A ja 53 lata później nadziwić się nie mogę, jak Kraków może nie wykorzystać tego faktu, jako wspaniałej promocji obchodów 60-lecia powstania Nowej Huty.
W Ośrodku Kultury im. C. K. Norwida, tuż po śmierci wielkiego reportera, powstał pomysł ogłoszenia ogólnopolskiego konkursu "Nowa Huta 1949-2009", który nosiłby imię Ryszarda Kapuścińskiego. Pomysł spodobał się - jak wieść niesie - w magistracie i wśród znawców tematu, a co najważniejsze, zyskał akceptację wdowy, Alicji Kapuścińskiej.
Zamysł był prosty, acz chwalebny: namówić najlepsze w kraju pióra (dziennikarzy zawodowych
i amatorów) do pochylenia się nad obecną sytuacją Nowej Huty i jej mieszkańców.
Cóż z tego, skoro początkowo wychwalana propozycja nie znalazła się nawet na liście rankingowej projektów kulturalnych przygotowywanych na jubileuszowe obchody, które świętować będziemy już
za pół roku. A do pomysłodawców docierają informacje, że "konkurs nie ma poparcia w mieście".
W tej sytuacji konkurs na reportaż nie został jeszcze nawet ogłoszony. Czy w ogóle zostanie?
Myślę, że nie jest jeszcze za późno, by miejscy włodarze kultury obudzili się z przedwczesnego zimowego snu. Czyż nie warto, aby jubileusz Nowej Huty przyniósł - obok licznych akademii ku czci
- jakąś refleksję nad obecną kondycją "socjalistycznej budowy"?
Czy to nie ostatni dzwonek, aby współcześni reporterzy ruszyli do Nowej Huty śladami Herodota
- Ryszarda Kapuścińskiego? "Polska - Gazeta Krakowska", jako organizator reporterskiego konkursu im. Macieja Szumowskiego, na który napłynęło w tym roku ponad dwieście reportaży, ma nie tylko prawo, ale i obowiązek upomnieć się o konkurs im. Ryszarda Kapuścińskiego.
Póki nie jest jeszcze za późno.