FLESZ - Ceny idą w górę. Co zdrożeje w 2020 roku?
Powód odejścia dyrektora Hycnara? - Stęskniłem się za tym, żeby mieszkać w jednym mieście. Wracam do stolicy, chcę reżyserować i poświęcić się pracy na Akademii Teatralnej, gdzie prowadzę zajęcia na wydziale reżyserii – mówi. Jednocześnie zaprzecza, jakoby w najbliższym czasie miał objąć funkcję dyrektora w Teatrze Narodowym po Janie Englercie, o czym spekulowano już przed trzema laty.
Jest jednak także drugie dno, finansowe. Chodzi o pieniądze na funkcjonowanie teatru w bieżącym roku. Przyznana dotacja z budżetu miasta jest o pół miliona złotych niższa niż początkowo planowano.
- To są takie kwoty, o których nie można nie mówić bez goryczy i niepokoju. Bo to nie jest budżet, który pozwala na to, żeby się rozwijać, a nawet nie do końca pozwala na status quo, na trwanie. Jak pisała Wisława Szymborska „Można żyć, ale nie można owocować”. Faktem jest, że z sześciu zaplanowanych na ten rok premier uda się przygotować tylko dwie: „Oskar i pani Róża” a za chwilę „Bracia Karamazow”. I to właściwie tyle z dosyć ambitnych planów, które mieliśmy do końca. Mówię „mieliśmy”, bo mam na myśli także kierowniczkę literacką Agatę Zdziebłowską, z którą tu przyszliśmy. Zatem sytuacja na dzień dzisiejszy jest rzeczywiście nieciekawa – podkreśla Hycnar.
Nie wiadomo, czy wraz z Hycnarem odejdzie także grupa młodych aktorów, których sprowadził on do Tarnowa. Wkrótce mamy też poznać osobę, która zadba o artystyczny wizerunek „Solskiego”. Jej pierwszym wyzwaniem będzie przygotowanie tegorocznego Ogólnopolskiego Festiwalu Komedii Talia. W kuluarach mówi się, że mogłaby nią zostać Matylda Baczyńska, absolwentka Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, która w tarnowskim teatrze występuje od 2011 roku. Niestety, tych ostatnich informacji nie sposób potwierdzić w tarnowskim teatrze, który co najmniej do 25 marca pozostaje zamknięty na głucho z powodu zagrożenia koronawirusem.
Hycnar przyznaje, że rodzinne miasto, w którym się wychował i debiutował na scenie opuszcza z mieszanymi wrażeniami.
- Wydaje mi się, że dużo się przez te ostatnie trzy lata udało. Może to zabrzmi nieskromnie, ale ten plan zróżnicowanego repertuaru, który trafi do różnych widzów, się powiódł. Statystyki i frekwencja każą sądzić, że były OK. Zrobiliśmy dosyć dużo, bo wystawiliśmy dziewiętnaście premier – mówi.
Na współpracę z radnymi – przede wszystkim tymi z komisji kultury - też nie miał powodów do narzekania.
- Rozmowy były konstruktywne, mogłem liczyć na zaufanie, ale nie było forów. Jako teatr, też nie zrobiliśmy niczego, co byłoby hucpą czy hochsztaplerką – wspomina.
