**CZYTAJ TAKŻE:
Kraków. Afera budowlana, z której tłumaczyć się będą ludzie prezydenta Krakowa [GALERIA ZDJĘĆ]**
Anna Prokop-Staszecka i jej klubowi koledzy przekonują, że rzucanie takich podejrzeń, to przedwyborcza, polityczna nagonka. A wszystko dlatego, że ktoś „wytropił”, iż radna otrzymała zgodę na przekształcenie wniosku o zabudowę jednorodzinną na wielorodzinną i dzięki temu będzie mogła wybudować na swojej działce cztery mieszkania wielopoziomowe z gabinetem lekarskim. Jednak gdyby nie działania przewodniczącego prezydenckiego klubu, to swoich marzeń nie zrealizowałaby, bo nie dostałaby zgody na taką zabudowę.
Przewodniczący prezydenckiego klubu Rafał Komarewicz zapewnia, że zawnioskował o przesunięcie prac nad planem zagospodarowania „Tonie Wschód” nie dlatego, żeby jego klubowa koleżanka miała czas na zdobycie zgody na zmianę zezwolenia na zabudowę, tylko myślał wyłącznie o dobru Krakowa i jego mieszkańców. Chciał, aby było więcej czasu na dyskusję o tegorocznym budżetem.
Mieszkańcy mają jednak prawo do wątpliwości i mówią „sprawdzam”. W ich mieniu ma to zrobić prokuratura. A można było tego uniknąć, gdyby sprawę postawiono jasno - z planem „Tonie Wschód” powiązany jest interes radnej Prokop-Staszeckiej. Kiedy jednak trwały prace nad planem ani radna, ani prezydent, ani nikt z jego ludzi nic o tym nie mówił. Teraz rodzi się pytanie, czy rzeczywiście nic nie wiedzieli, czy może chcieli pomóc koleżance?
Nikt nie zabroni radnej Prokop-Staszeckiej spełniać marzeń i budować na swojej działce. Wszystko jednak - szczególnie w takim przypadku - powinno być od samego początku w pełni transparentne, bez cienia podejrzeń.