działań. Powinny jak najszybciej powstać placówki zajmujące się opieką nad starymi,
a zwłaszcza nad samotnymi ludźmi. Mamy też obowiązek zapewnienia osobom niepełnosprawnym łatwiejszego życia, na przykład poprzez likwidację barier architektonicznych.

Dziś jednak krakowska pomoc społeczna koncentruje się na problemach rodziny. Dlaczego? __

Odkąd w 2001 roku Rada Miasta Krakowa wytyczyła kierunek pomocy dzieciom, aktywnie zajmujemy się przekształcaniem form opieki nad dzieckiem. Domy dziecka są zastępowane placówkami prowadzonymi przez rodziny zastępcze. W 1999 roku w krakowskich domach dziecka przebywało 746 wychowanków, a obecnie 399. Było tylko 20 miejsc w rodzinach zastępczych, dziś jest ich 219. Wtedy w ogóle nie istniały tzw. mieszkania chronione, przeznaczone dla pełnoletnich wychowanków domów dziecka, nim wkroczą w samodzielność. Dziś może z nich korzystać dziesięć osób. Powstały dodatkowe dzienne świetlice i poradnie specjalistyczne, zapewniające zajęcia terapeutyczne. Zapełniamy mapę potrzeb, korzystając z pomocy organizacji pozarządowych?

Którym przekazujecie na ten cel środki. To kwestia zaufania? __

Od naszych partnerów wymagamy rzetelności. Większość organizacji pozarządowych sprawdza się znakomicie. MOPS szczególnie ceni sobie współpracę ze Stowarzyszeniem "U Siemachy", Caritasem, TPD oraz młodymi stowarzyszeniami "Pro Familia" i "Nowa Droga".

Czy sprawdzają się te kameralne formy opieki nad dziećmi pochodzącymi zwykle z trudnych środowisk? __

Nasze programy polegają nie tylko na pomocy rodzinom zastępczym, ale i na pracy z biologicznymi rodzicami. Wymiernym sukcesem bywają powroty dzieci do rodzin biologicznych. Myślę, że dotyczą 10 proc. dzieci umieszczanych w rodzinach zastępczych, ale to daleko za mało, by ogłosić sukces. Oczywiście praca z taką rodziną nie ustaje. O efektach można mówić dopiero po wielu tygodniach ich ponownego wspólnego życia.

W jednym z projektów skupiacie się na pomocy rodzinom z X Dzielnicy. Czy to rejon szczególnie zagrożony patologiami? __

Nigdy nie stygmatyzujemy środowisk. Ten zakątek Podgórza, rejon peryferyjny z zabudową
o charakterze wiejskim, ale także z blokowiskiem, potraktowaliśmy pilotażowo. Pomoc wszędzie jest potrzebna, a podjęliśmy ją tam, gdzie pojawiły się nadzieje, że inicjatywy aktywizujące rodzinę przyniosą jakiś pozytywny skutek.

Nagrody mobilizują do działania, ale przy tak dużym zasięgu działań pomocy społecznej nie brakuje też chyba i porażek? __

Niestety, obok sukcesów odnotowujemy jednak i porażki. Brakuje nam odpowiednich kandydatów
na zawodowych rodziców zastępczych. To trudna praca, trwająca 24 godziny na dobę i wymagająca szczególnego rodzaju empatii. Brak chętnych do niej nie pozwala na tworzenie większej liczby domów rodzinnych. Wciąż nie udaje się też rozwiązać problemu chłopców, którzy postanowieniem sądowym skierowani zostali do placówki resocjalizującej. Wobec oporu środowiska lokalnego nie udało się jej jednak stworzyć. Fiaskiem skończyło się prowadzenie wczesnoprofilaktycznej placówki dla dzieci zażywających środki psychoaktywne. Tym razem okazało się, że problem nas przerósł.
Z porażki można jednak czerpać siłę. My uczymy się również na błędach.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska