Brak snu wpływa na empatię i hojność

Jedna część jego rodziny pochodzi z Podhala, druga z Poznańskiego. On urodził się w Śremie, ale szkoły kończył w Myślenicach. Tam też zaczynał śpiewać i zakładać swoje pierwsze zespoły. Początkowo fascynował go rock – ale dorastając, odczuł potrzebę spokojniejszej i głębszej refleksji. Dlatego zainteresował się poezją śpiewaną. Z czasem sam sięgnął pióro, a naturalną tego konsekwencją było dostanie się na polonistykę w Krakowie. To odmieniło jego życie. Zachęcony przez kolegów i koleżanki z roku wystąpił w 1992 roku na Studenckim Festiwalu Piosenki – i wygrał pierwszą nagrodę.
- To zwycięstwo po prostu zmieniło moje życie. Byłem wtedy na trzecim roku polonistyki i chciałem zostać pracownikiem naukowym – a festiwal wytrącił mnie z tej orbity. W sumie wyszło mi to chyba na dobre – średnio sprawdzam się w zamkniętych strukturach uniwersyteckich umizgów i zależności. Dzięki festiwalowi poznałem mnóstwo zdolnych ludzi, przede wszystkim Janusza Radka, z którym współpracowałem, ale i innych, którzy wcześniej byli moimi osobistymi idolami – mówi nam piosenkarz.
W polskim show-biznesie rządził wówczas pop w stylu Varius Manx i De Mono, nikt się więc nie przejął zwycięstwem Roberta Kasprzyckiego i nawet nie zaproszono młodego wokalisty do udziału w festiwalu w Opolu, co było wcześniej w zwyczaju z laureatami studenckiego konkursu. Ale piosenkarz powoli skompletował materiał na debiutancki krążek. Jego „lokomotywą” okazał się utwór „Niebo do wynajęcia”, który dzięki słuchaczom Trójki stał się wówczas ogólnopolskim przebojem.
- Nie jest to ani moja najlepsza, ani najgorsza piosenka. Stanowiła ona część cyklu dotyczącego mniej lub bardziej poważnych rozmyślań o niebie, o Bogu, i o nas, maluczkich. Akurat „Niebo” było próbą przekazania, moim zdaniem, ważkich treści w lekkiej formie. Poza tym trafiło w swój czas, bo przez kilka lat, kiedy na chwilę zmieniła się na Woronicza ekipa rządząca, był dobry moment dla piosenki autorskiej w Polsce. No i jest to utwór bezpretensjonalny i melodyjny – wspomina wokalista.
Choć potem Kasprzyckiemu nie udało się wylansować podobnego przeboju, co kilka lat regularnie nagrywa on nowe płyty dla wcale niemałego grona swych słuchaczy. Mają one różny ton: „Światopogląd” z 2006 roku był gorzki i niemal rockowy, a „Cztery” z 2014 roku - przyniosło akustyczne brzmienia. Jeszcze bardziej intymny charakter miała „Mała Łazienkowa” z 2021 roku, która stanowiła dla autora powrót do arkadyjskich czasów dzieciństwa w Śremie.
Najlepiej piosenki Roberta Kasprzyckiego wypadają jednak na żywo. Ich autor potrafi bowiem zawsze nawiązać wyjątkową więź ze swą publicznością. Nie tylko śpiewa i gra na gitarze, ale również żartuje, przekomarza się i opowiada różne historie. Tak na pewno będzie podczas piątkowego występu krakowskiego wokalisty w Nowohuckim Centrum Kultury – początek o godz. 19.
- Ten obiekt całkowicie zmienił centrum Krakowa! Budowa zaczęła się 20 lat temu!
- Greckie plaże i chorwackie wody na wyciągnięcie ręki. Wakacje 30 minut od Krakowa!
- Spektakularne zdjęcia lotnicze dwóch odcinków zakopianki! Są postępy
- Horoskop na wrzesień 2022 dla wszystkich znaków zodiaku
- Niezwykła wieś z Małopolski znów jest gwiazdą internetu