Do pożaru w schronisku doszło we wtorek popołudniem. Ogień pojawił się na poddaszu – w miejscu, gdzie komin styka się z poszyciem dachu. Powodem pojawiania się ognia mogło być zwarcia instalacji elektrycznej, choć nie wykluczone, że mógł być również problem z kominem. Turyści, którzy tego dnia byli w schronisku przed pożarem, mówili, że z komina wylatywały sadze.
- Po dogaszeniu ognia i sprawdzeni, czy ogień nie tli się gdzieś pod gontem, uszkodzone poszycie dachu zostało zabezpieczone plandekami. Potem budynek został przekazany ajentowi schroniska – mówi Krzysztof Leja z Państwowej Straży Pożarnej w Zakopanem.
Strażak dodaje, że straty spowodowane ogniem nie są duże. Powstały jedynie na nieużytkowanym poddaszu i poszyciu dachowanym. Do wymiany jest kilkanaście metrów gontu.
- Na razie schronisko jest nieczynne. Zalana została m.in. instalacja elektryczna. Musi ona wyschnąć. W czwartek będziemy na miejscu elektryk, który oceni, czy instalacja nadaje się do bezpiecznego użytkowania – mówi Jerzy Kalarus, prezes spółki PTTK Karpaty, do której należą schroniska turystyczne w Tatrach.
Jak dodaje, w czwartek będzie także wizyta kominiarza, która będzie kluczowa co do dalszych prac naprawczych. - Podejrzewamy, że coś musiało się podziać z kominem. Dlatego kominiarz będzie musiał to ocenić. Jeśli stwierdzi, że konieczne jest jego przemurowanie, będzie to oznaczało więcej pracy – mówi Kalarus. Jeśli okaże się, że z kominem jest wszystko w porządku, a wymaga jedynie czyszczenia, wówczas schronisko wznowi swoją działalność stosunkowo szybko.
- Same prace przy uzupełnieniu dachu są najmniejszym problemem. Możemy to bowiem robić nawet w trakcie, gdy turyści będą obsługiwani przez schronisko – dodaje Jerzy Kalarus i zapewnia, że na wakacje turyści będą mogli nocować na Hali Kondratowej.
Strażacy, PTTK, jak i sami pracownicy schroniska podkreślają, że schronisko udało się ocalić dzięki pomocy turystów, którzy byli świadkami pożaru. - Dziękujemy kilku turystom, dzielnym chłopakom, którzy bez wahania wzięli w ręce gaśnice i zapobiegli rozprzestrzenieniu się pożaru na cały budynek, dzięki czemu schronisko nie spłonęło – napisali pracownicy schroniska w mediach społecznościowych.
- Schodziliśmy akurat z Giewontu. Gdy dochodziliśmy na polanę, widzieliśmy duże zadymienie. Z grupą kilku panów rozwinęliśmy węże, podłączyliśmy do hydrantu i gasiliśmy czym się da. Weszliśmy po drabinie na dach i laliśmy wodę na te kłęby dymu. Było wtedy widać ogień. Siedzieliśmy na tych drabinach do momentu aż przyjechała straż pożarna – mówi Maciej Strzelecki, turysta z Gdańska. I dodaje, że sporo osób rzuciło się do pomocy. - Dzięki Bogu, bo to pomogło ocalić schronisko - mówi.
Tatry. Pożar w schronisku na Hali Kondratowej. Spaliła się c...
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
